Schalke znów bez zwycięstwa
Dramat. Tak najkrócej, a zarazem najtrafniej określić można początek sezonu niemieckiej Bundesligi w wykonaniu Schalke. Drużyna z siedzibą w Gelsenkirchen w piątkowy wieczór w meczu przeciwko VfB Stuttgart nie zdołała zakończyć wyjątkowo niechlubnej serii, która w chwili obecnej opiewa na sześć meczów z rzędu bez zwycięstwa.
W Gelsenkirchen na tego rodzaju obrazki wciąż czekają. (fot. Reuters)
Ale to bynajmniej nie koniec problemów. Aby bowiem przypomnieć sobie ostatnie ligowe zwycięstwo w wykonaniu niebiesko-białego zespołu, należy cofnąć się w czasie do wydarzeń z… 17 stycznia, kiedy to Borussia Moenchengladbach została ograna w stosunku 0:2. Od tamtej pory jednak „Die Königsblauen” nieprzerwanie od dwudziestu dwóch bundesligowych konfrontacji nie potrafią skompletować kompletu punktów.
W pierwszej połowie meczu zdecydowanie lepsze wrażenie sprawili gracze VfB Stuttgart. Piłkarze prowadzeni przez Pellegrino Matarazzo przez dłuższą część czasu gry niemal całkowicie kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń. Konstruowane przez nich akcje ofensywne opierali w znacznej mierze na kolektywnej współpracy zespołu. Cóż jednak z tego, że prezentowana przez nich kultura gry stała na o wiele wyższym poziomie, skoro nie byli w stanie jako pierwsi objąć prowadzenia.
Uczynili to bowiem w trzydziestej minucie zawodnicy Schalke. Wówczas Amine Harit dośrodkował z rzutu wolnego w kierunku pola karnego, gdzie na piłkę czyhał wbiegający Malick Thiaw, który najpierw zwiódł pilnującego go obrońcę, a następnie mocnym i precyzyjnym uderzeniem głową na dalszy słupek wpisał się na listę strzelców. Było to pierwsze trafienie w wykonaniu 19-letniego Fina w niemieckiej ekstraklasie.
Po zmianie stron obraz gry nieco uległ zmianie. Chwilami nawet ekipa ze Stuttgartu zapędzała formację defensywną gospodarzy w kozi róg. Wyraźna przewaga Matarazzo i spółki zmaterializowała się w pięćdziesiątej szóstej minucie, kiedy to Nicolas Gonzalez w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości zamienił słusznie podyktowany rzut karny na gola wyrównującego rezultat spotkania.
W kolejnych minutach rywalizacja uległa wyrównaniu. Tak jedni, jak drudzy mieli okazję do tego, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, lecz ostatecznie nikomu ta sztuka się nie udała i na Veltins-Arenie padł jednobramkowy remis z ewidentnym wskazaniem na na stuttgartczyków. Z pewnością bardziej zadowoleni mogą być podopieczni Manuela Bauma, którzy urwali punkt w meczu z faworyzowanym przeciwnikiem. Nijak to jednak poprawiło ich beznadziejne wręcz położenie w tabeli.
Jan Broda