Orzeł i Lis wyszarpały po punkcie
Pierwszy z trzech zaplanowanych pierwotnie na poniedziałek meczów Premier League zakończył się podziałem punktów. Starcie Crystal Palace z Leicester City nie wyłoniło zwycięzcy i obie drużyny musiały zadowolić się remisem (1:1).
Rodgers i jego piłkarze wywieźli z Londynu jeden punkt (fot. Reuters)
Piłkarze Crystal Palace przystępowali do meczu w ponurych nastrojach. Londyńczycy w ciągu kilku dni zostali rozgromieni przez Liverpool (0:7), a następnie przegrali z Aston Villą (0:3) mimo tego, że przez większość zawodów grali w liczebnej przewadze.
Goście z Leicester radzili sobie znacznie lepiej i to właśnie oni byli stawiani jako faworyt. Początek spotkania pokazał, że prognozy te nie były przypadkowe, ponieważ podopieczni Brendana Rodgersa szybko przejęli inicjatywę na boisku i narzucili rywalowi swoje warunki gry.
Po nieco ponad kwadransie Lisy powinny prowadzić, jednak Kelechi Iheanacho nie był w stanie wykorzystać rzutu karnego podyktowanego za faul Jamesa Tomkinsa. Bardzo dobrą obroną w tej sytuacji popisał się Vicente Guaita, bramkarz Palace.
Leicester City przeważało, ale niewiele z tego wynikało. Gospodarze bramkowych okazji mieli dużo mniej, ale jedną z nich byli w stanie zamienić na gola. W 58. minucie dośrodkowanie w pole karne wykorzystał Wilfried Zaha, który uderzył przy bliższym słupku i zaskoczył Kaspera Schmeichela, który powinien spisać się dużo lepiej.
Po zdobyciu gola Palace dobrze bronił i wydawało się, że może dowieźć skromne prowadzenie do ostatniego gwizdka. Goście zdołali jedna odrobić straty, a w roli głównej wystąpił Harvey Barnes, który pokonał Guaitę płaskim strzałem z dystansu.
Kolejnych bramek na Selhurst Park już nie oglądaliśmy i mecz zakończył się ostatecznie podziałem punktów.
gar, PiłkaNożna.pl