W minionych dwóch miesiącach nikt nie wygrał więcej spotkań Premier League od nich. Tylko zawodnicy Chelsea i Arsenalu zgromadzili większą liczbę punktów. Efektywność to ich pierwsze imię, drugim jest efektowność. Piłkarze Wolverhampton pojęli ideę zasianą przez Bruno Lage’a, a teraz zbierają plony.
W dniu, w którym Nuno Espirito Santo został zwolniony z Tottenhamu, jego następca na ławce trenerskiej Wilków odniósł zwycięstwo nad Evertonem. Zwycięstwo, dzięki któremu drużyna z Molineux wyprzedziła Koguty w tabeli Premier League. Zwycięstwo, które dostarczyło kolejne świadectwo tego, iż zatrudniając Bruno Lage’a Wolverhampton obrało właściwą drogę.
Zespół, który jeszcze do niedawna serwował futbol nastawiony na nietracenie goli i wyprowadzanie kontrataków, dziś rozkwita. Gra w sposób zachęcający postronnych obserwatorów do włączania telewizorów. Kibiców nigdy nie trzeba było namawiać do przychodzenia na stadion, lecz nie ma wątpliwości co do tego, że obecnie bawią się oni na nim o niebo lepiej, niż w minionych kilku latach. Ruben Neves i Joao Moutinho znakomicie rozdzielają futbolówkę w środku pola. Tercet Francisco Trincao – Raul Jimenez – Hee-chan Hwang jest w nieustannym ruchu, wymienia się pozycjami, tka kombinacyjne akcje, zapewnia i kreację sytuacji, i ich finalizację. Wszystko dzieje się płynnie i dynamicznie. Zjawiskowo.
Co istotne, nie jest to sztuka dla sztuki. Wilki osiągają bardzo dobre wyniki. Nie przegrały żadnego z minionych pięciu spotkań. Cztery wygrały. Od początku września nikt nie odniósł więcej zwycięstw na niwie Premier League, niż Wolverhampton (5). Tylko Chelsea (18) i Arsenal (17) zdobyli więcej punktów od piłkarzy Lage’a (16). Siódme miejsce w tabeli nie wzięło się znikąd. Zostało pilnie wypracowane.
Ozdobą trwającej passy ekipy z Molineux była derbowa potyczka z Aston Villą. Do 79. minuty The Villans prowadzili 2:0. Kiedy sędzia zagwizdał po raz ostatni, na telebimie ukazującym wynik widniało 2:3. Szkoleniowiec, zawodnicy i fani Wilków byli w ekstazie, reszta Villa Park przeżywała horror.
Wolverhampton charakteryzuje też imponująca, niemal laserowa precyzja strzałów. Ostatnie 39 uderzeń w meczach ligowych zaowocowało 9 trafieniami, co daje skuteczność na poziomie 23%. Jakże różni się to od sytuacji z początku rozgrywek, gdy zespół potrzebował 82 prób, by umieścić 2 piłki w siatce (skuteczność 2,4%).
Z każdym kolejnym dobrym występem Wolverhampton początek kadencji Lage’a odpływa zresztą w coraz to dalsze zakamarki pamięci. Czas, w którym Jimenez i spółka przegrali cztery z pierwszych pięciu starć bieżącego sezonu angielskiej ekstraklasy (w premierowych trzech nie zdobywając nawet bramki), jawi się jako zupełnie inna epoka. Portugalski taktyk apelował wtedy o cierpliwość i zaufanie. Jak pokazały minione tygodnie – warto było go słuchać.
Być może największym z dotychczasowych osiągnięć byłego opiekuna Benfiki jest to, iż w odległej pamięci pozostaje również fakt, że 45-latek nie mógł na razie skorzystać – i nie zrobi tego przynajmniej do stycznia – z Pedro Neto. Poukładał jednak klocki tak, że wymuszona urazem absencja najlepszego piłkarza Wilków w poprzednich rozgrywkach nie jest odczuwalna. Ba, dzięki sprawnej aklimatyzacji i umiejętnym wykorzystaniu Hwanga oraz Trincao o błyskotliwym skrzydłowym można nawet zapomnieć.
Gracze Wolverhampton przestawili się na futbol w wersji Bruno Lage’a równie szybko, jak kibice na śpiewanie o nowym szkoleniowcu zamiast o Nuno Espirito Santo. Efekt widać w tabeli Premier League. Niebawem może unaocznią go także wskaźniki oglądalności spotkań z udziałem Wilków.
Maciej Sarosiek