Przejdź do treści
Słowa Saula stały się ciałem

Ligi w Europie Liga Mistrzów

Słowa Saula stały się ciałem

Nieco ponad osiem miesięcy temu Liverpool zdobył na Wanda Metropolitano swój szósty Puchar Europy w historii. Przy okazji powrotu do stolicy Hiszpanii fani angielskiego klubu liczyli na kolejny sukces, tym razem w postaci wypracowania komfortowej zaliczki przed rewanżowym starciem z Atletico w ramach ⅛ finału Ligi Mistrzów. Gospodarze mieli jednak inny plan.



Jurgen Klopp ma o czym myśleć przed rewanżem. (fot. Reuters

– W futbolu nie ma czasu na wspomnienia: to, co osiągnąłeś wczoraj, dziś nie ma już znaczenia. Mieliśmy dobry czas przed świętami, lecz potem dopadł nas kryzys i było to trudne. Ludzie chcieli nas zabić. Czy uważam to za niesprawiedliwe? Szczerze mówiąc, owszem. Takie jest jednak życie. Ludzie wygwizdują Cholo i liderów drużyny, kibice mają swoje wymagania. Jeśli wygramy dwa, trzy mecze, wszystko się zmieni. Wiemy, jak zranić Liverpool, znamy jego silne i słabe strony. W spotkaniu domowym musimy osiągnąć najlepszy możliwy rezultat.

Tak w kontekście dzisiejszego starcia na Wanda Metropolitano wypowiedział się Saul Niguez, pytany przez dziennikarzy „Guardiana”. Z jednej strony z jego monologu biło lekkie rozgoryczenie wywołane postawą i wynikami Los Colchoneros w minionych tygodniach, z drugiej – pewność siebie i swoich możliwości. Kiedy obie drużyny wybiegły na murawę, słowa Hiszpana stały się ciałem.

Gospodarze od początku ruszyli odważnie do przodu. Niniejsza postawa zaowocowała wywalczeniem rzutu rożnego, po wykonaniu którego piłkę w niekontrolowany sposób odbił Fabinho. Z nieszczęścia Brazylijczyka skorzystał Saul, który dopadł do bezpańskiej futbolówki i posłał ją tuż obok bezradnego Alissona. Była to szósta bramka 25-latka w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Więcej w barwach Atletico zdobył jedynie Antoine Griezmann.

 


 

The Reds nie spodziewali się takiego otwarcia. Kompletnie wybiło ich to z rytmu. A przynajmniej tak sugerują ich poczynania w pierwszej połowie: niecelne dośrodkowanie posłał Alexander-Arnold, z dystansu wysoko ponad poprzeczką uderzył Fabinho, a Salah został zablokowany przy próbie strzału z pola karnego. Podopieczni Simeone, choć cofnięci i czekający na ruch przyjezdnych, zdołali wyprowadzić jeszcze dwie groźne akcje, z których pierwszą przerwał Robertson, a przy drugiej Morata nie trafił w światło bramki.

Po przerwie, której finisz wyznaczył gwizdek Szymona Marciniaka, obraz gry nie uległ zmianie. Atleti kryło się za podwójną gardą, murem, w który głową bił Liverpool. Znakomitą okazję zmarnował Salah, który uderzył głową obok lewego słupka, do upragnionego remisu nie doprowadził Henderson. Tak, jak zresztą żaden z jego kolegów.

Zwycięstwo Los Colchoneros należy rozpatrywać w kategoriach zaskoczenia. Nawet jeśli nie zgodzi się z tym Saul, który już kilka dni temu czuł, co się święci. I o ile fani Atletico wciąż mogą być zniesmaczeni niedawną postawą ich ulubieńców, o tyle w przypadku pozytywnego dla nich wyniku w potyczce rewanżowej wszystko odejdzie w niepamięć. A słowa pomocnika znowu staną się ciałem.

sar, PiłkaNożna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024