Miał grać w kadrze, przekreśliła go kontuzja. Wrócił silniejszy
Michał Probierz, konsekwentnie trzymający się wizji gry trzema obrońcami w kadrze, być może odnajdzie ostatni element swojej defensywnej układanki w Przemysławie Wiśniewskim. Obrońca włoskiej Spezii odbudował się po poważnej kontuzji i odważnie puka do reprezentacyjnych drzwi.
Adam Mogielski
Foto IPA/SIPA USA/PressFocus
Marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski zbliża się wielkimi krokami. Biało-czerwoni z początkiem kalendarzowej wiosny rozpoczną zmagania w ramach eliminacji mistrzostw świata. Fakt, że na zero z tyłu ostatni raz zagraliśmy prawie rok temu, przeciwko Walijczykom w finale baraży o Euro w Niemczech, oraz niestabilny grunt naszych czołowych obrońców skłania do przemyśleń na temat ewentualnych roszad w defensywie.
Ostatnia prosta
Pod znakiem zapytania stoi między innymi dyspozycja Jakuba Kiwiora, który ostatni występ na poziomie Premier League w Arsenalu Mikela Artety zanotował na początku grudnia zeszłego roku. Należy również wspomnieć o Janie Bednarku, którego kontuzja, choć przez Ivana Jurica określona niegroźną i spowodowaną zmęczeniem, zmusiła do opuszczenia boiska już w 12. minucie spotkania przeciwko Brighton. Dobre rokowania umożliwiły powrót Bednarka po zaledwie jednym spotkaniu absencji – w następnym meczu, w którym czerwona latarnia ligi zagrała z liderem z Liverpoolu, wyszedł w podstawowym składzie. Powrót okazał się jednak daleki od wymarzonych – polski obrońca ponownie został zmuszony opuścić murawę po zaledwie kilkunastu minutach gry, zakończonych groźnym starciem w powietrzu i kolizją z partnerem z drużyny, Ryanem Manningiem.
Jednym z zawodników, którzy w kontekście powołań mogą znajdować się w orbicie zainteresowań selekcjonera, jest Przemysław Wiśniewski. Możliwe, że Probierz potraktuje te eliminacje jako nowy rozdział, przedstawiając nam zawodników nieznanych wcześniej kadrze, podczas domowych meczów przeciwko Litwie (21.3) i Malcie (24.3). Trzeba zresztą przyznać, że to już specjalność selekcjonera. Pod wodzą Probierza (17 spotkań) debiutowało bowiem czternastu zawodników, co robi wrażenie, szczególnie zestawiając tę statystykę na tle osiągnięć trzech ostatnich selekcjonerów. Paulo Sousa, Czesław Michniewicz i Fernando Santos w trakcie 34 meczów wprowadzili do kadry łącznie 18 nowych twarzy. Ostatni z nich – żadnej.
Wiśniewski swego czasu znalazł się w kręgu zainteresowań Santosa, jednak premierowego – i jak dotąd – jedynego powołania z czerwca 2023 roku nie zaliczy do udanych. Bilans dwóch spotkań, jednego obejrzanego z ławki a następnego z trybun, z całą pewnością nie nasycił jego reprezentacyjnego apetytu. Kiedy kolejne powołania wydawały się jedynie kwestią czasu, a w grę wszedł również transfer do jednej z czołowych drużyn Serie A, wszystko przekreśliła koszmarna kontuzja – zerwanie więzadeł krzyżowych.
Włoska robota
Na Półwysep Apeniński przeniósł się na krótko przed 23. urodzinami. Wypływając z ekstraklasowych wód jako talent, opuścił Górnik Zabrze, którego jest wychowankiem, zacumował nad Adriatykiem i podpisał kontrakt z Venezią. Dobrymi występami na poziomie Serie B błyskawicznie zapracował na transfer poziom wyżej – już w zimowym okienku transferowym trzy miliony euro postanowiła zapłacić Spezia.
Po początkowo marginalnej roli w klubie został stałym bywalcem pierwszej jedenastki, co nie było oczywiste, zwłaszcza w obliczu zmian na ławce trenerskiej zespołu Lagunari – niecały miesiąc od podpisania przez Polaka kontraktu, dotychczasowy szkoleniowiec pożegnał się z posadą, a pieczę nad drużyną przejął Leonardo Semplici. Pod batutą 55-letniego wówczas Włocha rozegrał dwanaście spotkań w rundzie wiosennej. Najpierw dwukrotnie łapał minuty w końcówkach, a po udowodnieniu swojej wartości, wystąpił we wszystkich następnych meczach ligowych, nie zwalniając miejsca w zespole do końca sezonu.
Spezia nie zdołała utrzymać się na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, choć osiemnaste miejsce, z dorobkiem punktowym identycznym Hellasowi Verona, wystarczyło do rozegrania między obiema drużynami barażu o utrzymanie w Serie A. Ostatecznie, Spezia uległa Pawłowi Dawidowiczowi i spółce, żegnając się z najwyższą klasą rozgrywkową.
Jego nabierająca rozpędu kariera została gwałtownie przerwana przez wspomniany uraz, który wykluczył go niemal z całego sezonu 2023-24, zakończonego jedynym, 11-minutowym występem. Po nieudanym również dla klubu (osłabionego między innymi kontuzją Polaka) przetarciu na zapleczu włoskiej ekstraklasy, Wiśniewski z początkiem bieżących rozgrywek złapał wiatr w żagle, wracając do regularnych występów.
La dolce vita
W sezonie 2024-25 w Serie A zagrało jedenastu biało-czerwonych, a nie sposób pominąć jeszcze Arkadiusza Milika, wciąż leczącego uraz w Juventusie. Nieco skromniej pod tym kątem wygląda Serie B, gdzie możemy obserwować siedmiu naszych zawodników – najbardziej wyróżniającym się jest właśnie Wiśniewski. Stefano Melissano, dyrektor sportowy Spezii przyznał, że Polak jest kluczowym zawodnikiem w zespole. Prawonożny stoper to żołnierz Luki D’Angelo, włoskiego szkoleniowca trzymającego pieczę nad drużyną znad Zatoki Liguryjskiej od listopada 2023 roku.
– Radzi sobie bardzo dobrze, prawdopodobnie przeżywa swój najlepszy moment w Spezii. Po kontuzji powrócił w wielkim stylu i jest jednym z najważniejszych zawodników drużyny – ocenia Niccolo Pasta, związany ze Spezią korespondent portalu TUTTOmercatoWEB. – Znalazł swoje miejsce w fizycznej defensywie i wydaje się, że zaliczył progres dzięki swoim cechom. Wiśniewski dominuje w pojedynkach powietrznych, znacznie poprawił też prowadzenie piłki oraz wyprowadzanie jej z głębi – dodaje Włoch. Dziennikarz twierdzi również, jakoby Polakiem miały interesować się kluby z Premier League czy Bundesligi, jednak jego obecny klub niechętnie rozpatruje możliwość sprzedaż obrońcy.
Trudno jednak nie doceniać aktualnej dyspozycji Wiśniewskiego, zważając na liczby obrońcy. W tym sezonie ligowym wystąpił w 24 spotkaniach – rozegrał ponad 70 procent możliwych minut. Średnie czterech interwencji i pięciu wygranych pojedynków na mecz wyglądają naprawdę solidnie. Jego gra nogami – ze średnią 25 podań na mecz przy 76-procentowej dokładności – to co prawda nie poziom Jana Bednarka, ale wynik plasujący obrońcę Spezii w środku klubowej stawki.
Kolejną, istotną kwestią pod kątem gry Wiśniewskiego w kadrze jest jego trener. To pod wodzą Luki D’Angelo Spezia gra formacją z trzema obrońcami. Sama defensywa jest najlepszą w lidze, z jedynie 22 straconymi bramkami, a sam Polak zazwyczaj występuje na pozycji półprawego stopera, często zapuszczającego się bardzo wysoko, nawet za połowę rywala. Jego doświadczenie w grze trójką z tyłu może być istotne w kontekście jego roli w reprezentacji.