Pierwsze gole Lewandowskiego w tej edycji LM
Kompletem punktów po trzech kolejkach fazy grupowej Ligi Mistrzów może chwalić się Bayern Monachium. W wyjazdowej potyczce z Red Bull Salzburg
niemiecki zespół miał kłopoty, ale i tak potrafił odnieść
bardzo efektowne zwycięstwo.
Robert Lewandowski nie zapomniał, jak zdobywać bramki w Lidze Mistrzów. Przeciwko Salzburgowi trafił dwukrotnie (foto: Reuters)
Na
początku wtorkowego meczu w Salzburgu zapachniało niespodzianką.
Zawody lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy już w czwartej minucie
nieoczekiwanie wyszli na prowadzenie. W polu karnym jeden z obrońców
Bayernu zablokował strzał Sekou Koity, jednak piłka spadła pod
nogi niepilnowanego Mergima Berishy. Niemiecki napastnik nie
zmarnował dogodnej okazji i mocnym uderzeniem z bliskiej odległości
zmusił Manuela Neuera do kapitulacji. Spóźniony w tej akcji był
Benjamin Pavard.
Bayern
otrzymał na wejściu mocny cios, po którym jednak stosunkowo szybko
stanął na nogi. Pomogli
mu w tym gospodarze, a konkretnie Enock Mwepu. W
21. minucie pomocnik
Salzburga w polu karnym sfaulował Thomasa Muellera.
Podyktowaną przez holenderskiego sędziego jedenastkę bardzo
pewnie, w swoim stylu wykorzystał Robert Lewandowski.
Dla
polskiego snajpera było to premierowe trafienie w Champions League w
sezonie 2020-21.
Jeszcze
przed przerwą goście z Monachium zdołali wyjść na prowadzenie. W
ostatnich sekundach pierwszej połowy Mueller
zagrywał w polu karnym do Corentina Tolisso. Francuskiego pomocnika
uprzedził jednak Rasmus Kristensen – duński defensor zrobił to
wybitnie pechowo, pakując piłkę głową do własnej bramki.
Mogło
się wydawać, że cała druga połowa przebiegnie pod dyktando
triumfatorów LM z ubiegłego sezonu. Tymczasem obrońcy tytułu
napotkali zdecydowany opór ze strony gospodarzy. Od 66. minuty w
Salzburgu ponownie był remis. Po
podaniu od Andre Ramalho na listę strzelców wpisał się rezerwowy
Japończyk, wprowadzony na boisko kilkadziesiąt sekund wcześniej
Masaya Okugawa.
Ostatecznie
jednak to Bayern triumfował. I to bardzo efektownie, dzięki
piorunującemu finiszowi. W
79. minucie za sprawą Jerome’a Boatenga goście wyszli na
prowadzenie, które w kolejnych minutach systematycznie powiększali.
Przy
bramce Boatenga asystował Joshua Kimmich. Również on podawał do
Leroya Sane, zanim ten w 83. minucie zaskoczył bramkarza gospodarzy.
Na
dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu gry przypomniał o
sobie Lewandowski. Polak celnie uderzył piłkę głową po podaniu
Javiego Martineza.
Już
w doliczonym czasie gry rezultat meczu na 6:2 dla Bayernu ustalił
francuski obrońca Lucas Hernandez. W końcówce goście z Monachium
pokazali ogromną moc. Red Bull Salzburg, który przez większość
spotkania dzielnie walczył z niemieckim gigantem, w ostatnich
kilkunastu minutach był zwyczajnie bezradny.
kwit,
PiłkaNożna.pl