Miał być fachowcem, okazał się bajerantem
Paulo Sousa najpewniej nie będzie już odpowiedzialny za wyniki polskiej kadry. Portugalczyk w absurdalny sposób zdecydował się na ofertę jednego z brazylijskich klubów.
Paulo Sousa zdecydował się na rozwiązanie swojej umowy (fot. 400mm.pl)
Już od pierwszych dni Portugalczyk robił bardzo dobre wrażenie przed polskimi dziennikarzami oraz kibicami. Na starcie nowy selekcjoner chciał wkupić się w otoczenie, cytując słowa Jana Pawła II. Niejednokrotnie wykazywał umiejętność ładnej, motywacyjnej mowy, choć nierzadko omijał główny wątek i uciekał od konkretów. Sousa przez całą swoją kadencję zbudował solidny wuzerunek i mimo niezbyt udanych startów naszej kadry, cieszył się sympatią w środowisku polskiego futbolu. Niestety w kluczowym momencie selekcjoner wywiesił białą flagę i mimo zapewnień, że pozostaje na stanowisku, zdecydował się przyjąć ofertę brazylijskiego klubu, zostawiając kadrę na lodzie w kluczowym momencie. Tym samym całkowicie zburzył swoją dobrą reputację w polskim środowisku.
Jak zatem wyglądają liczby przy kadencji Paulo Sousy? Szału nie ma. Na 15 rozegranych meczów tylko 6 kończyło się zwycięstwem biało-czerwonych. Warto tu jednak podkreślić, że wygrywaliśmy wyłącznie z Andorą, Albanią i San Marino.
Newralgicznym punktem drużyny Sousy była obrona i to ona sprawiała największy kłopot. Drużyna straciła bramki w meczach z San Marino oraz Andorą, co uwypukla problem polskiej defensywy. Lepiej sytuacja wyglądała w ofensywie. Tam radziliśmy sobie znacznie lepiej, czego wynikiem jest dodatni bilans bramkowy w 2021 roku: 37:20. Pod skrzydłami Sousy narodzili się Adam Buksa czy Karol Świderski. Obaj napastnicy mieli pewne miejsce w zespole i możemy mówić o dobrze obsadzonej linii ataku w polskiej reprezentacji.
W dużej mierze na Sousie leży nieudany występ podczas Euro 2020. Tylko mecz z Hiszpanią można zaliczyć na plus, o starciach ze Szwedami i przede wszystkim ze Słowacją warto jak najprędzej zapomnieć. Oczekiwania wobec polskiej drużyny były znacznie większe i sztab portugalskiego trenera nie wykazał się w przygotowaniach drużyny do europejskiego czempionatu.
Największy niesmak pozostawił ostatni mecz z Węgrami w eliminacjach do Mistrzostw Świata. Polska drużyna przegrała ostatni mecz eliminacyjny, tracąc prawo rozstawienia w barażach. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że Sousa skompromitował się swoimi decyzjami i w arcyważnym meczu posadził na ławce Roberta Lewandowskiego. W późniejszych wywiadach Portugalczyk przyznał się do błędu, choć skutek był nieodwracalny. Na szczęście z pozoru Polska szczęśliwie wylosowała rywali w drabince barażowej, którzy w teorii są w zasięgu biało-czerwonych.
Niedawno Sousa udzielił długiego wywiadu redakcji Interii, zapowiadając przy tym walkę o Katar i wytężoną pracę przed meczem z Rosją. Okazało się to niczym innym, jak pustymi słowami, tak jak wyraz „odpowiedzialność”, którego Sousa chętnie używał w trakcie wypowiedzi z mediami i zgrupowań. Najwidoczniej nie do końca zdaje sobie sprawę z wagi i znaczenia tego słowa. Nikt odpowiedzialny nie zostawia drużyny w takim momencie, w którym jest teraz polska kadra. Paulo Sousa miał być zagraniczną fachurą, okazał się zwykłym bajerantem i sportowym dezerterem.
młan, PiłkaNożna.pl