Kulisy finały LM: Kosmiczna Barcelona, ale i Juve było wielkie
9 lipca 2006, Berlin, Olympiastadion. Po dramatycznym boju zakończonym konkursem rzutów karnych reprezentacja Włoch okazuje się lepsza w finale mistrzostw świata od Francji. Łzy szczęścia spływają po policzkach Gianluigiego Buffona i Andrei Pirlo, dziś piłkarzy Juventusu, którzy powrócili do stolicy Niemiec po prawie 9 latach. Znów na finał, tym razem Ligi Mistrzów z Barceloną, gdzie rywal uchodził za zdecydowanego faworyta. Po meczu świat obiegają obrazki z płaczącym Pirlo. Przegranym, ale Juventus mocno postawił się piłkarskim kosmitom.
O berlińskim finale będzie się jeszcze długo mówiło (foto: G.Wajda)
Finał Juventus Turyn – FC Barcelona w obiektywie PN (galeria) – KLIKNIJ!– W każdym finale obie drużyny mają po 50 procent szans na zwycięstwo, tym razem jest troszkę inaczej, bo Barcelona jest faworytem – mówił przed meczem Gianluigi Buffon, bramkarz Starej Damy i kadry Italii. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że ekipa Luisa Enrique upora się z Juventusem, który w półfinale wyeliminował Real Madryt. Podopiecznych Massimilliano Allegriego denerwowały opinie, że doszli do finału niezasłużenie i mieli rację. – Juventusowi nikt tego finału za darmo nie dał, musiał przejść tak jak Barcelona wszystkie szczeble. Kapitalnie prezentował się w obronie, a w każdej formacji ma zawodników światowej klasy – stwierdził były reprezentant Polski, uczestnik finałów MŚ 2002, 2006 i Euro 2008, Jacek Bąk.
(…)
Liczby nie kłamiąJuventus miał w Berlinie kurczowo się bronić i wyprowadzać zabójcze kontry. Tak przewidywano, ale zespół Allegriego szybko stracił gola, a do Berlina nie przyjechał z nastawieniem gry na utrzymanie wyniku. – Bronić się z Barceloną, która ma w składzie Messiego? Nonsens – krótko skwitował Buffon. Po stracie gola i wyrównującym trafieniu Alvaro Moraty (z dedykacją dla kibiców Realu Madryt) Stara Dama przycisnęła armadę Luisa Enrique i została skarcona zabójczymi kontrami. Wykończyli je gwiazdorzy z Ameryki Południowej – Urugwajczyk Luis Suarez i Brazylijczyk Neymar. Leo Messi nic nie strzelił, ale po jego uderzeniu w 68 minucie skutecznie poprawiał Suarez. – Dla mnie to była formalność, Leo zrobił całą robotę – skromnie na temat kolegi z ataku marzeń wypowiedział się reprezentant Urugwaju, wielki nieobecny Copa America 2015 w Chile.
Z Berlina Grzegorz WAJDA i Jaromir KRUK
Całą korespondencję można znaleźć w najnowszym numerze Tygodnika „Piłka Nożna”