Rzeź niewiniątek na Camp Nou
Nie było niespodzianki w środowym starciu pomiędzy Barceloną i Osasuną Pampeluna. Faworyt odniósł pewne zwycięstwo (7:1) i raz jeszcze potwierdził, że nie składa broni w walce o mistrzostwo Hiszpanii.
Leo Messi i wszystko jasne (fot. Albert Gea / Reuters)
Podopieczni Luisa Enrique po pokonaniu w El Clasico Realu Madryt, ewidentnie poczuli krew i odzyskali wiarę w to, że mogą obronić tytuł mistrzowski. W meczu z Osasuną, Barcelona była murowanym faworytem do zainkasowania na swoim koncie trzech punktów i od pierwszego gwizdka przeszła do realizacji tego planu.
Na efekty nie trzeba było zbyt długo czekać, ponieważ już w 12. minucie na listę strzelców wpisał się niezawodny Leo Messi. Lider zespołu przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i będąc w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie dał mu żadnych szans na obronę. 1:0 i Salvatore Sirigu mógł być już pewny, że czeka go bardzo ciężki wieczór.
Kiedy w 30. minucie drugiego gola dołożył Andre Gomes, było już jasne, że Barcelonie nic złego stać się w tym spotkaniu nie może. Portugalczyk wykorzystał dobre dogranie ze skrzydła od Ivana Rakiticia i mocnym strzałem skierował piłkę do siatki.
Osasuna po zmianie stron zdobyła gola kontaktowego, który jednak na końcu wszystkich rachunków okazał się trafieniem honorowym. W 48. minucie znakomicie z rzutu wolnego przymierzył Roberto Torres, co jedynie rozwścieczyło gospodarzy i było wyrokiem na zespół z Pampeluny.
Podrażniona Barcelona podkręciła tempo, którego goście nie byli w stanie wytrzymać. Pomiędzy 56. i 67. minutą Blaugrana zdobyła cztery kolejne bramki, a na listę strzelców wpisywali się Gomes, Messi, Paco Alcacer i nawet Javier Mascherano, który pewnie wykorzystał rzut karny.
Co ciekawe, dla obrońcy Barcelony był to pierwszy ligowy gol od 2008 roku, kiedy to bronił jeszcze barw Liverpoolu. 32-latek zdobył wtedy bramkę w starciu przeciwko Reading.
Piłkarzom Enrique sześć goli ostatecznie nie wystarczyło i w końcówce dorzucili oni jeszcze jedno trafienie. W 87. minucie swojego drugiego gola, a siódmego dla drużyny dorzucił Alcacer. Barcelona była w tym momencie – dosłownie – w siódmym niebie.
Więcej bramek już na Camp Nou nie zobaczyliśmy i gospodarze mogli się po końcowym gwizdku cieszyć z efektownej wygranej i niezwykle cennych trzech punktów.
gar, PiłkaNożna.pl