Lewandowskiego zwykły dzień w pracy
Szybko, łatwo i przyjemnie – właśnie tak wyglądał mecz w wykonaniu Bayernu Monachium przeciwko Arminii Bielefeld. Aktualni mistrzowie Niemiec ograli beniaminka 4:1. Niezastąpiony Robert Lewandowski dwoma trafieniami i jedną asystą.
Lewandowski bynajmniej nie przestaje imponować boiskową efektywnością. (fot. Reuters)
Niemal nieprzerwanie od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego Daniela Sieberta gracze Bayernu byli stroną dominującą w. Podopieczni Hansa-Dietera Flicka nieporównanie częściej byli w posiadaniu piłki, gościli pod polem karnym przeciwników, wreszcie – strzelali gole.
Worek z bramkami został otwarty już w ósmej minucie gry. Wówczas Thomas Mueller okazał się lepszy w pojedynku sam na sam ze strzegącym dostępu do bramki Stefanem Ortegą.
W dwudziestej szóstej minucie prowadzenie Bawarczyków podwyższył nie kto inny jak Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji Polski popisał się mocnym i precyzyjnym strzałem na wysokości szesnastego metra.
Chwilę przed końcem pierwszej połowy Lewandowski znów wpisał się na listę strzelców. Polskiemu snajperowi sprzyjało szczęście: piłka po jego uderzeniu odbiła się rykoszetem od jednego z defensorów Arminii, co uniemożliwiło bramkarzowi skuteczną interwencję.
Czwarta (i ostatnia dla Bayernu) bramka padła w pięćdziesiątej pierwszej minucie. Lewandowski dośrodkował z prawej strony boiska w kierunku wbiegającego w pole karnego Muellera, któremu nie pozostało nic innego, jak z bliskiej odległości dopełnić formalności.
Arminia zdołała zdobyć honorowe trafienia. Uczynił to w pięćdziesiątej ósmej minucie Ritsu Doan, który w efektowny sposób sfinalizował szybko przeprowadzony kontratak po dziecinnie prostej stracie graczy Bayernu.
Jan Broda