Przejdź do treści
Malta supporters cheer on during the Euro 2024 Qualifiers 2024 Group C football match between Italy and Malta at San Nicola stadium in Bari (Italy), October 14th, 2023./Sipa USA *** No Sales in Italy ***
2023.10.14 Bari
pilka nozna kwalifikacje do mistrzostw Europy
Wlochy - Malta
Foto Cesare Purini/Insidefoto/SIPA USA/PressFocus

!!! POLAND ONLY !!!

Publicystyka

ZBIGNIEW MUCHA: Skoro Wyspy, to musi być tam futbol. Przystanek Malta

Mnóstwo zabytków i zachwycających starych miast. Znakomity, ponoć najlepszy na świecie klimat i ani jednego porządnego piłkarza. Ale futbol na tej wyspie jest najpopularniejszą dyscypliną sportową. Swój klub ma nawet historyczna stolica kraju, Mdina – średniowieczne miasteczko otoczone murami i zamieszkane przez niespełna 300 mieszkańców.

fot. Cesare Purini

VALLETTA

Na pierwszy rzut oka wydaje się to akurat nieprawdopodobne. Kto był, ten wie o czym mowa. A było wielu, bo Malta staje się coraz popularniejszym i niestety coraz bardziej zatłoczonym kierunkiem turystycznym. Miasto Ciszy, Mdina, właściwie część Rabatu, do którego jest przyklejona, leży na wzgórzu i jest miejscem niezwykłym. Średniowieczne miasteczko, choć ten teren zamieszkany był już na początku IV tysiąclecia przed naszą erą, ma – według Wikipedii – 292 mieszkańców. Na dziś, bo jutro te dane mogą być mocno nieprecyzyjne – wystarczy, że wyprowadzi się kilka rodzin, ktoś umrze albo się urodzi. 

Samochodów nie ma. Nie może być, bo są zakazane. Chyba że te, które dostarczają zaopatrzenie i pod warunkiem, że przedostaną się przez wąskie uliczki. Na nich z kolei trzeba uważać, by nie zostać rozjechanym przez konne zaprzęgi. Po zmroku, w tychże uliczkach zapada ogłuszająca cisza. Miasto założone przez Fenicjan w ok. VIII wieku p.n.e. jest zacienione, pełne turystów i mocno ufortyfikowane. Wchodzi się do niego Bramą Miejską – tą samą, która grała w „Grze o tron”, pełniąc rolę wejścia do Królewskiej Przystani i przez którą w jednym z początkowych odcinków wjeżdżają Catelyn Stark i Sir Rodric. Zresztą Mdina i Rabat stanowiły lokację wielu scen kultowego serialu, także innych produkcji hollywoodzkich. Nie ma sensu zmyślać, nie znaleźliśmy tam żadnego boiska, bo to tak jakbyście chcieli go szukać na Rynku Głównym w Krakowie. A jednak zarejestrowany jest tu klub piłkarski, Mdina Knights F.C., tyle że jego boisko jest kilka kilometrów dalej. Czyli dość daleko biorąc pod uwagę, że cała wyspa to ledwie 316 km kwadratowych, a więc obszar mniejszy od aglomeracji warszawskiej. 

GRAD KAMIENI

Piłkarska Malta? Skojarzenie jest jedno i dość prawidłowe – klasyczny słabeusz, europejski kelner, jakkolwiek niepoprawnie by to brzmiało i nie ujmując niczego kelnerom. Polskim kibicom, ale tym starszym, kojarzy się z rokiem 1980. W grudniu reprezentacja Polski grała na Malcie mecz w ramach eliminacji MŚ ’82. Przed odlotem kadry doszło do najsłynniejszej afery obyczajowej w historii polskiego futbolu, mianowicie legendarnej już Afery na Okęciu, kiedy za wstawionym bramkarzem Józefem Młynarczykiem, którego selekcjoner Ryszard Kulesza postanowił zostawić w Warszawie, wstawiło się trzech innych kolegów – Zbigniew Boniek, Stanisław Terlecki i Władysław Żmuda. Wybuchł skandal, posypały się dyskwalifikacje. Cała czwórka na Maltę nie dotarła. Nawet jednak bez swoich liderów reprezentacja ławo ograła egzotycznych przeciwników, mimo że mecz toczył się na płycie pozbawionej murawy. Zawodnicy zabezpieczali dłonie bandażami, by nie zatrzeć skóry przy upadkach. Przy trafieniu na 2:0 dla Polski kwadrans przed końcem, gospodarze domagali się odgwizdania spalonego. Sędzia był innego zdania. W jego oraz biało-czerwonych kierunku posypał się grad kamieni. Wznowienie gry się nie powiodło, sytuacja była niespokojna. W 82. minucie Dusan Maksimović zakończył zawody, a FIFA przyznała Polsce walkower.

Kongres Wiedeński ustanowił Maltę kolonią brytyjską. Jej położenie geograficzne sprawiło, że odgrywała istotną rolę w czasie II wojny światowej. Kilka lat po jej zakończeniu Malta uzyskała autonomię, w końcu powstało samodzielne państwo, od 1964 całkowicie już niepodległe, a w 1974 roku proklamowano Republikę Malty. Mimo tych licznych zawirowań maltańska federacja piłkarska jest jedną z najstarszych w Europie i liczy 124 lata. Niczego to jednak nie zmienia w postrzeganiu futbolu wyspiarskiego na Morzu Śródziemnym. Jak był kiepski, tak jest.

Wylosowałeś Maltę – już mogłeś dopisywać sobie komplet punktów w eliminacjach ME czy MŚ (no i właśnie tego rywala wylosowaliśmy w kwalifikacjach WC 2026…). Co prawda z czasem pojawiły się jeszcze słabsze drużyny (w ubiegłym miesiącu reprezentacja Malty ograła Andorę), lecz wciąż są to peryferie futbolu, o czym świadczy 169. miejsce w rankingu FIFA. Reprezentacja małej, ledwie półmilionowej wysepki, nigdy nie przebrnęła eliminacji mistrzostw Europy lub świata. Aż do lat 60. nie brała w nich udziału jako kolonia brytyjska. Potem już owszem, ale bez powodzenia. Czasami wręcz się kompromitując, jak jesienią 1983 roku w eliminacjach Euro ’84. Hiszpania, aby awansować do turnieju, musiała wygrać z wyspiarzami różnicą 11 goli. Wygrała 12:1. Dość powiedzieć, że trzy lata temu drużyna narodowa w końcu wygrała pierwszy w historii eliminacyjny mecz na własnym boisku – konkretnie z Cyprem. W marcu powalczy z Luksemburgiem w barażach o awans do Dywizji C Ligi Narodów – w grupie D2 uzbierała 7 punktów; uległa Mołdawii, zdystansowała wyraźnie Andorę.

LIGA ZDOMINOWANA

Stadion Gżira w Valletcie, na którym obrzucono nas kamieniami, już nie istnieje. Dziś narodowym obiektem jest 18-tysięczny Ta’ Qali w… 10-tysięcznym Attard. Cała liga – nazywana tutaj z angielska Premier League – rozgrywana jest na dosłownie kilku obiektach. Prócz narodowego Ta’ Qali, do dyspozycji są także Tony Bezzina Stadium w Paoli (obiekt Hibernians), Centenary Stadium (także w Attard, trzytysięcznik zbudowany z okazji obchodów 100-lecia federacji), Victor Tedesco Stadium (obiekt Hamrun Spartans) oraz 4-tysięczny Gozo Stadium w mieście Xewkija, z tym że na nim zaplanowano na przykład w ubiegłym sezonie tylko jeden weekend rozgrywkowy, a mecze rozgrywano przez trzy dni, jeden po drugim.

Rozgrywki są pilnie obserwowane przez skautów z włoskich lig Serie B i C. Zdarzają się mecze, na których jest po kilkanaście tysięcy widzów. To jednak nie dziwi, bo futbol jest najbardziej popularnym sportem na wyspie, za nim plasują się piłka wodna i bocci (we Włoszech: bocce), którego maciupeńkie stadioniki/placyki widać co krok. Futbol pojawił się na wyspie wraz z rządami brytyjskimi w połowie XIX wieku. W 1890 roku brytyjscy żołnierze regimentu „St. Margaret” założyli pierwszy klub piłkarski na Malcie – St. Margaret. Kolejny klub – Floriana – powstał 10 lat później. 13 maja 1900 roku rozegrano pierwszy oficjalny mecz, a w 1910 roku pojawiły się rozgrywki ligowe. 

Obowiązujący od tego sezonu nowy format rozgrywek przewiduje podział sezonu na rundę otwarcia i rundę zamknięcia, czyli dość dziwacznie i dość podobnie do krajowych systemów piłkarskich w Ameryce Południowej. Jeszcze w poprzednim sezonie obowiązywał klarowny system: grało 14 drużyn, każdy z każdym, mecz i rewanż. Sponsorem tytularnym był Bank of Valletta (BOV). Dziś zmienił się system i sponsor – obecna nazwa ligi to 360Sports Malta Premier. Zawodnicy to w przygniatającej większość zawodowcy, choć spokojnie mogliby pogodzić obowiązki sportowców z pracą zawodową, jako że upalny klimat wymusza treningi rano (nawet o godzinie 6) lub wieczorem. 

W porównaniu choćby do polskiej czołówki, kluby nie są bogate. Z opublikowanego pod koniec ubiegłego roku zestawienia finansowego Sliemy Wanderers wynika, że czołowy klub maltański osiągnął zysk za ubiegły rok w wysokości ponad 300 tysięcy euro i był on około 100 tysięcy niższy niż 12 miesięcy wcześniej. Zeskanowane raporty, z podpisami prezesów, publikowane są na stronie federacji. Inny przykład: Marsaxlokk – 68,5 tys. (zaledwie 1,2 tys. za rok 2022). Raporty przedstawiają szczegółową rozpiskę wydatków i przychodów. Na przykład wydatki na pobory zawodników w Marsaxlokk wyniosły 416 tysięcy euro. Można znaleźć informacje ile klub wydał na transport, na wodę, ile wyniosły rachunki za energię elektryczną. Pełna przejrzystość. I tak jest z każdym klubem, a równie transparentne są finanse federacji.

12-zespołową dywizję tworzą obecnie: Balzan F.C., Birkirkara F.C., Floriana F.C. (od 1986 roku w najwyższej klasie), Gżira United F.C., Hamrun Spartans (obrońca trofeum), Hibernians z Paoli (nieprzerwanie do 1945 roku w elicie!), Marsaxlokk F.C., Melita St. Julians’a, Mosta F.C., Naxxar Lions F.C., Sliema Wanderers i Żabbar St. Patrick. 

Brak Valletta F.C. w tym zestawie to nie pomyłka.

LEGENDA DO SPADKU 

Z bólem serca kibice w stolicy przyjęli niedawną degradację VFC. To klub szalenie popularny, najbardziej w kraju. Grający na National Stadium, czyli Ta’ Qali i należący do wielkiej trójki. Sliema Wanderers ma na koncie 26 mistrzowskich tytułów, Floriana tyle samo, Valletta – 25. Potem są Hibernians – 13, Hamrun – 10. Reszta stanowi tło. Obecnie Valletta ma drużynę na drugim poziomie rozgrywkowym, czyli w BOV Challenge League, a to dla stolicy spory policzek. 

 – Musimy szybko wrócić do elity – mówi sprzedawca na głównej ulicy Valletty. Pewnie to się uda, bo stołeczni piłkarze liderują w stawce. Jego „butik” można łatwo przeoczyć. Sklep ulokowany jest bowiem jakby w ściennej wnęce, niczym małej jaskini. Na ścianach koszulki Valletta F.C. z różnych lat. Zdjęcia, proporce. Tabliczki z liczbą trofeów przymocowane są jakby nigdy nic do zabytkowych murów. A przecież Valletta to jeden wielki zabytek, w całości wpisany na listę UNESCO. – Niestety, nie jesteśmy tak mocni jak dawniej, nie ma już takich piłkarzy jak Agius – kręci głową kibic-sprzedawca. Fakt, Gilbert Agius (rocznik 1974, urodzony w stolicy) to klubowa legenda. Wielki Un Capitano. Rozegrał dla VFC 451 meczów, strzelił 145 goli, zagrał 120 razy w reprezentacji, ma na koncie kilka meczów we włoskiej Pisie. Trzykrotnie wybierany Piłkarzem Roku na Malcie. Z 25 historycznych mistrzostw miał swój udział przy ośmiu. 

Triq ir-Repubblika – tak nazywa się główna arteria stolicy. Oglądana z góry, zapchana głowami turystów zaczyna się przy Bramie Miejskiej, kończy przy forcie św. Elma i ciągnie przez około kilometr. Akcentów piłkarskich nie brakuje. Sporo woskowych figurek piłkarzy i trenerów na straganach. Od równo stu lat w centralnym miejscu Ulicy Republiki (jej nazwa zmieniała się w zależności kto rządził wyspą – Anglicy, Francuzi bądź Zakon Maltański) znajduje się Wembley Store – sklep przede wszystkim z wielkim wyborem win. Ale nazwa narzucająca oczywiste skojarzenia.

NAPRZECIW GROTY 

Próżno na Malcie szukać dobrych piłkarzy. Nawet jeśli od czasu do czasu w wywiadach choćby z polskimi zawodnikami grającymi na wyspie da się usłyszeć nieco ciepłych słów (a nawet superlatyw), to jednak bądźmy poważni – gwiazdy na Malcie się nie rodzą. 20 lat temu wydano książkę „Maltese Footballers – Hundred of the Best” Carmela Baldacchino, autora również wielotomowej historii futbolu maltańskiego „Goals, Cups and Tears”. Nie mieliśmy w ręku ani jednej, ani drugiej. Istnieje jednak spore prawdopodobieństwo, że numerem 1 w maltańskiej setce asów Baldacchino był Michael Mifsud.

To legenda. 143 mecze w reprezentacji, 42 gole, grał między innymi w Anglii i Niemczech. Pierwszy Maltańczyk, który zdobył bramkę w Bundeslidze. To wtedy otrzymał pierwszy raz tytuł najlepszego sportowca Malty. Błyszczał w Sliemie Wanderers, w 1999 roku mógł trafić do Manchesteru United Aleksa Fergusona, odstrzelono go z powodu warunków fizycznych (164 cm wzrostu). W końcu zakotwiczył w Anglii, tyle że na zapleczu elity, w Coventry. I tam błyszczał. W pierwszym roku los skojarzył The Sky Blues z Czerwonymi Diabłami w Pucharze Ligi. Mifsud na Old Trafford kręcił Gerardem Pique, dwa razy pokonał Tomasza Kuszczaka i sensacja stała się faktem. 

A jeśli nie „Maltański Messi”, to kto mógłby być numerem 1? Może Carmel Busuttil, rocznik 1964, 113 meczów w kadrze, 23 gole, 45 trafień dla belgijskiego Genku. Wychowanek Rabat Ajax F.C. by wyjechać do Belgii, musiał się nieźle nagimnastykować. Negocjacje rozpoczęły się latem 1988 roku. Belgowie chcieli, Busuttil także, Rabat niekoniecznie. Piłkarza zawieszono na trzy miesiące, aż do akcji wkroczył George Abela, ówczesny prezydent maltańskiej federacji, a w latach 2009-2014 prezydent Malty! Ostatecznie porozumienie udało się osiągnąć, a koszt transferu wynosił 45 tysięcy lirów maltańskich, dość mocnej wtedy waluty, w przeliczeniu na dziś to około 100 tysięcy euro.

Budowany jeszcze w czasach rzymskich, dzisiejszy Rabat zamieszkuje trochę ponad 10 tysięcy ludzi. To miejsce niezwykle klimatyczne z kolorowymi drzwiami w starych budynkach i charakterystycznymi na nich kołatkami. Jest przyklejony do Mdiny, w centrum stoi olbrzymi kościół, w jego podziemiach znajduje się Grota św. Pawła, gdzie apostoł ponoć mieszkał przez trzy miesiące po rozbiciu się jego łodzi u brzegów wyspy i którą to grotę chętnie odwiedzają kolejni papieże. Był tu Jan Paweł II, był Benedykt XVI, był papież Franciszek. 

Naprzeciw kościoła, na niewielkim placyku flankowanym ulicami św. Rity, św. Agaty i św. Pawła, zaprasza do środka Rabat Ajax F.C. Sports Bar & Grill. Mieści się na drugim piętrze pałacyku, to miejsce spotkań kibiców The Magpies (barwy, herb i przydomek jasno wskazują związki bądź fascynacje Newcastle United), ale też zwykłych turystów. Mimo dwóch mistrzostw Malty wywalczonych w latach 80., mimo licznych rozmaitych pucharów (do obejrzenia wewnątrz restauracji), mimo znanego wychowanka-legendy, Rabat Ajax nie należy do czołowych klubów. Nie ma pieniędzy takich jak Valletta, Hamrun czy Hibernians, nie ma stadionu, właściwie tylko boisko z trybunkami na 700 miejsc. Dziś piłkarze w biało-czarnych strojach występują w Maltese National Amateur League.

LUZZU I GAZZA

Luzzu to nazwa rybackich łódeczek. Jedne z najpopularniejszych na świecie widoczków z Malty przedstawiają port rybacki z Marsaxlokk z zacumowanymi ślicznymi, kolorowymi łódkami. Pachnie wokół rybami. Nawet wówczas, kiedy nie ma słynnego targu. Większość mieszkańców wioski trudni się rybołówstwem, wielu żyje z turystyki. Ci pierwsi wpływają w morze dwa razy dziennie. Chyba że akurat swój mecz rozgrywa Marsaxlokk F.C., który w obecnym sezonie plasuje się w środku stawki maltańskiej Premier League, ale w dolnej szóstce, a w lipcu odpadł w dwumeczu z Partizani Tirana w I rundzie eliminacji Ligi Konferencji. 

To południe Malty, inne niż północ. Mniej atrakcyjne dla oka, choć też z urokliwymi miejscami. Miejscowy Marsaxlokk F.C. nie należy do futbolowych tuzów na Malcie. Nie może być inaczej. W wiosce żyje około 3 tysięcy mieszkańców. Sponsorem klubu jest właściciel restauracji Mr. Fritz. Jeśli w tym lokalu jesz doradę lub okonia morskiego, pamiętaj o tym, że sponsorujesz MFC.

W 2007 roku doszło na Malcie do trzęsienia ziemi. Nie dosłownie, ale hegemonię największych klubów przełamał właśnie Marsaxlokk, zdobywając sensacyjnie mistrzostwo kraju. Niespodzianka była tym większa, że dopiero od 2002 roku klub grał w najwyższej klasie rozgrywkowej. To wtedy postawiono na transfery, kusząc zawodników mieszkaniem w ładnym miejscu, wspaniałym (ponoć najlepszym na świecie) klimatem i pieniędzmi. W zespole pojawił się między innymi znany z występów w Polonii Warszawa Litwin Donatas Vencevicius. Zatrudniano Anglików, Bułgarów, Portugalczyków, stawiano na reprezentantów Malty. Jednego transferu nie udało się jednak przeprowadzić do końca, choć było blisko – awizowano już nawet pierwszy trening z udziałem gwiazdora. Do rybackiej wioski, w styczniu 2003 roku miał przyjechać Paul Gascoigne kuszony miesięcznymi poborami w wysokości 12,5 tysiąca funtów, co z miejsca uczyniłoby go maltańskim rekordzistą. Gazza ostatecznie nie podjął rękawicy, nie skusił go nawet luksusowy apartament w St. Julian’s.

U STÓP VICTORII

Około 80 kilometrów na południe od Włoch, niespełna 300 od wybrzeży Afryki. To tam leży kamienista Malta. Warto rzucić okiem na mapę, by uświadomić sobie skalę. U góry potężny włoski but. Niżej nieduże, ale jak na maltańskie warunki ogromne włoskie wyspy – Sardynia i Sycylia. Przy nich Malty niemal nie widać. A przecież prócz głównej wyspy w archipelagu są jeszcze inne, mniejsze, niektóre niezamieszkane, a niektóre kochane (choćby za przereklamowaną mimo wszystko Blue Lagoon) jak Comino, a wśród nich ta najatrakcyjniejsza, czyli Gozo. 

Dostać się na nią najłatwiej statkiem wycieczkowym, promem, motorówką lub katamaranem. Większość turystycznych ofert przewiduje dwa przystanki na Gozo. Pierwszy, króciutki, jest w wiosce Ghajnsielem, niemal od razu po przybiciu do Mgarr Harbour. Atrakcje? Wielkie, wapienne klify, senna atmosfera wąskich ulic, liczne kościoły z najsłynniejszą Kaplicą Matki Bożej z Lourdes. To miejsce upodobali sobie niegdyś piraci, zaopatrując się w świeżą wodę po przybyciu do brzegu. Z wielu powodów, także objawień, to miejsce silnego kultu religijnego – każdego roku odbywa się tutaj około kilkunastu procesji. 

Bus wiozący turystów z portu zatrzymuje się przy restauracji, która pełni nieoficjalną (a może oficjalną?) siedzibę Ghajnsielem F.C., klubu grającego w First Division, najwyższej klasie rozgrywkowej funkcjonującej na Gozo, gdzie jest jeszcze II liga. Miejsce, do którego wchodzi się przez zabytkową bramę, ma swój klimat podkreślany czarno-białymi zdjęciami ludzi związanych z klubem powstałym blisko 100 lat temu. Ma klimat i oczywiście wiecznych klientów, często pochylonych nad szklaneczką wszechobecnego Ciska. Za budynkiem – boisko. The Blacks są siedmiokrotnymi mistrzami Gozo, w tym sezonie wiedzie im się jednak kiepsko – są na szóstym miejscu.

– To amatorzy, nie tak jak w maltańskiej Premier League – mówi kierowca busa, którego syn studiuje w Warszawie. Przedstawił się, ale imię miał trudne do zapamiętania. – Dla nas to jednak ważny klub, właściwie najważniejszy na świecie. 

Bo ludzie na Malcie, zdarza się, innego świata nie znają. Ich świat otoczony jest morzem, a futbol jest jego istotnym składnikiem. 

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 1/2025

Nr 1/2025