Pięć tysięcy euro za awans, 800 euro za zwycięstwo? Tyle płaci rywal Jagiellonii. Przedstawiamy Petrocub Hincesti
Przerwanie supremacji Sheriffa Tyraspol i mistrzostwo kraju dla Petrocubu Hincesti było w Mołdawii wielką sensacją. W nagrodę za awans do fazy zasadniczej Ligi Konferencji jego piłkarze dostali prawdopodobnie po około pięć tysięcy euro.
Jarosław Tomczyk
Hincesti to niewielkie, dziesięciotysięczne miasteczko 30 kilometrów na południowy zachód od Kiszyniowa, stolicy Mołdawii. Jego Stadion Miejski ma tylko jedną trybunę oddzieloną od boiska bieżnią. Może pomieścić koło tysiąca widzów. – I tylu przychodzi jeśli zespół dobrze gra – informuje Victor Daghi, dziennikarz, były rzecznik reprezentacji Mołdawii. – W Lidze Konferencji Petrocub gra jednak w Kiszyniowie na stadionie Zimbru, bo jego obiekt nie ma licencji UEFA.
WYCOFANIE Z LIGI
Klub 25 lat temu założył Michaił Usaty, biznesmen działający głównie w branży budowlanej i paliwowej. – Petrocub to popularne w Mołdawii stacje benzynowe – kontynuuje Daghi. – Przez te ćwierć wieku klub wiele razy zmieniał szyld. Kiedy Usaty znalazł jakiegoś sponsora to dołączał go do nazwy, ale główny ciężar utrzymania spoczywał zawsze na nim. To pasjonat, potrafi być cierpliwy, nie zmienia trenerów jak rękawiczki, ale bywa też emocjonalny. W sezonie 2002-03 tak wściekł się na sędziów podczas jednego z meczów, że przywołał kapitana, kazał drużynie zejść z boiska, a potem wycofał ją z ligi! Kiedy mu przeszło zgłosił na nowo do najniższej klasy i w następnej dekadzie wrócił na najwyższy poziom.
Wiosną Petrocub po trzech wicemistrzostwach z rzędu zdobytych pod wodzą Liliana Popescu, po raz pierwszy sięgnął po mistrzostwo Mołdawii, detronizując Sheriffa Tyraspol, który tytuł zdobywał osiem razy z rzędu. – To był szok, nazywamy to mołdawskim cudem – mówi Daghi. – Sheriff dysponuje wielokrotnie większym budżetem, zarobił dużo regularnie grając w fazie grupowej europejskich pucharów. Ale w ubiegłym sezonie w Tyraspolu źle wybrali trenera i dokonali nieudanych transferów. Petrocubowi pomógł też system rozgrywek. Po sezonie zasadniczym pierwsza szóstka gra bowiem między sobą, zaczynając z zerowym dorobkiem punktowym. Sheriff na starcie trzy razy zremisował, Petrocub się oderwał, a kiedy pokonał rywala w Hincesti już szansy nie wypuścił.
MOŁDAWSKI GUARDIOLA
Oprócz mistrzostwa, Petrocub sięgnął też po krajowy puchar. Daghi podkreśla, że olbrzymi wpływ na te sukcesy miał 50-letni trener Andrei Martin, który przejął zespół u progu poprzedniego sezonu.
– Bezsprzecznie wzniósł go na wyższy poziom. To doświadczony trener, z niejednego pieca jadł chleb. Wprawdzie samodzielnie prowadził wcześniej tylko Dacię Buiucani, gdzie świetnie pracował z młodzieżą, ale bardzo dużo nauczył się jako asystent dobrych szkoleniowców w reprezentacji Mołdawii i lidze rosyjskiej. Z racji łysiny i wyników nazywamy go mołdawskim Guardiolą. Kluczową rolę odegrali dwaj gracze z Ghany, bramkarz Razak Abalora, i pomocnik David Abagna. Sprowadził ich Nana Amponsah, ghański inwestor, którego Usaty uczynił prezydentem klubu. Po sezonie doszło jednak do wielkiej awantury właściciela z prezydentem, w wyniku której Amponsah odszedł do Sportulu Selemet.
PUNKT NA WAGĘ ZŁOTA
Petrocub tymczasem potrafił skorzystać z reformy rozgrywek europejskich i startując po ścieżce mistrzowskiej zapewnił sobie miejsce w fazie zasadniczej Ligi Konferencji. Na starcie kwalifikacji Ligi Mistrzów uporał się po bezbramkowym remisie na wyjeździe i 1:0 u siebie z Ordabasami Szymkent z Kazachstanu, z którymi sporo namęczyła się rok temu warszawska Legia. Później postawił się APOEL-owi Nikozja. Przegrał na Cyprze 0:1, ale u siebie odrobił straty i miał okazje na podwyższenie. Ostatecznie skończyło się wyrównaniem i spadkiem do Ligi Europy. Tam czekał walijski New Saints. 1:0 w Kiszyniowie i 0:0 w Walii dało gwarancję fazy ligowej. Ostatecznie Ligi Konferencji, bo Łudogorec Razgrad okazał się poza zasięgiem wygrywając 4:0 i 2:1.
Początek zmagań fazy zasadniczej był dla Petrocubu nieudany. Uległ u siebie cypryjskiemu Pafos 1:4, mimo prowadzenia po rzucie karnym. – Każdy punkt w tej fazie będzie wielkim sukcesem – twierdzi Daghi. – Rywale to zupełnie inna półka, a do tego pojawił się problem wąskiej ławki. APOEL po meczu w Kiszyniowie od razu kupił Abagne, ale pieniądze trafiły do Amponsaha. Zaczęły się kartki, kontuzje, gracze nie nawykli do tak częstego grania i choć pozyskano kilku nowych piłkarzy to trener nie bardzo ma kim rotować, co odbija się na gorszych wynikach w lidze.
PREMIE
Gra w Europie oznacza dla Petrocubu pokaźny zarobek. Kwalifikacja do Ligi Konferencji przyniosła około 4,3 miliona euro. Pieniądze w skali mołdawskiej bardzo duże. Kontrakty piłkarzy Petrocubu na poziomie między tysiącem a dwoma tysiącami euro, w realiach europejskich można uznać za symboliczne. Zarabiają głównie premiami za zwycięstwa, a te w lidze wynoszą około 600-800 euro za wygrany mecz na zawodnika. Za wyeliminowanie Ordabasów było to nieoficjalnie 5 tysięcy, podobnie za ostateczną kwalifikację do Ligi Konferencji. Nic dziwnego, że minionej zimy Ioan Revenco, reprezentant kraju, przyjął ofertę Puszczy Niepołomice.
Wszystko to nie oznacza, że Jagiellonia może czuć się zwycięzcą już przed meczem. – W przerwie reprezentacyjnej zespół wygrał 2:0 sparing z rumuńską Politehniką Jassy. Znów pokazał to co jest jego największą siłą – grę kolektywną. Umie założyć pressing, grać szybko. No i po pauzie kartkowej wróci ważny obrońca Victor Mudrac. On i kapitan Vladimir Ambros, napastnik, to filary zespołu – kończy Daghi.
My, ku przestrodze białostoczan, dorzucić możemy jeszcze wspomnienie ubiegłorocznych spotkań reprezentacji Polski z Mołdawią, wyeliminowanie Legii przez Sheriff i wielkie męki Górnika Zabrze z Zorią Balti w jedynej dotąd zwycięskiej konfrontacji polsko-mołdawskiej w europejskich pucharach.