Krótka kołdra. Lech ruszył w kolejny maraton
Piłkarze Lecha rozpoczęli czwarty jesienny maraton z rozgrywaniem spotkań co trzy dni. Jak tym razem Kolejorz wypadnie w tym biegu?
Drużyna Dariusza Żurawia (na zdjęciu) w tym sezonie wygrała tylko dwa spotkania ligowe na dziewięć możliwych. W normalnych warunkach można byłoby mówić, że Kolejorz jest w kryzysie, bo nie potrafi regularnie punktować za trzy na krajowym podwórku. Ten sezon jednak nie jest normalny, bo Lech przebiegł przez eliminacje i zameldował się w fazie grupowej Ligi Europy, dlatego ma znacznie większy margines błędu w rozgrywkach ligowych.
Pierwszy maraton, który rozpoczął się w połowie sierpnia i trwał do końca wakacji można uznać za przeciętny. Kolejorz bez większych problemów wyrzucił za burtę Valmierę z eliminacji LE, a Odrę Opolę z PP. W lidze jednak szału nie było, bo porażka w Lubinie i remis przy Bułgarskiej z Wisłą Płock to nie są wyniki, które można uznać za zadowalające. We wrześniowo-październikowym biegu udało się wygrać trzykrotnie w Europie i dwa razy (na trzy przypadki) w lidze, więc było w zasadzie bezbłędnie. Problem pojawił się w drugiej połowie października.
Kolejorz ostatni raz zwyciężył 4 października – w Gliwicach z Piastem. Później przyszła porażka z Jagiellonią w Białymstoku, uratowany remis z Cracovią w Poznaniu oraz tradycyjna porażka w końcówce z Legią przy Łazienkowskiej. Z kronikarskiego obowiązku nadmienimy jeszcze tylko wyeliminowanie Znicza Pruszków w PP. W lidze udało się zdobyć zaledwie jeden punkt, więc niezależnie od klasy rywali jest to wynik bardzo słaby.
Lech ma olbrzymi problem z pogodzeniem gry na trzech frontach. Strata do czołówki w PKO BP Ekstraklasie jest już dwucyfrowa i nic nie wskazuje na to, aby Raków i Legia za chwilę miały wpaść w jakiś kryzys i lawinowo gubić punkty. Niedzielne starcie z częstochowianami pokazało, że kiedy Kolejorz wejdzie na najwyższe obroty, to jest w stanie zepchnąć do defensywy każdego przeciwnika w Polsce. Spotkanie w Warszawie oraz ostatnie w Poznaniu pokazały jednak, że piłkarze Żurawia grają zrywami – potrafią kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut przespać, by później wrzucić wyższy bieg, przejąć inicjatywę, strzelić gola albo kilka, ale w końcówce znowu wkrada się rozprężenie. Lechici stracili po 76. minucie aż pięć bramek w lidze. W niedzielę demony znowu wróciły – akcja Daniela Szelągowskiego wyglądała jak slalomowy zjazd narciarza alpejskiego pomiędzy tyczkami. Obrońcy i pomocnicy Kolejorza myślami chyba byli już przy czwartkowym starciu ze Standardem Liege, bo nie podjęli nawet próby zatrzymania młodzieżowca.
Do końca roku Lech rozegra jeszcze osiem spotkań, a rozgrywki kończą się w weekend 19-20 grudnia, więc Kolejorz znowu będzie grał systemem co trzy dni. Jakie straty poniosą poznaniacy?
PAWEŁ GOŁASZEWSKI