Myślisz przepych, mówisz Dubaj. Jeśli jesteś obywatelem Zjednoczonych Emiratów Arabskich i masz trochę oleju w głowie, bieda cię nie dogoni. Nie jest więc łatwo pracować z piłkarzami, którzy zamiast na strzelone gole, ścigają się na ceny zakupionych zegarków.
To podobno normalne. Młodzi Arabowie przywiązują dużą uwagę do cen, metek, marek. Kto ma lepszy samochód, kupił ciuchy w bardziej ekskluzywnym butiku, nosi droższe buty, ten w szatni bryluje. Mohamed Khalfan Zayed przyjechał na zgrupowanie kadry olimpijskiej ZEA Porsche 911 Carrera, nie tylko nie mając skończonych 21 lat, ale nie mając nawet 21 meczów rozegranych na poziomie ekstraklasy ZEA. W europejskim futbolu nie do pomyślenia. Na Starym Kontynencie strumień pieniędzy jest szeroki, najpierw jednak trzeba wejść na pewien poziom sportowy. W ZEA nie do końca. Michel Sablon, od niedawna dyrektor techniczny tamtejszej federacji, jeden z twórców obecnego systemu szkolenia młodzieży w Belgii (podobne rozwiązanie ma zaimplementować w Emiratach) zwrócił uwagę, że w ZEA zarejestrowanych jest tylko 7 tysięcy piłkarzy, więc 67 miejsce w rankingu FIFA wstydu nie przynosi. Niemniej dla młodych chłopaków z bogatych rodzin piłka częściej jest rozrywką, nie myślą o futbolu w kategoriach szansy na lepsze życie. Oni już je mają. Inny świat. Nie tylko dlatego, że benzyna jest tania. Szef ekipy reprezentacji olimpijskiej ZEA Metref Alshamsi, trenerem jest Maciej Skorża, asystuje mu Rafał Janas, prowadzi również farmę, hoduje zwierzęta, sieje warzywa.
Bezzwrotna pożyczka
– Zadaliśmy mu pytanie, po jakim czasie farma stała się rentowna. Zaśmiał się: no przecież od pierwszego dnia działalności była. Przygotowałem biznesplan, pomysł się spodobał, od państwa dostałem ziemię, a od banku bezzwrotną pożyczkę na inwestycję. Obywatele Zjednoczonych Emiratów Arabskich żyją godnie, kraj dba o swoich, krzywda im się nie wydarzy – mówi Janas.
Posiadanie obywatelstwa tego państwa to przywilej dla wybranych. Przekonali się o tym nasi trenerzy. Reprezentacje ZEA mają problem z ofensywnymi zawodnikami, uznali zatem, że sporo do gry zespołu mogliby wnieść dwaj Egipcjanie i jeden zawodnik z Tanzanii. W lidze na boisku może przebywać czterech obcokrajowców w każdym zespole, a że Arabowie uwielbiają fajerwerki, cudzoziemcy w większości zajmują miejsca w formacjach ofensywnych. Zawodnicy, o których stara się polski sztab urodzili się w ZEA, wychowali się w ZEA, mają ojców, którzy są obywatelami ZEA, ale matki pochodzą z innych krajów.
– W większości państw wystarczyłoby to do posiadania obywatelstwa, ale nie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Przechodzimy przez różne procedury, mieliśmy sygnał, że będzie ok, ale na razie nie jest ok. Zabraliśmy ich nawet na nieformalne zgrupowanie, ale czy doczekamy się pozytywnego sprawy przed styczniem? Nie wiadomo – bezradnie rozkłada ręce Janas.
Styczeń 2020 ma znaczenie. Przed Skorżą postawiono cel – awans na igrzyska olimpijskie w Tokio. Na razie zespół jest w połowie drogi. W marcu odbył się tygodniowy turniej eliminacyjny. W Arabii Saudyjskiej ZEA zmierzyły się z gospodarzami, Libanem, czyli zespołami liczącymi się w Azji, oraz z Malediwami, które na razie większe sukcesy niż w futbolu odnoszą na rynku turystycznym. Wygrana w turnieju pozwoliła na awans do mistrzostw kontynentu i na dodatkową premię, wciąż jednak nie wypłaconą, bo Arabowie zawsze na wszystko mają czas, nigdzie się nie spieszą. W styczniu w Tajlandii spotka się szesnaście zespołów, zmagania potrwają trzy tygodnie. Jeśli wśród półfinalistów znajdzie się Japonia, wszyscy wezmą udział w IO. Jeśli Japonii w strefie medalowej zabraknie, wówczas do Tokio udadzą się finaliści oraz zwycięzca meczu o trzecią lokatę.
Nazwisko znaczy wiele
Skorża z Janasem w Dubaju wylądowali odpowiednio wcześnie, dostali czas, aby przygotować misję Tokio 2020 – pracę z kadrą ZEA do lat 23 rozpoczęli w marcu 2018 roku. Pierwszym krokiem była selekcja zawodników urodzonych w 1997 roku i młodszych. Tyle że Arabowie nie tylko bywają, ale z zasady są niecierpliwi. Kilka miesięcy po rozpoczęciu pracy ziemia pod Polakami zaczęła się palić. Wyniki innych reprezentacji ZEA pozostawiały wiele do życzenia, tymczasem w sierpniu odbywały się igrzyska azjatyckie w Indonezji, brał w nich udział zespół Skorży. Pierwotnie zakładano, że turniej zostanie potraktowany jako poligon doświadczalny, szansa na sprawdzenie zawodników z rocznika 97. Dwie kolejki przed zakończeniem sezonu ligowego Skorża dostał jednak komunikat, że w Indonezji nie tylko musi zagrać zawodnikami bardziej doświadczonymi (z rocznika 95 plus trzech starszych), ale też musi przywieźć dobry rezultat. Kosztowało to sztab szkoleniowy kilka nieprzespanych nocy, poświęconych na analizę zawodników. Sklecona na kolanie kadra zajęła trzecie miejsce w igrzyskach azjatyckich.
– Sukces! Ale presję wyniku czuliśmy. Gdybyśmy wówczas nie awansowali z grupy, częściej widywalibyśmy się w Polsce – jeszcze teraz nerwowo uśmiecha się Janas. – Cierpliwość nie jest tu częstą cechą. Właściciele klubów miotają się od ściany do ściany. W ekstraklasie ZEA występuję czternaście klubów, w minionym sezonie tylko w dwóch nie dokonano zmiany trenera. Niektóre wymieniały szkoleniowców cztery razy. Rekordzista poleciał już po pierwszym meczu. Żartujemy, że pobyt w ZEA to jedna wielka adventure. Nie ma sensu się napinać. Mamy do czynienia z inną kulturą, inną mentalnością ludzi, musimy to zaakceptować. W innym wypadku byśmy wytrzymali tu miesiąc. Pieniądze? Można nieźle zarobić, ale też nie tyle, co trenerzy z nazwiskami. Diego Maradona piłkarzem wielkim był, ale jako szkoleniowiec nie zaistniał na poważnie, w ZEA pracował na drugim poziomie ligowym, zwolnili go przed barażami o awans, tymczasem jego pobory… Szejkowie lubią między sobą pochwalić się szkoleniowcem z dużą futbolową marką. Nazwisko tu znaczy wiele, nie zawsze musi iść w parze z jakością pracy trenera.
Mentalność to słowo klucz. Dla piłkarzy pochodzenia arabskiego czas jest względny. Zasypianie na poranne treningi jest normą. Zwłaszcza po przyjeździe na zgrupowanie. Wynika to z trybu życia. Dni są upalne, życie toczy się w nocy, trzeba odespać. Tyle że najczęściej zawodnicy spóźnienia tłumaczą… przedłużającą się modlitwą, co zadania trenerom nie ułatwia. Bo jak tu wystąpić przeciw fundamentom? Zresztą trener nie powinien karać zawodników. A już zwłaszcza przy całym zespole, zostałoby to odebrane jako poniżenie. W pracy z arabskimi piłkarzami potrzebny jest sposób. Działanie krok po kroku, rozmowa w cztery oczy, a gdy nie skutkuje, eliminacja zgniłych jabłek destrukcyjnie wpływających na zespół. Selekcja, na którą postawił Skorża oparta była na wyborze zawodników odpowiednich pod względem piłkarskim, ale też chcących pracować, rozwijać się, myślących, co nie jest takie oczywiste, o grze poza granicami ZEA, ambitnych. Ci, dla których szatnia piłkarska była miejscem do towarzyskich pogawędek, przechwalania się świecidełkami, dla których piłka była tylko dodatkiem do wystawnego życia, miejsca w kadrze olimpijskiej nie mają. Na przykład kierowca Porsche 911 Carrera, choć on zapłacił również za krewki charakter – w sparingu z Malezją uznał, że malezyjski arbiter faworyzuje gospodarzy i rozpętał karczemną awanturę na boisku.
Rytm życia
Słuszność drogi obranej przez duet Skorża – Janas potwierdził Bert van Marwijk, od niedawna selekcjoner dorosłej reprezentacji ZEA, powołując sześciu zawodników z kadry olimpijskiej. W sumie pod lupę szkoleniowca, wicemistrza świata z Holandią z 2010 roku, trafiło dwunastu zawodników z zespołu wyselekcjonowanego przez polskiego trenera. Od 13 do 22 lipca obie reprezentacje wezmą udział, poza terminem FIFA, we wspólnym zgrupowaniu w Austrii. Z punktu widzenia europejskiego byłoby to niemożliwe. Większość ligowych klubów z ZEA w tym czasie w Europie będzie przygotowywało się do startującego we wrześniu nowego sezonu, reprezentacje mają jednak priorytet – we wrześniu, w terminie FIFA, Skorża również dostanie pięć dni ekstra na pracę z drużyną, zespół wyjedzie do Austrii lub Holandii. Zresztą zawodnicy nie otrzymują tak zwanego startowego, w drużynach narodowych nie zarabiają kasy, jeśli już, to w postaci premii za na przykład awans do dużego turnieju. Tyle że jeśli pieniądze mogą skrócić dystans między reprezentacjami ZEA a czołówką Europy, to tylko pod względem częstych zgrupowań i treningów w komfortowych warunkach.
Przed lipcowym wyjazdem do Austrii sztab szkoleniowy nie pracował z zawodnikami od marca, gdyż ze względu na napięty kalendarz rozgrywek krajowych nie można było zorganizować żadnego dodatkowego zgrupowania. Czerwcowy termin FIFA z kolei nie został wykorzystany, gdyż akurat trwał ramadan i nikt nie planował meczów reprezentacji w tym czasie. W krajach arabskich religia często wyznacza rytm życia. Godziny rozpoczęcia ligowych meczów w ZEA niekiedy planowane są tak, aby czas na modlitwę przypadał dokładnie w ich przerwach. W poprzednim sezonie ramadan nałożył się na dwie ostatnie kolejki sezonu ligowego, mecze rozpoczynały się nawet o godzinie 23, czyli po pierwszym posiłku zawodników, który mogli spożyć po zapadnięciu zmroku. W ogóle nawyki żywieniowe tamtejszych piłkarzy są… trudne do okiełznania. Tłuste, ostre mięso zazwyczaj wygrywa z dietą pudełkową.
– Nie do końca jasna sytuacja jest też ze służbą wojskową. Zawodnicy z naszej reprezentacji są w wieku poborowym, ale jedni trafiają w kamasze lutym, inni w czerwcu, kolejni w listopadzie i tak dalej. Nie wiadomo o co w tym chodzi – drapie się po głowie młody Janosik. – Przed każdym zgrupowaniem zastanawiamy się, kto na nim ostatecznie się pojawi, a kogo przejmie armia. W zeszłym roku lecieliśmy na zgrupowanie w Holandii, mundurowi zgarnęli nam zawodnika tuż przed wejściem do samolotu. Chłopak musiał dokończyć służbę wojskową. Co do religii natomiast, nikt nie piętnuje nas za to, że jesteśmy katolikami. W Dubaju jest kościół katolicki, raz w miesiącu msza prowadzona jest w języku polskim. Bierzemy w niej udział. Różnica jest taka, że odbywa się w piątek, który jest dniem wolnym, w niedzielę Arabowie normalnie pracują. Emiraty są bardziej europejskie niż Arabia Saudyjska, w której kiedyś pracowaliśmy. Jest tu bezpiecznie, obcokrajowcy nie muszą mieszkać w przeznaczonych dla nich osiedlach odgrodzonych murem od świata. W Arabii nie było kin, żona nie mogła prowadzić samochodu, na ulicy musiała zasłaniać twarz. W Dubaju widok skąpo ubranych kobiet na ulicy jest naturalny.
Gruba ryba
Skorża do ZEA zabrał rodzinę, podobnie jest z Wojciechem Ignatiukiem, który odpowiada w sztabie kadry olimpijskiej za przygotowanie fizyczne, a wcześniej pracował w Katarze. Janas na taki krok się nie zdecydował. Córka w tym roku kończyła szkołę podstawową, żona pracuje, nie było sensu wywracać ich życia do góry nogami. Zwłaszcza że podejmując pracę w krajach arabskich, nie wiesz czy wrócisz za miesiąc, pół roku czy zostaniesz dłużej.
– Czym innym jest podpisanie umowy, a czym innym wytrwanie. Odwiedzamy się jednak regularnie. Raz na trzy miesiące spędzamy razem dwa tygodnie. Żyjemy na dwa domy. Taka robota, gdybym chciał wszędzie zabierać córkę, zaliczyłaby już z siedem szkół – rozsądnie zauważa Janas. Zanosi się jednak, że Boże Narodzenie i Nowy Rok spędzą osobno, będzie to bezpośredni czas przed styczniowym turniejem o awans na IO. Nic więcej jednak w temacie zgrupowania nie wiadomo, bo po pierwsze takie sprawy w ZEA załatwiane są nie za pięć, ale za jeden dwunasta (rozpoczynający się za kilka dni obóz Austrii również nie jest dopięty na ostatni guzik), po drugie – losowanie grup turnieju mistrzostw Azji odbędzie się dopiero pod koniec września, a dopóki Skorża nie pozna rywali, nie ma mowy o wyborze sparingpartnerów.
Sztab szkoleniowy olimpijskiej reprezentacji ZEA składa się z trzynastu osób, licząc z kucharzem i dietetykiem. Federacja dysponuje własnym ośrodkiem treningowym. Dwa boiska trawiaste, jedno ze sztuczną nawierzchnią, hala, boisko do piłki plażowej, hotel na miejscu, choć ze słabą bazą noclegową, siłownia. Brakuje basenu, być może dlatego, że Arabowie często nie potrafią pływać. Prezydent federacji Marwan Bin Ghalita to człowiek polityki, częściej można zobaczyć go w telewizji niż w siedzibie organizacji. Gruba ryba, „Arabian Business” umieścił go na liście stu najbardziej wpływowych Arabów w 2018 roku, obok między innymi Mohameda Salaha. W federacji niczego nie brakuje. Ceny wynajmu mieszkań w Dubaju są horrendalne, ale koszty apartamentów polskich trenerów pracodawca wziął na siebie. Zresztą, patrząc z polskiej perspektywy, życie w ZEA jest drogie. Wyjazdy na mecze nie są dalekie, najdłuższa podróż trwa półtorej godziny, tyle że naszpikowanymi radarami autostradą. Trzeba uważać na ograniczenia prędkości, najniższy mandat to w przeliczaniu na naszą walutę tysiąc złotych. O tym, czy miałeś pecha i zrobiono ci zdjęcie dowiesz się z aplikacji w telefonie. Dobrze, że przynajmniej ZEA honorują prawo jazdy z Unii Europejskiej. To oszczędziło polskim szkoleniowcom kłopotów. Nie może tego samego powiedzieć o sobie marokański trener bramkarzy w sztabie Skorży, on musiał przejść przez kurs i zdać egzamin na odpowiednie papiery w ZEA.
– Wyczytałem, że trzydzieści procent wszystkich dźwigów na świecie, stoi w Dubaju. Niesamowite – mówi Janas. – Architektonicznie miasto jest piękne, ale można tu spotkać niedokończone budowy drapaczy chmur, ich szkielety straszą. Aby kupić alkohol w sklepie, trzeba otrzymać pozwolenie od pracodawcy. My nawet nie staraliśmy się, prohibicja nam nie zaszkodzi. Ligowy futbol jest nieco taktycznie nieuczesany, ale podoba mi się kreatywność zawodników w trzeciej strefie boiska. Gdy przychodzi czas na wykończenie akcji, mają inwencję, nie boją się pojedynków, szukają dryblingu. Wrażenie też robi szacunek miejscowych ludzi do starszych. Widać go na każdym kroku, na ulicach, w samolotach. Rodziny często żyją w domach wielopokoleniowych. Mamy w drużynie chłopaka, który ma trzydzieścioro troje rodzeństwa! Dla Arabów ważna jest hierarchia, koło prezydenta federacji mogą usiąść wyłącznie określone osoby. Jako trenerzy jesteśmy przez piłkarzy szanowani.
Być może dlatego Skorży łatwiej przyszło odrzucenie propozycji Lecha Poznań, kiedy kilkanaście tygodni temu namawiał go na powrót do Polski.
PRZEMYSŁAW PAWLAK
TEKST UKAZAŁ SIĘ W OSTATNIM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”