Legia na autostradzie, Białystok czeka na Ajax, a Kraków na kolejną niespodziankę
Europejskie puchary w wykonaniu polskich drużyn w poprzednim tygodniu przyniosły potężną dawkę emocji. Były momenty piękne, były tragiczne, były również kompromitujące. W czwartek trzy pozostałe na placu boju przystąpią do decydującej rundy zmagań.
Zbigniew Mucha
Jeśli można mówić o rozczarowaniu, to oczywiście w pierwszym rzędzie słabością Jagiellonii. To nie krytyka, to stwierdzenie przykrego faktu, że dość przeciętna europejska drużyna, czyli Bodo/Glimt, rozwałkowała mistrza Polski. Oczywiście, pełna zgoda co do tego, że Jaga zbiera frycowe, że dopiero krzepnie i nabiera europejskiego otrzaskania, jednak można było się spodziewać mimo wszystko ciut więcej emocji. Tak czy inaczej, Jaga jeszcze powalczy o Ligę Europy, choć konfrontacja z Ajaxem może być równie przykra jak z Bodo/Gimt. To już nie jest wielki Ajax, ani nawet duży Ajax, jednak wystarczająco mocny, by poradzić sobie z mistrzem Polski.
Pytanie czy drużyna Adriana Siemieńca zdoła się pozbierać po dość przykrym tygodniu, kiedy cztery bramki zaaplikowali jej nie tylko Norwegowie, ale również piłkarze Cracovii. W każdym razie na mecz z amsterdamczykami wyprzedane zostały wszystkie wejściówki – to znak, że magia klubu Johana Cruyffa wciąż działa oraz że kibice Jagi wciąż wierzą.
Obowiązek Legii
Niezależnie od wyniku konfrontacji z Ajaxem, mistrz Polski jesienią pokaże się w pucharach, bo ma zapewnione miejsce w Lidze Konferencji. Podobnie jak Legia. Oczywiście nie w teorii, bo przed warszawianami jeszcze jedna przeszkoda, ale bądźmy poważni – Legia ma obowiązek dwumecz z kosowską Dritą (zespół słabszy od Llapi, które odprawiła przecież niedawno Wisła) przechylić na swoją korzyść. To niemal jak rzut karny bez bramkarza na linii. Można się oczywiście pomylić, przenosząc piłkę nad poprzeczką, ale to raczej mało prawdopodobne. Legia jest na autostradzie do jesiennych pucharów. Natomiast tak samo jak awans z Broendby trzeba docenić, to słabą grę Legii, zwłaszcza w pierwszej połowie, napiętnować. A najmocniej zachowanie Goncalo Feio. Może Portugalczyk mówić co chce, może budować narrację, która spodoba się pewnie wielu kibicom – o tym, że goście ze wzgardą patrzyli na Legię, że próbowali ją poniżać, że on jest gotów życie zaryzykować, by bronić Legii, itd., itp., ale fakt jest taki, że go poniosło. Że zachował się irracjonalnie i obciachowo.
Szczęśliwie, trener Feio ochłonął, wydał oświadczenie, przeprosił. Trzeba mieć nadzieję, że szczerze. UEFA jednak nie darowała – ukarała go jednym meczem dyskwalifikacji w zawieszeniu na rok.
A teraz ciekawa historia… – Dariusz Mioduski wkurzył się Goncalo Feio. Pamiętajmy, że Mioduski prowadzi interesy z Duńczykami. W Książenicach koło ośrodka Legii ma zamiar budować „zielone miasteczko”, gdzie inwestorami są właśnie Duńczycy, więc jemu szczególnie zależy na dobrych relacjach z władzami tego kraju – powiedział niedawno Kuba Majewski w podcaście „Warszawski Sport”.
Ano właśnie.
Dokładanie punktów
O tym zaś co wydarzyło się we Wrocławiu, zabrakło by tu miejsca, by pisać. Zwłaszcza o tym, co wyczynił sędzia. Takie mecze zdarzają się bardzo rzadko. Wielkie brawa dla Śląska i Jacka Magiery – skazywani na klęskę, byli o włos od sensacji. Mecz-horror, w którym zdarzyło się tak wiele, jeszcze wcale się nie skończył. Śląsk zapowiada dogrywkę, złożenie protestu do UEFA w związku z pracą arbitra. Protest oczywiście nic nie da, ale w sumie lepiej protestować i postępować w ten sposób, niż tak jak Feio.
Śląsk odpadł definitywnie z pucharów jako pierwszy, ale kolejne punkty do rankingu UEFA dorzucił. Punkty też dokładają ci, na których nikt nie liczył, a więc pierwszoligowcy z Krakowa – Wisła uzbierała ich już tyle co Lech i Pogoń w poprzednim sezonie.
Piękna historia trwa
W Trnawie nie musieli przegrać, lecz skoro przegrali, ich szanse na awans oceniano iluzorycznie. Tymczasem zagrali w rewanżu z taką pasją, odwagą i determinacją, że wyrzucili Spartaka za burtę. Było troszeczkę, bo zachowując jednak proporcje, jak przed laty, kiedy Wisła Oresta Lenczyka załatwiła Saragossę.
„My tego meczu nie przepchnęliśmy. My byliśmy po prostu lepsi” – napisał Jarosław Królewski. To prawda, byliście. Teraz Cercle, pewnie znów nikt na Wisłę nie liczy. Ale skreślać ją zawczasu byłoby głupotą. Ona nic nie musi, dlatego może tak wiele.
Faworytem nie będzie, nawet jeśli Belgowie przyjadą osłabieni brakiem wytransferowanego w ostatniej chwili do Cardiff City, swojego podstawowego stopera – Jespera Dalanda. Wisła już napisała piękną historię. Oceniając na trzeźwo, szczęśliwego epilogu trudno się spodziewać, choć nie takie cuda w pucharach się działy.
Obowiązkiem Legii jest pokonanie Drity. Jeżeli Jagiellonia pokona Ajax po tym jak się ostatnio słabo prezentuje to będzie niespodzianka i tak samo jak Wisła wygra z Cercle Brugge. W piłce niespodzianki się zdarzają…. ale nase zespoły muszą grać znaczne lepiej.
Jagielonia ma doświadczenie grania w europejskich pucharach przecież już w 2012 wystepowała w nich ,to ile jeszcze lat beda potrzebować by okrzepnąc na euopejskich ”salonach”…