Wpływ sędziów na losy ligi
Liga jest już na ostatniej prostej. W ostatnich tygodniach bardzo dużo mówi się o pracy sędziów. Czy ich pomyłki były na tyle istotne, że zadecydowały o najważniejszych kwestiach, czyli o mistrzostwie Polski i degradacji z Ekstraklasy?
PAWEŁ GOŁASZEWSKI
Sezon ligowy po raz pierwszy od lat dostarczał emocji praktycznie we wszystkich najważniejszych rozstrzygnięciach. Mistrza poznaliśmy w sobotę późnym wieczorem, walka o złoty medal była niezwykle zacięta, a rywalizacja o utrzymanie w PKO Bank Polski Ekstraklasie zapowiada się do ostatniego gwizdka sędziego. Pytanie brzmi: czy komuś ten gwizdek w tym sezonie wybitnie sprzyjał?
OBRZYDLIWE ZŁODZIEJSTWO
W ostatnich tygodniach pracę sędziów ocenia się praktycznie przy okazji każdej serii spotkań. Specjaliści od przepisów i interpretacji mają pełne ręce roboty, ponieważ w zasadzie co kolejkę mają kontrowersyjną sytuację. Spirala się nakręca, a emocjom dają się ponieść także osoby zarządzające klubami i piłkarze. Chociażby po sytuacji z 32. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy w Gdańsku, kiedy sędzia Paweł Malec najpierw uznał gola, następnie go anulował po interwencji VAR, ale chwilę później podtrzymał decyzję z boiska, ponieważ okazało się, że arbitrzy odpowiadający za wideoweryfikację na wozie pierwotnie się pomylili. Malec po spotkaniu stanął przed kamerą Canal+ Sport i wytłumaczył całe zamieszanie dotyczące tej sytuacji. Arbiter przyznał, że jest nowe oprogramowanie, linia spalonego została narysowana nieprecyzyjnie i otrzymał zbyt szybko komunikat o ofsajdzie. Chwilę później jednak jeden z sędziów odpowiadających za wideoweryfikację poprosił Malca o niewznawianie gry, ponieważ nie podobał mu się obraz, który miał trafić do telewizji. Ostatecznie sytuację powtórzono, gola uznano, a nowoczesna technologia C+ potwierdziła, że bramka została zdobyta w sposób prawidłowy.
Krystian Getinger, kapitan Stali Mielec, na portalu społecznościowym stwierdził jednak, że „ewidentnie ktoś nie chce byśmy dalej grali w tej lidze”. W jeszcze mocniejsze tony uderzył Tomasz Poręba – europoseł, który działa przy mieleckim klubie. „To, co zrobili sędziowie było obrzydliwym złodziejstwem. Zresztą kolejnym w tym sezonie, ale te dzisiejsze kanty przebiły wszystko. Można wypruwać żyły, budować klub, a i tak przegrasz przy stoliku. Nie mam ochoty dalej uwiarygadniać tego syfu. Bawcie się sami” – grzmiał tuż po meczu.
Czy sędzia się w tej sytuacji pomylił? Z boiska nie, po podpowiedzi VAR przez chwilę był w błędzie, ale szybko się z niego wycofał. Czy Lechia prawidłowo strzeliła gola? Tak. Sędzia Malec przeprosił za zaistniałą sytuację, ale co najważniejsze prawidłowa decyzja się obroniła i została utrzymana.
– Ludzie myśleli, że po wprowadzeniu VAR wszystkie błędy sędziów zostaną wyczyszczone z futbolu. Trzeba jednak pamiętać, że nawet taką technologię obsługuje człowiek, który na 1000 decyzji podejmuje 999 prawidłowych, ale raz się pomyli i wiadomo co się dzieje – mówi Michał Listkiewicz, były sędzia międzynarodowy oraz były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. – Sędziowie cały czas się mylą i to jest nieuniknione, nawet przy technologii VAR. W Polsce mamy trzech topowych arbitrów. Różnica między nimi a resztą stawki jest naprawdę spora.
WODA W USTACH
(…)
Najgorszą kolejką dla sędziów w tym sezonie była 28. seria spotkań. Zaczęło się od spotkania Pogoni z Wisłą Płock. W drugiej minucie doliczonego czasu gry Konstantinos Triantafyllopoulos oddał strzał, piłka odbiła się od ręki Dusana Lagatora w polu karnym, ale sędzia Piotr Lasyk nie dostrzegł złamania przepisów. Arbiter jednak czekał, aby jego współpracownicy z wozu VAR sprawdzili tę sytuację i ewentualnie przywołali go przed monitor. Tak się jednak nie stało, gra została kontynuowana, a Portowcy stracili okazję na uratowanie remisu.
– VAR metodologicznie podszedł do analizy tej sytuacji. Wziął pod uwagę, że piłka była zagrana z bliska, silnie, więc była niespodziewana dla obrońcy. Futbolówka trafiła go w rękę, która w początkowej fazie nie była ewidentnie ułożona nienaturalnie. To przysłoniło może nieco fakt, że VAR niezbyt dokładnie ocenił ruch ręki. Z punktu widzenia wideoweryfikacji nie była to decyzja czarno-biała, sędzia miał poczucie, że zamienia jedną kontrowersję w drugą. To nie był brak staranności, ale kwestia interpretacji – tłumaczył sędziów Tomasz Mikulski, przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN, w programie Liga+ Extra.
Mówiło się, że ta decyzja może pozbawić Pogoń mistrzostwa Polski, więc dyskusja była żarliwa. Po kilkunastu godzinach sytuacja ze Szczecina została jednak błyskawicznie przykryta przez kolejną. W Poznaniu Lech podejmował Legię, padł remis, ale Kolejorzowi w 95. minucie również należała się jedenastka. Po strzale Joela Pereiry futbolówkę ręką zatrzymał Lindsay Rose i wydawało się, że lechici otrzymają jedenastkę. Sędzia Damian Sylwestrzak po chwili zakończył spotkanie, piłkarze z Poznania podbiegli do niego z pretensjami, ale VAR nie skorygował decyzji arbitra głównego. Dlaczego?
– Sędziowie analizowali tę sytuację, ale wybrali akurat te ujęcia, w których nie udało się dokładnie i precyzyjnie zwizualizować miejsca kontaktu. Wyszło to niefortunnie. Zabrakło im trochę cierpliwości i zimnej krwi – powiedział Mikulski.
Krzywego obrazu 28. kolejki dopełnił mecz na jej zamknięcie w Radomiu, gdzie Radomiak podejmował Jagiellonię. W samej końcówce spotkania Tomasz Musiał miał dwie sytuacje, w których mógł, a w zasadzie powinien podyktować dwie jedenastki na korzyść ekipy z Podlasia. Najpierw nie zauważył ewidentnego ataku Daniela Łukasika na Andrzeja Trubehę, a później umknęło mu postawienie stempla przez Filipa Majchrowicza na nodze Tarasa Romanczuka. Mało tego, Musiał nawet sprawdził tę sytuację na VAR, ale ostatecznie podtrzymał swoją decyzję z boiska…
Sędzia Sylwestrzak tydzień później odpoczął od sędziowania, ale wrócił na ekstraklasowe boisko na mecz 30. kolejki pomiędzy dwiema Wisłami. Szczególnie ta z Krakowa, która przegrała spotkanie przy Reymonta 3:4, miała olbrzymie pretensje do arbitra za kilka kontrowersyjnych rozstrzygnięć. Już pierwszy gol dla Nafciarzy padł w dziwnych okolicznościach, ponieważ gospodarze domagali się odgwizdania faulu na Enisie Fazlagiciu w środku pola. VAR analizował tę sytuację, ale ostatecznie uznał, że przewinienie nie było z gatunku czarno-białych. Chwilę później rzut karny próbował wymusić Luis Fernandez, ale Hiszpan upadł nienaturalnie i chciał po prostu nabrać sędziego. W samej końcówce natomiast krakowianie mocno protestowali po podyktowaniu jedenastki (przez VAR) w doliczonym czasie gry, kiedy ręką zagrał Elvis Manu. Powtórki telewizyjne jednak obroniły decyzję sędziego Sylwestrzaka. Ostatecznie 30-letni arbiter przez dwa kolejne tygodnie nie pojechał na PKO Bank Polski Ekstraklasę. Tydzień po meczu w Krakowie został oddelegowany na spotkanie w Fortuna 1. Lidze, a w weekend 7-8 maja pracował tylko jako sędzia VAR.
Natomiast co do skrzywdzonego w kwietniu Lecha: Kolejorzowi los zabrał to, co podarował w kolejce numer 25. Wówczas w Krakowie przy Reymonta w 53. minucie Biała Gwiazda podwyższyła prowadzenie w starciu z poznańskim zespołem na 2:0. Sędzia Tomasz Kwiatkowski pierwotnie bramkę uznał, ale po chwili interweniował VAR, który zaprosił arbitra głównego przed monitor i ten zmienił ostatecznie swoją decyzję, dopatrując się przewinienia na bramkarzu gości. Sędziowie uznali, że doszło do naruszenia przepisów, choć powtórki telewizyjne ewidentnie pokazały, że się pomylili.
Po tych wielu zdarzeniach w ostatnich tygodniach, przewodniczący Kolegium Sędziów Tomasz Mikulski musiał się uaktywnić medialnie, aby wytłumaczyć kontrowersje. Kilka tygodni temu jednak środowisko sędziowskie postanowiło nabrać wody w usta i po prostu milczeć do zakończenia sezonu. Wyjątkiem był Malec, któremu szefostwo zarekomendowało, aby wyjść przed kamery C+ i wytłumaczyć się z tego zamieszania. Z nami przewodniczący Mikulski również nie chciał rozmawiać. – Możemy porozmawiać po sezonie – usłyszeliśmy.
Listkiewicz: – Dla mnie czymś normalnym powinno być, że sędzia wychodzi przed kamerę i tłumaczy się z zamieszania. Oczywiście nie co tydzień, ale jeśli dochodzi do takich kontrowersyjnych zdarzeń jak w niektórych meczach, to powinien się do tego odnieść. Wiem, że nie wszyscy sędziowie mają zdolności dobrego wypadania przed kamerą, ale w meczach Ekstraklasy jest ich sześciu, więc jeden powinien się znaleźć, który wyjaśni w skrócie o co chodziło w konkretnej sytuacji.
(…)
CAŁY TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (20/2022)