Jest jedną z niewielu zawodniczek, która godzi studia z grą w piłkę. Emilia Zdunek to jedna z najbardziej zakręconych reprezentantek Polski. Pomocniczka Górnika Łęczna opowiada o relacjach z Franciszkiem Smudą, tajemniczym fanie, który aktualizuje jej profil na Wikipedii, a także prywatnym blogu, na którym odsłania kulisy funkcjonowania kadry i klubu.
(fot. Paula Duda/LaczyNasPilka)
Sesja zdana, czy egzaminy dopiero przed tobą?
Akurat jestem w trakcie zaliczeń, więc trochę nauki jest. Tym bardziej że semestr był dość ciężki, większość meczów wiosennych grałyśmy na wyjeździe w dniach moich zjazdów, w dodatku nie były to bliskie podróże. Z Łęcznej jest wszędzie daleko, a z Białą Podlaską czy z Piasecznem rywalizowałyśmy jesienią, więc w zasadzie każdy wyjazd był dwudniowy. Mam jeszcze trochę czasu, aby zaliczyć resztę przedmiotów.
Na zgrupowaniu poświęcasz wolny czas na naukę?
Oczywiście, że tak. Poskładałam już materiał w całość, więc pozostało tylko wydrukować i siadać do nauki. Na pewno nie będę się nudziła.
Koleżanki i koledzy z grupy na studiach wiedzą, że grasz w piłkę?
Nie da się tego ukryć, a wszystko za sprawą… księdza dziekana. Nie byłam na jednym z zaliczeń na pierwszym semestrze i tak wyszło, że zajęcia były właśnie z dziekanem, więc musiałam iść na konsultację. Zobaczył, że jestem ze Stargardu, zapytał wprost, co robię w Lublinie. Odpowiedziałam, że gram w piłkę w Górniku i okazało się, że… dziekan jest kibicem naszego klubu i dokładnie orientuje się, iż funkcjonuje także sekcja kobieca. Na koniec rozmowy jeszcze powiedział, że trzyma mocno kciuki za zwycięstwo z Medykiem. Byłam w szoku, gdyż rzadko zdarza się, że ktokolwiek orientuje się w polskiej piłce kobiecej, a co dopiero mówić o dziekanie. Czasami dochodzi do takich sytuacji, że jak nie ma mnie na uczelni, dostaję wiadomości od znajomych, że dziekan opowiadał o moim meczu.
Musiałaś już podarować księdzu dziekanowi koszulkę reprezentacji w ramach zaliczenia przedmiotu?
Bez przesady, na pewno nie w ramach zaliczenia przedmiotu, ale na pewno prezent mu sprawię. Już przed ostatnim zgrupowaniem reprezentacji Polski zaprosiłam go na mecz z Finlandią w Pruszkowie, niestety nie mógł przyjechać, jednak przekazał bilety rodzinie i wiem, że na trybunach była obecna.
Trudno jest pogodzić naukę z grą w piłkę?
Z racji tego, że rzadko bywam na zjazdach – studiuję zaocznie, a w weekendy gramy przecież mecze – czasami pojawiają się problemy. Kiedy nie jestem na dwóch czy trzech zjazdach, potrzebuję trochę czasu, aby się znowu wkomponować, ponieważ siedzę na niektórych wykładach i kompletnie nie wiem o co chodzi.
A nie masz problemów z nieobecnościami? Przecież czasami po dwóch czy trzech minusach, wykładowcy skreślają studentów z listy.
No właśnie nie mam takiego problemu, bo wykładowcy są naprawdę wyrozumiali. Niestety rzadko tam bywam, więc później muszę nadrabiać. Ostatnio miałam przedostatni zjazd i dopiero… poznałam wykładowcę z jednego przedmiotu. Trochę słabo. Kiedy jest możliwość, abym była na zajęciach, staram się nie odpuszczać. Czasami nawet po meczu szybko się pakuję i jadę na uczelnię. A jeśli pojawiają się problemy, wiem że mam wsparcie.
Masz coś jeszcze na głowie oprócz gry w piłkę i studiowania?
Nigdzie nie pracuję, więc mogę się skupić na tym, co jest najważniejsze, czyli piłce i psychologii. Oczywiście priorytetem jest futbol, ale od kilku lat psychologia jest moją drugą miłością. Mam nadzieję, że po zakończeniu kariery, będę mogła to wykorzystać.
Nie myślałaś, aby pogodzić te dwie kwestie i zostać na przykład trenerką? W Górniku coraz lepiej działa akademia, więc etat z pewnością by się znalazł.
Kiedy byłam młodsza, strasznie mi się to podobało i nawet nie brałam pod uwagę, że nie będę trenerką. Miałam nawet tendencję na treningach czy w meczach do dyrygowania, gdyż lubię mieć wpływ na wiele rzeczy. Ostatnio jednak mi przeszło. Mam licencję UEFA B, ale przestałam myśleć o karierze trenerskiej.
Licencję trzeba co 2-3 lata odnowić, jeszcze to robisz czy dałaś sobie spokój?
Trzy lata temu miałam zajawkę na bycie trenerką, teraz nie chcę iść w tym kierunku. Ale może w przyszłości znowu zmienię zdanie?
(fot. Paula Duda/LaczyNasPilka)
Dlaczego wybrałaś psychologię?
Skończyłam studia licencjackie z wychowania fizycznego, a psychologia to drugi kierunek. Kiedy przyszłam do Górnika postanowiłam, że chcę kontynuować edukację. W Lublinie nie było jednak żadnej uczelni, która oferowała studia magisterskie z wychowania fizycznego, więc postanowiłam, że pójdę na psychologię. Wiem, że jedna z uczelni chce od nowego roku akademickiego otworzyć drugi stopień na WF, więc będę chciała również dokończyć pierwszy kierunek i obronić pracę magisterską.
Nie będzie problemów, aby to wszystko pogodzić?
Na wychowanie fizyczne poszłabym na studia dzienne, więc jakoś ogarnę. Niemniej, uczelnia nie ucieknie, jeśli nie teraz, ukończę ją za chwilę.
Masz specjalny rytuał przedmeczowy?
Nie. Po prostu po odprawie nie lubię od razu wychodzić na boisko zawsze staram się przygotować do rozgrzewki indywidualnie, a także poukładać pewne elementy w głowie i dopiero ruszam do walki.
Jesteś najbardziej zakręconą reprezentantką Polski?
Na pewno nie! Na pewno nie jestem szarą muszką, ale jeśli chodzi o reprezentacje, wolę stać za kamerą i pokazywać nasze kuluary. Niestety nie wszystko idzie do sieci przez problemy techniczne. Będziemy na pewno nad tym pracować, aby więcej materiałów wideo z naszych zgrupowań lądowało w internecie.
Śledząc twoje profile na portalach społecznościowych, wielokrotnie natknąłem się, że nawet w dniu meczu potrafisz trochę rozluźnić zespół.
W drodze do Radomia na finał Pucharu Polski napisałam post na swojego bloga. Znajomi upominali się o wpis i akurat w autokarze naszła mnie myśl, że to jest dobry moment. Wiem, że dziewczyny z Górnika regularnie czytają, więc chciałam jeszcze bardziej zmotywować zespół do walki.
Skąd w ogóle wzięłaś pomysł na prowadzenie bloga? To niezwykła rzadkość u piłkarzy i piłkarek.
Doszłam do wniosku, że poznaję tylu świetnych ludzi, wokół mnie dzieje się wiele ciekawych rzeczy i po prostu warto byłoby gdzieś to opisywać. Sam fakt, że grałam już w pięciu klubach, z których większość się rozpadła jest dla wielu osób – nawet tych niezainteresowanych piłką kobiecą – interesujący.
Jak wyglądają statystyki bloga?
Akurat tym się nie zajmuję, bo za sprawy techniczne odpowiada kolega. Nie mówił o liczbach, ale na pewno dużym sukcesem jest to, że jak wpiszesz w Google Emilia Zdunek, blog wyskakuje na pierwszym miejscu. Ale mi na tym nie zależy. Wiem, że sporo osób czyta, często dostaję wiadomości od ludzi, nawet takich, których nie do końca znam. W każdym razie – nie robię tego dla innych, ale dla siebie.
Na blogu odsłaniasz kulisy z życia Górnika i reprezentacji. Koleżanki nie mają pretensji, że napisałaś o jedno zdanie za dużo?
Po prostu pytam dziewczyn, czy mogę dodać taką historię albo zdjęcie i się na mnie nie obrażą. Nie robię nic po kryjomu. Cenię prywatność koleżanek i wiem, co mogę pokazać, a czego nie. Jeszcze nie oberwałam od żadnej z dziewczyn, chyba nie ma tragedii.
Dziewczyny zapowiadają, że założą swoje blogi?
Nikt ze mną nie rozmawiał, ale jeśli by któraś z koleżanek ruszyła z blogiem, na pewno byłabym ciekawa, jaki ma na to pomysł.
Myślałaś o tym, aby po karierze zostać dziennikarką?
Myślałam, aby zostać w piłce, ale raczej w psychologii sportu, a nie w roli ekspertki.
(fot. Paula Duda/LaczyNasPilka)
Wspomniałaś wcześniej o pozycjonowaniu bloga. Sprawdziłem, że na drugim miejscu jest twój profil na Wikipedii. Kto ci go prowadzi? Jest zaskakująco szczegółowy i cały czas aktualizowany.
To jest świetna historia. Pewnego dnia dostałam wiadomość od nieznajomego profilu, który napisał, że założył na Wikipedii hasło „Emilia Zdunek”. Oczywiście dopytał czy nie mam nic przeciwko i czy nie jestem zła, że dokładnie napisał moją biografię, która jest opisana w zasadzie od 13 roku życia.
Popełnił jakiś błąd?
Tak, jeden. Pomylił moje miejsce urodzenia.
Byłaś zaskoczona?
Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo! Nieznajoma osoba ujęła niuanse, co tydzień odświeża statystyki. Szok!
Poznaliście się już?
Nie. To jest w tym wszystkim najfajniejsze, że między nami jest tylko znajomość internetowa. Mogę powiedzieć, że mam prywatnego fana, którego nigdy nie widziałam na oczy. Wiem też, że zawsze mogę na niego liczyć – dla mnie to jest wielka sprawa. Z tego miejsca chciałabym bardzo za to podziękować. Kiedyś nawet zapytałam, dlaczego to robi. Odpowiedział, że jest moim kibicem, lubi jak gram. Coś niesamowitego!
Jesteś jedną z niewielu polskich piłkarek, która ma konto na Twitterze. Dlaczego postanowiłaś wejść i na ten portal?
Często mogę zdobyć tam informację, o której nie przeczytam nigdzie w gazecie czy na portalu. Skarbnica wiedzy. Interesuję się piłką nożną i lubię wiedzieć, co trenerzy i piłkarze mają do powiedzenia na prywatnych profilach.
Wspomniałaś wcześniej o wielu klubach w karierze, z których kilka się rozpadło. Przynosisz pecha?
To były sytuacje, na które nie miałam kompletnie wpływu, nie jestem synonimem pecha. W Szczecinie pogłoski o upadku krążyły już od dłuższego czasu i wiadomo było, że prędzej czy później to się rozsypie. W Raciborzu zdawałam sobie sprawę, że idę tam tylko na pół roku, bo za sześć miesięcy klubu nie będzie. Jedyną motywacją, która mnie trzymała w transferze do Unii, była możliwość gry w Lidze Mistrzyń. Byłam po kontuzji, nie wiedziałam, czy w przyszłości będzie mi dane jeszcze zagrać w elitarnych rozgrywkach. Rozpad w Katowicach był dla mnie niespodzianką, gdyż myślałam, że klub się wybije. Natomiast nigdy nie wpadłabym na to, że Zagłębie Lubin przestanie finansować sekcję kobiecą. Kiedy trafiłam do Górnika, dziewczyny się śmiały, że drużyna się rozsypie. Na razie wszystko jest jednak w porządku! Tyle że takich klubów jak Górnik jest bardzo mało w Polsce. Nie muszę się o nic martwić. Szeroka kadra, wypłata przychodzi na czas – wszystko jest na wysokim poziomie.
Zarówno w Górniku jak i w Zagłębiu miałaś do czynienia z zespołami męskimi, które występowały w ekstraklasie. Jak to wyglądało z twojej perspektywy?
W Lubinie wszystko funkcjonowało jak jeden organizm. Kobiety i mężczyźni mieli tego samego prezesa. W Łęcznej jest inaczej, każda sekcja ma swoje władze. Zarówno w Zagłębiu jak i w Górniku dziewczyny korzystają z tych samych pokojów i tych samych boisk co chłopaki, nie czujemy się gorzej traktowane.
Macie prywatne relacje z piłkarzami?
Głębszych przyjaźni nie ma, ale na mieście się rozpoznajemy. Z piłkarzami z pierwszego zespołu jesteśmy na „cześć”, czasami zdarzy się, że zjemy w tym samym lokalu obiad.
A z młodzieżą?
W ogóle do nas się nie odzywa. To jest dla mnie straszne, że młodzież nie potrafi się nawet przywitać.
Jak podchodzi do kobiecego futbolu trener Franciszek Smuda? Widziałem, że był na kilku meczach.
Trener Smuda jest bardzo pozytywną osobą. Zresztą Piotr Stokowiec z Zagłębia też miał z nami dobre relacje, przychodził na treningi, czasami rozmawiał. Wiem, że w Łęcznej jak byli trenerzy Szatałow i Rybarski, relacja między naszą grupą a męską była dramatyczna. Nie było opcji, aby drużyna męska i kobieca przebywały w tym samym czasie w klubie, a przecież korzystamy z tych samych gabinetów medycznych, więc wydawało się, że nie ma możliwości, aby siebie unikać. Dziewczyny nawet mówiły, że czasami po treningu nie mogły pójść na masaż. Teraz jest zupełnie inaczej. Jestem bardzo mile zaskoczona postawą trenera Smudy, sympatyczny facet. Przychodzi do nas na mecze, często rozmawia z dziewczynami rezerwowymi o tym, co jest nie tak, a co dobrze funkcjonuje. Zresztą Karolina Koch robiła u niego staż trenerski, więc chyba nie jest taki zły?
(fot. Paula Duda/LaczyNasPilka)
Niektóre z was chwaliły się zdjęciami z byłym selekcjonerem…
… mnie tam nie było i chyba już nie będę miała okazji, bo z tego co wiem, trener raczej opuści Górnik.
A widział jak wchodziłaś po schodach? Podobno nawet po tym potrafi poznać dobrego piłkarza.
Widziałam go na naszych meczach na trybunach, ale nigdy z nim nie rozmawiałam w cztery oczy.
Koledzy spadli z ekstraklasy, a wy wywalczyłyście wicemistrzostwo Polski i przegrałyście w finale pucharu. Jak to zostało odebrane w klubie?
Po finale w Radomiu pojechałam na zgrupowanie kadry, wiec nie ma mnie w klubie i nie wiem co tam się teraz dzieje. Nie potrafię się odnieść do tego, jak sekcja kobieca wyjdzie na tym, że zespół męski spadł z ekstraklasy. Będę miała porównanie za kilka miesięcy do Zagłębia, bo tam przeżyłam podobną sytuację. Kiedy chłopaki byli w I lidze, miałyśmy po prostu gorzej. W Łęcznej dziewczyny zapewniają mnie, że to nie będzie miało żadnego wpływu. Pożyjemy, zobaczymy.
Pojawiały się teksty, aby zamiast na przykład Szymona Drewniaka w środku pola, wystawić Emilię Zdunek?
Były żarty, aby wypróbować w ataku Anię Sznyrowską. Skuteczność chłopaków pozostawała trochę do życzenia, więc chciałyśmy im wypożyczyć na kilka meczów Anię.
Chodzisz na mecze męskiego Górnika?
Byłam na dwóch. Pod wodzą trenera Smudy drużyna zrobiła spory krok do przodu. Kulała tylko skuteczność…
Na koniec wróćmy do kobiecego futbolu. Co się w końcu stało z nagrodą dla najlepszej piłkarki finału Pucharu Polski?
O to trzeba zapytać Ewelinę Kamczyk. Akurat byłam na uczelni, a ona pożyczyła ten puchar, ponieważ nagrywała wideo. Po kilku godzinach dostałam SMS-a, żebym nie była zła, bo ona wszystko naprawi. Nie wiedziałam, o co chodzi, ale po chwili załapałam, że zapewne coś się stało z pucharem. Wtedy Ewelina wszystko wytłumaczyła, ale jak przyjechałam do domu, wszystko było już posklejane. Co prawda zrobiła to bardzo niechlujnie, ale z daleka nie widać. A tak poważnie, to nie trofea indywidualne są najważniejsze, a to co osiągamy z drużyną. Na pewno nie mam jej nic za złe.
Rozmawiał PAWEŁ GOŁASZEWSKI