Okazje podbramkowe były, goli brak
Emocje, sytuacje podbramkowe, czerwona kartka, dramaturgia. W starciu Leeds United z Arsenalem było prawie wszystko. Prawie, bo zabrakło goli.
Mikel Arteta nie może być zadowolony z postawy swoich podopiecznych. (fot. Reuters)
Gospodarze pragnęli za wszelką cenę przerwać mini serię porażek. W minionych dwóch kolejkach ulegli Leicester City oraz Crystal Palace. Na ich korzyść przemawiał niewątpliwie fakt tego, iż za kadencji Marcelo Bielsy nigdy nie przegrali trzech kolejnych spotkań ligowych. Z drugiej jednak strony, w pięciu ostatnich potyczkach obu drużyn na Elland Road Pawie czterokrotnie nie dawały rady Kanonierom, a raz zdobyły się na remis.
Goście również mieli coś do udowodnienia. Tuż przed przerwą reprezentacyjną bezdyskusyjnie ulegli przecież Aston Villi. Mimo to, pierwsza połowa należała do ich rywali.
Ci mogli schodzić do szatni nawet przy trzybramkowym prowadzeniu. Dobrych okazji na pokonanie Bernda Leno nie wykorzystali Patrick Bamford, Raphinha, Stuart Dallas oraz Mateusz Klich. Arsenal miał w defensywie zdecydowanie więcej szczęścia niż umiejętności. W ofensywie nie posiadał ani jednego, ani drugiego.
Co gorsza, od 52. minuty zespół Mikela Artety musiał sobie radzić w dziesiątkę. Czerwoną kartkę za uderzenie przeciwnika głową obejrzał Nicolas Pepe. To piąta tego typu kara ligowa dla londyńczyków od grudnia ubiegłego roku. Żadna drużyna nie cierpiała z tego tytułu częściej.
W drugiej części gry Leeds utrzymało, a nawet powiększyło przewagę w posiadaniu piłki. Nadal niepokoiło linię obrony gości. Przełamać jej jednak nie zdołało, choć dobre okazje ku temu mieli między innymi Dallas i Rodrigo. Bamford i Raphinha trafiali natomiast w słupek.
Ostatecznie mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Pawie awansowały na czternaste miejsce w tabeli. Kanonierzy są jedenaści.
sar, PiłkaNożna.pl