Skromna wygrana Manchesteru City
Nie było niespodzianki w pierwszym sobotnim meczu Premier League. Manchester City nie rzucił swoją grą na kolana, ale to co zaprezentował na boisku pozwoliło mu na odniesienie wyjazdowego zwycięstwa nad Sheffield United (1:0).
Obywatele nie rzucili na kolana, ale odnieśli zwycięstwo (fot. Reuters)
Spoglądając wyłącznie na papierowe zapowiedzi, mecz na Bramall Lane miał swojego oczywistego faworyta. Sheffield to w końcu jeden z najgorszy zespołów tego sezonu w lidze, który ma poważny problem ze zdobywaniem goli. Manchester City to z kolei wicemistrz kraju, który jednak także ma swoje kłopoty.
W pięciu dotychczasowych meczach drużyna Pepa Guardioli wywalczyła zaledwie osiem punktów i po raz pierwszy w swojej trenerskiej karierze Hiszpan nie mógł się pochwalić dwucyfrową zdobyczą na takim etapie rozgrywek. Mimo tego, jakość i siła Obywateli jest nadal nieporównywalna i dlatego ich ewentualna strata puntów byłaby uznana za sporą niespodziankę.
Spotkanie od początku nie rzucało swoim poziomem na kolana. Goście oczywiście przeważali i raz za razem próbowali przenosić piłkę w okolice pola karnego Sheffield, jednak niewiele z tego wynikało. Jeśli zaś chodzi o gospodarzy, to ich postawa nie była zaskoczeniem, ponieważ nie mieli oni za wiele do zaoferowania i skupiali się głównie na tym, by przeszkadzać przeciwnikowi.
Taktyka The Blades broniła się przez blisko pół godziny, jednak Manchester City dopiął w końcu swego. W 28. minucie Kevin de Bruyne dograł piłkę do ustawionego przed polem karnym Kyle Walkera, a ten przymierzył idealnie i uderzeniem tuż przy słupku pozwolił swojej drużynie wyjść na prowadzenie.
Wydawało się, że Manchester City pójdzie za ciosem i dobije słabego rywala. Problem w tym, że goście także nie prezentowali się przesadnie dobrze. Owszem, przeważali, ale jakości w tym było bardzo mało. Riyad Mahrez i Raheem Sterling zawodzili na całej linii, co sprawiało, że całość kreowania akcji ofensywnych spoczywał na barkach de Bruyne.
Piłkarze Sheffield szukali swoich szans w szybkich wypadach, wiedząc, że jeden gol straty wcale nie musi ich skazywać na porażkę. Miało to o tyle znaczenie, że goście w drugiej połowie prezentowali się naprawdę bardzo przeciętnie, nie potrafiąc wejść na taki poziom intensywności w swojej grze jak do tego nas przyzwyczaili.
Jak się okazało, kolejnych goli na Bramall Lane ostatecznie nie zobaczyliśmy i po końcowym gwizdku to gracze Manchesteru City mogli się cieszyć z wywalczonych punktów.
gar, PiłkaNożna.pl