LM: Demonstracja siły obrońców tytułu
Różnica klas. Tak najkrócej, a jednocześnie najtrafniej można określić to, co działo się podczas meczu pomiędzy Chelsea i Juventusem w hicie 5. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów. „The Blues” w pełni zasłużenie odnieśli zwycięstwo 4:0. Nawet dobrze dysponowany Wojciech Szczęsny nie mógł zatrzymać pokazu siły obrońców tytułu.
Od pierwszego gwizdka sędziego to piłkarze Chelsea dyktowali przebieg boiskowych wydarzeń. „The Blues” nieustannie mocno naciskali na „Starą Damę”, która nie miała zbyt wiele do powiedzenia, a jej poczynania na murawie ograniczały się wyłącznie do bronienia dostępu do bramki.
Objęcie prowadzenia przez obrońców tytułu było tylko kwestią czasu. Na gola publiczność zgromadzona na wypełnionym po brzegi Stamford Bridge czekała do 25. minuty. Wtedy właśnie w zamieszaniu w polu karnym po rzucie rożnym najlepiej odnalazł się Trevoh Chalobah, który z bliskiej odległości huknął tuż pod poprzeczkę.
Konieczność odrabiania strat podziałała motywująco na podopiecznych Massimilliano Allegriego. Ale tylko na chwilę. Finalnie bowiem stać ich było jedynie na strzał Alvaro Moraty, który wprawdzie minął bramkarza, lecz w ostatniej chwili Thiago Silva ofiarnie wybił futbolówkę niemalże z linii bramkowej.
Poza tym wyjątkowym epizodem obraz gry już do końca nie uległ zmianie. Dominacja Chelsea nie podlegała jakiemukolwiek zakwestionowaniu przez bezradny Juventus. W drugiej połowie Thomas Tuchel i spółka ostatecznie przypieczętowali swoje w pełni zasłużone zwycięstwo.
Dwa zabójcze ciosy zostały wyprowadzone w krótkim odstępie czasu – 56. i 58 minucie. Najpierw przez nikogo nie niepokojony w polu karnym Reece James piekielnie mocnym uderzeniem zmusił do kapitulacji Wojciecha Szczęsnego, a chwilę później bramkarz reprezentacji Polski musiał znowu wyciągnąć piłkę z własnej siatki, tym razem po strzale Calluma Hudsona-Odoia, który skutecznie sfinalizował zespołową akcję rozmontowującą szyki obronne rywali. Dzieła zniszczenia w doliczonym czasie gry dopełnił Timo Werner.
Zresztą, nawet mimo wpuszczenia aż czterech trafień, występ Szczęsnego trzeba określić jako dobry, bowiem gdyby nie jego liczne interwencje, „Stara Dama” niewątpliwie poniosłaby porażkę w jeszcze bardziej upokarzającym rozmiarze. Polak z pewnością był jedną z wyróżniających się postaci w szeregach zespołu ze stolicy Piemontu.
W taki oto efektowny i efektywny sposób Chelsea na kolejkę przed końcem zmagań grupowych awansowała na fotel lidera grupy H. Choć Juventus ma identyczny dorobek punktowy, to za sprawą korzystniejszego bilans bezpośrednich meczów to „The Blues” cieszą się z pierwszego miejsca, jakże istotnego w kontekście losowania par 1/8 finału. Dzięki temu londyńczycy są zależni sami od siebie. Jeśli w ostatniej serii gier za dwa tygodnie pokonają rosyjski Zenit, co – biorąc pod uwagę ich formę – nie powinno być dla większym problemem, wówczas będą rozstawieni w fazie pucharowej.
jbro, PilkaNozna.pl