Popis Sona w starciu z Aston Villą
Samobój, zmarnowany rzut karny i aż pięć goli. Widzowie zgromadzeni dzisiejszego popołudnia na Villa Park nie mogli narzekać na brak emocji. Z ostatecznego wyniku zadowolona może być jednak mniejszość.
Heung-min Son zapewnił Tottenhamowi zwycięstwo. (fot. Reuters)
Wykluczenie z dwóch kolejnych edycji Ligi Mistrzów spadło na Manchester City jak grom z jasnego nieba. Według oficjalnego oświadczenia, decyzja UEFA wywołała w klubie zawód. U części ich ligowych rywali wprost przeciwnie.
Owa kara oznacza bowiem, że na tę chwilę zajęcie piątego miejsca w tabeli na koniec tego oraz następnego sezonu wystarczy do udziału w najbardziej prestiżowych rozgrywkach międzynarodowych na Starym Kontynencie. Ten już wczoraj zapewnił sobie Liverpool, a na bardzo dobrej drodze do pójścia w jego ślady jest Leicester. Poza tym, chrapkę na regularne słuchanie jednego z najpopularniejszych hymnów piłkarskich ma Chelsea, Sheffield United, Wolverhampton, Everton, Manchester United, a także Tottenham. I to właśnie ostatni z wymienionych stanął dziś przed szansą na awans na piątą lokatę w stawce.
Zadanie nie jawiło się jako szczególnie trudne. Wystarczyło tylko pokonać Aston Villę, która przed pierwszym gwizdkiem sędziego zajmowała siedemnaste miejsce, a z poprzednich czterech spotkań ligowych wygrała zaledwie jedno. Boiskowa rzeczywistość okazała się jednak dla Kogutów bardzo skomplikowana.
Hugo Lloris już w dziewiątej minucie starcia musiał wyciągać futbolówkę z siatki. Los zgotowany koledze przez Toby’ego Alderweirelda był adekwatnym podsumowaniem początku widowiska, który zdominowali The Villans. Mimo to, na przerwę w lepszych nastrojach udali się goście. Najpierw winy odkupił belgijski defensor, który w efektownym stylu doprowadził do remisu, a następnie prowadzenie zapewnił przyjezdnym Heung-min Son. Koreańczyk nie wykorzystał wprawdzie rzutu karnego, lecz wobec dobitki Pepe Reina nie miał nic do powiedzenia. Była to pięćdziesiąta bramka skrzydłowego na poziomie Premier League.
W drugiej części gry Bjorn Engels, który sprokurował wcześniej jedenastkę, zapewnił Aston Villi remis, który utrzymał się aż do doliczonego czasu gry. Wtedy to sprawy w swoje nogi wziął Son, który skompletował dublet i dał gościom najpóźniej osiągnięte zwycięstwo ligowe od 2009 roku, kiedy Aaron Lennon trafił w 94 minucie. To zaś zagwarantowało podopiecznym Jose Mourinho awans na upragnione od niedawna piąte miejsce w tabeli.
sar, PiłkaNożna.pl