Manchester United po raz kolejny musiał odrabiać straty na krajowym podwórku i ponownie udało mu się wyjść z opresji obronną ręką. Czerwone Diabły pokonały na wyjeździe West Ham United (3:1) i wywalczyły cenne trzy punkty.
Manchester United ponownie wygrał na wyjeździe (fot. Reuters)
W minionych sezonach Manchester United miał mnóstwo problemów podczas wyjazdowych starć z West Hamem i przed sobotnim meczem można były przypuszczać, że tym razem będzie podobnie.
Po pierwsze, Młoty grają od jakiegoś czasu bardzo dobrze i po trzech kolejnych wygranych zaczęły marsz w górę tabeli. Po drugie, Ole Gunnar Solskjaer wiedział, że w przyszłym tygodniu jego zespół będzie czekać jeszcze ważniejsze spotkanie w Lipsku, którego stawką będzie awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów i dlatego dał odpocząć takim piłkarzom jak Bruno Fernandes czy też Marcus Rashford.
Można było więc zakładać, że londyńczycy postawią bardziej utytułowanemu rywalowi wysoko poprzeczkę, a na Stadionie Olimpijskim obejrzymy kawał emocjonującego meczu.
West Ham zaczął z animuszem i jeszcze przed upływem dziesiątej minuty udało mu się otworzyć konto bramkowe. Znakomicie na pozycję wypuszczony został Jarod Bowen i chociaż udało mu się skierować piłkę do siatki, to jego trafienie nie zostało uznane, ponieważ sędzia liniowy podniósł w górę chorągiewkę i zasygnalizował spalonego.
Nie udało się na początku pierwszej połowy, gospodarze dopięli swego w jej końcówce. W 38. minucie Tomas Soucek wykorzystał przedłużenie piłki przez Declana Rice’a i z najbliższej odległości posłał ją do siatki.
Kilkadziesiąt sekund później powinno być 2:0 dla Młotów. Sebastien Haller znalazł się w sytuacji sam na sam z Deanem Hendersonem i chociaż udało mu się go minąć, to przed oddaniem strzału napastnik się poślizgnął. Niewiarygodne!
Po przerwie Solskjaer postanowił rzucić do boju wszystkich najlepszych piłkarzy i od razu dało to efekt. Manchester United zaczął podkręcać tempo i w 65. minucie dopadł do rywala. Jak się jednak okazało, był to początek końca West Hamu United w tym meczu.
Do remisu doprowadził Paul Pogba, który świetnie przymierzył z dystansu, a chociaż Łukasz Fabiański rzucił się w dobrym kierunku, to nie zdołał sparować strzału. Trzy minuty po tym trafieniu było już 2:1 dla gości, a tym razem polskiego bramkarza pokonał Mason Greenwood. Zawodnikom Moyesa odechciało się już gry w piłkę i na mniej już kwadrans przed końcem zostali oni skarceni po raz trzeci. Juan Mata obsłużył wyśmienitym podaniem Marcusa Rashforda, a ten będą oko w oko z Fabiański po prostu nie mógł się pomylić.
Zmiany przeprowadzone przez Solskjaera przyniosły zamierzony efekt i to rezerwowi odmienili losy spotkania na korzyść Czerwonych Diabłów.
Więcej bramek w Londynie już nie obejrzeliśmy to goście z Manchesteru mogli się cieszyć na końcu wszystkich rachunków z kompletu punktów.
gar, PiłkaNożna.pl