Przejdź do treści
Pogrom w Dortmundzie

Ligi w Europie Bundesliga

Pogrom w Dortmundzie

W Dormundzie doszło do pogromu. VfB Stuttgart nie dał tamtejszej Borussi żadnych szans. Beniaminek zwyciężył aż 5:1 i tym samym po raz kolejny potwierdził swoją wysoką dyspozycję.

Giovanni Reyna bezskutecznie próbował ratować honor BVB. (fot. Reuters)


Nie trzeba nikogo przesadnie przekonywać, dlaczego VfB Stuttgart uchodzi za rewelację bieżącego sezonu niemieckiej Bundesligi. W roli beniaminka ekipa z Mercedes-Benz Arena jest bowiem pozbawiona jakichkolwiek kompleksów i spisuje się nadspodziewanie dobrze. 

W sobotnie popołudnie podopieczni Pellegrino Matarazzo po raz kolejny potwierdzili, że ich wysoka forma nie wzięła się z przypadku. Boleśnie przekonała się o tym Borussia Dortmund, która poniosła wyjątkowo dotkliwą porażkę na własnym stadionie w stosunku 1:4.

Wydawać by się mogło, że lepiej wyglądali dortmundczycy, którzy zdecydowanie częściej byli w posiadaniu piłki. Optyczna przewaga w gruncie rzeczy była jednak dalece łudząca, ponieważ nijak nie przełożyła się na dorobek strzelecki.

Tego samego nie można powiedzieć o „Die Schwaben”. Co rusz konstruowali akcje ofensywne, co rusz gościli pod polem karnym przeciwników, wreszcie – co rusz ostrzeliwali bramkę strzeżoną przez Romana Burkiego, a przy tym byli nad wyraz efektywni.


Stuttgarczycy objęli prowadzenie w dwudziestej szóstej minucie, kiedy to Silas Wamangituka zamienił skutecznie zamienił na gola rzut karny. Odpowiedź ze strony „BVB” nadeszła tuż przed przerwą, gdy futbolówkę między słupkami w ładny dla oka sposób umieścił Giovanni Reyna.

Po zmianie stron na Signal Iduna Park doszło do egzekucji w pełnym tego słowa znaczeniu. Matarazzo i spółka aż czterokrotnie (!) wykorzystali wpisali się na listę strzelców. Duża w tym zasługa formacji obronnej „Borussen”, która popełniała błąd za błędem.

W pięćdziesiątej trzeciej minucie dublet zanotował Wamangituka. Gracz pochodzący z Demokratycznej Republiki Konga ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie strzałem z bliskiej odległości.

W sześćdziesiątej minucie Pihilipp Forster znalazł się w sytuacji sam na sam z Burkim. Niemiecki pomocnik zachował zimną krew i pewnym uderzeniem po ziemi nie dał golkiperowi Borussi żadnych szans na udaną interwencję.

Zaledwie cztery minuty później Burki już po raz czwarty był zmuszony wyciągać piłkę z własnej siatki. Tym razem w protokole meczowym w rubryce na trafienia wpisał się Tanguy Coulibaly.

Borussia usiłowała odrobić bramkowe straty, lecz brak najlepszego strzelca – kontuzjowanego Erlinga Haalanda – wyraźnie dawał się we znaki. Jedynym jasnym punktem był Reyna, który zanotował nawet dublet, jednak jego drugi gol nie został uznany ze względu na ofsajd.


Ostateczny rezultat spotkania ustalił w drugiej minucie doliczonego czasu gry Nicolas Gonzalez. Argentyńczykowi, który wyszedł jeden na jeden z Burkim, nie pozostało nic innego jaki skierować futbolówkę między strzeżonej przez niego bramki, co też właśnie uczynił.

Jan Broda

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024