Niespodzianka na Craven Cottage
Miał być spacerek, był wymagający bieg przez płotki. Liverpool podzielił się punktami z Fulham, goniąc wynik przez większość meczu.
Juergen Klopp nie tak wyobrażał sobie przebieg meczu z Fulham. (fot Reuters)
The Reds przystępowali do spotkania w roli wyraźnych faworytów. Nie dość, że obie drużyny dzieli w tabeli przepaść – gospodarze są siedemnaści, goście drudzy – to w dodatku podopieczni Juergena Kloppa nie zwykli tracić punktów w rywalizacji z beniaminkami. W minionych latach wygrali z nimi 18 kolejnych meczów.
The Cottagers nic sobie jednak z tego nie zrobili. Nie wybiegli na boisko przestraszeni, schowani, nastawieni na rozpaczliwą defensywę. Wprost przeciwnie! Byli odważni, a przy tym dobrze zorganizowani. W pierwszej połowie byli przy piłce zaledwie przez 29% czasu gry. Mimo to, oddali aż 7 strzałów (przy 4 Liverpoolu), z czego 4 celne (przy 1 rywala). Co zaś najważniejsze, zdobyli bramkę.
W 25. minucie Ademola Lookman podał do Bobby’ego Reida, a ten pokonał Alissona Beckera. Był to 18. gol, jaki mistrzowie Anglii stracili w tym sezonie Premier League. Po raz ostatni tak mizernie w defensywie radzili sobie w rozgrywkach 2014-15.
W drugiej połowie Alphonse Areola miał zdecydowanie więcej pracy. Francuz radził sobie dobrze, raz po raz notując skuteczne interwencje. Najbardziej spektakularna z nich nadeszła po uderzeniu Jordana Hendersona. Anglik nie wykorzystał sytuacji sam na sam.
Kosa trafiła na kamień dopiero w 79. minucie. Zawodnik Fulham zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym, a jedenastkę na gola zamienił Mohamed Salah. Przy tej okazji Areola mógł zachować się lepiej. Futbolówka prześlizgnęła się pod jego ręką.
Liverpool gonił, dogonił, ale nie przegonił. Rywalizacja zakończyła się remisem. Obie strony mogą czuć niedosyt.
sar, PiłkaNożna.pl