Paul Breitner dla „PN”: Chcę, by Niemcy wygrali, ale faworytem jest Hiszpania
Przyjechał do Warszawy na specjalne zaproszenie Ambasady Niemiec. Piłkarz-legenda. Wspaniały na boisku, niebanalny poza nim. Nawet oficjalna strona Bayernu przedstawiając sylwetkę zawodniczą w swoim hall of fame, pisze o nim bez ogródek: ekscentryk, rewolucjonista, bezkompromisowy buntownik, piłkarz dzielący opinię publiczną.
Zaczynał karierę jako lewy obrońca, kończył jako środkowy pomocnik. Nie wiadomo w której z tych ról był lepszy. W pierwszej został mistrzem Europy i świata, w drugiej – wicemistrzem globu. Ale akurat o tym wydarzeniu za bardzo nie chce pamiętać, bo druga lokata nigdy Paula Breitnera nie interesowała. Gdyby nie wieloletnia przerwa w grze w reprezentacji Niemiec, osiągnąłby z Die Mannschaft jeszcze więcej.
Zdobył z Bayernem pięć tytułów mistrza Bundesligi i Puchar Mistrzów. Z Realem Madryt, do którego przeszedł w 1974 roku, był dwukrotnym czempionem La Liga. – Piłka nożna jest dla mnie tylko środkiem, aby móc pomagać innym ludziom – mówił wówczas. Nawet gdy już skończył grać w piłkę, jego popularność nie malała. Nazywany Czerwonym Paulem (w pewnym momencie nie rozstawał się z książką Mao Zedonga), interesujący się filozofią, polityką, książkami i kinem (ma za sobą również przeszłość aktorską), nie wahający się wejść w polemikę z każdym. A jego sądy znaczyły i wciąż znaczą wiele.
2
Zdobył dwa złote medale. Jeden mistrzostw świata, drugi – mistrzostw Europy. Zdobywał też bramki w dwóch meczach finałowych mundiali, ale o tej z 1982 roku nie chce pamiętać.
Na szeroki wywiad z legendarnym piłkarzem zapraszamy do jednego z lipcowych wydań tygodnika „Piłka Nożna”. Natomiast specjalnie w kontekście meczu Niemcy – Hiszpania na Euro, który wielu ekspertów określiło mianem przedwczesnego finału, zagadnęliśmy go krótko również o sprawy bieżące.
Kto jest, wg pana, faworytem starcia w Stuttgarcie?
To mnie akurat specjalnie nie interesuje – mówi Breitner. – Chcę po prostu, żeby ten mecz wygrali Niemcy i chcę również, żeby to Niemcy cieszyli się w Berlinie z tytułu mistrza Europy. Natomiast… (tu Paul Breitner ścisza głos do szeptu – red.), tak, to jednak Hiszpanie są faworytami.
A na ten moment, kiedy rozmawiamy nie znając jeszcze ćwierćfinałowych rozstrzygnięć, to pana zdaniem są w ogóle dwie najlepsze drużyny turnieju?
Moim zdaniem to Hiszpania jest tą najlepszą drużyną na Euro, tyle że nie zawsze najlepsza drużyna wygrywa w ostatecznym rozrachunku, nie zawsze triumfuje w całym turnieju. Ale Ok, jest najlepsza i jest faworytem, potem chwilę nic i dopiero za nimi kilka drużyn na podobnym poziomie, jak właśnie Niemcy czy choćby Holandia.
A czy jakiś zawodnik podczas tych mistrzostw Europy zrobił na panu szczególne wrażenie?
Tak, to bezsprzecznie Nico Williams, oczywiście z hiszpańskiej ekipy.
Lewandowski zatańczył do muzyki Probierza [KOMENTARZ]
Robert Lewandowski w sprawie pozbawienia go opaski kapitana reprezentacji Polski zatańczył tak, jak mu zagrano. Został wskazany palcem przez selekcjonera jako zły kapitan kadry, zawieszając karierę reprezentacyjną, decyzję Michała Probierza jeszcze podżyrował.
Wisienka na neapolitańskim torcie. Czy Napoli nie odda już prowadzenia w Serie A?
Przed nami najbardziej pasjonująca końcówka sezonu Serie A w XXI wieku! Zarówno lider SSC Napoli (79 punktów), jak i wicelider Inter (78) do finiszu przystępują wyczerpane fizycznie i psychicznie. Oba zespoły są jednak gotowe na wykonanie tego ostatniego, decydującego kroku.
Utopia czy dystopia – Inter rzuca wszystkie siły na Champions League
Jeszcze parę tygodni temu, w czarno-niebieskiej części Mediolanu celowano w potrójną koronę i wcale nie wydawało się to utopią. Wydarzenia na przełomie kwietnia i maja sprawiły jednak, że Inter musiał poważnie zmodyfikować swoje cele na koniec sezonu 2024/2025.
Wiele lat temu popularny był amerykański film: „Jeśli dziś wtorek, to jesteśmy w Belgii”, a parafrazując tytuł i odnosząc go do naszego reprezentacyjnego napastnika Krzysztofa Piątka można powiedzieć, że: jeśli jest Piątek, to jesteśmy w Turcji.
Mecze drużyn z najwyższej ligi angielskiej w stolicy Polski przeciw Legii zawsze były wielkim świętem dla kibiców, którzy tłumnie przybywali na stadiony. Nie inaczej zapowiada się zaplanowana na 10 kwietnia potyczka z Chelsea.