Kopciuszek chce zabalować na uczcie
Kiedy patrzyliśmy po fazie grupowej na drużyny, które zakwalifikowały się do 1/8 finału, to zdecydowanie najmniejsze wrażenie robiła na nas Atalanta Bergamo. Od dzisiaj wiemy, że lekceważenie Papu Gomeza i spółki nie jest dobrym pomysłem, a przekonała się o tym Valencia, która wyjechała z Italii z bagażem czterech goli.
Z jednej strony wielkie wrażenie robił poprzedni sezon w wykonaniu drużyny z Bergamo. Trzecie miejsce w Serie A, gdzie Atalanta ustąpiła tylko Juventusowi i Napoli, to wielki wyczyn jak na możliwości tego klubu. Z drugiej wciąż mieliśmy w pamięci nieudany start w eliminacjach Ligi Europy w sezonie 2018-19 czy chociażby wpadkę w fazie grupowej LM w Zagrzebiu, gdzie Dinamo zlało Włochów 4:0.
Po przydzieleniu par 1/8 finału Champions League, najmniejsze wrażenie robił zdecydowanie mecz pomiędzy Atalantą, a Valencią. Z jednej strony czwarta siła Serie A, z drugiej siódmy zespół Primera Division – brzmi jak scenariusz na kiepskie spotkanie. Na szczęście te wszystkie czarne myśli szybko zostały wybite z głów. Już w 16. minucie błysnął kapitan gospodarzy Alejandro Gomez, który przebojowo wszedł w pole karne i dograł do Hansa Hatboera, który tylko dopełnił formalności. Był to pierwszy gol w historii Atalanty w fazie grupowej Champions League.
Valencia została brutalnie wybudzona ze snu i szybko chciała zabrać się do odrabiania strat. Zaczęła powoli stwarzać sytuacje pod bramką Atalanty, ale brakowało konkretów. Najbliżej był Ferran Torres, ale piłka po jego strzale tylko odbiła się od słupka.
Nietoperze nie potrafiły wyprowadzić mocnego ciosu, za to same zostały skarcone przed przerwą po raz drugi. Josip Ilicić otrzymał podanie tuż przed polem karnym od Mario Pasalicia, przyjął piłkę i pięknym mocnym uderzeniem z 16 metrów podwyższył wynik spotkania. Słoweniec rozgrywa aktualnie najlepszy sezon w życiu. Gol z Valencią był jego pierwszym trafieniem w Lidze Mistrzów, a 16. w tym sezonie we wszystkich rozgrywkach. Nigdy wcześniej nie mógł pochwalić się takim dorobkiem bramkowym.
Po zmianie stron gospodarze, którzy rozgrywali mecz na San Siro, dorzucili jeszcze dwie bramki. Najpierw przepięknym uderzeniem ze skraju pola karnego popisał się Szwajcar Remo Freuler. Pięć minut później rywali na deski powalił Hans Hateboer i było 4:0.
Hiszpanie odpowiedzieli honorowym trafieniem w 66. minucie. Jedynego gola dla Valencii strzelił Denis Czeryszew i dał kibicom Nietoperzy choć cień nadziei na to, że uda się odwrócić losy dwumeczu w rewanżu na Mestalla.
Gdzie jest siła Atalanty? Przede wszystkim w skuteczności i rozłożeniu odpowiedzialności za ofensywę na kilku zawodników. Włosi oddali pięć celnych strzałów, z których cztery wylądowały w siatce Che. Ekipa z Bergamo strzeliła w LM 12 goli, ale rozłożyło się to na dziesięciu strzelców. Jedynymi piłkarzami, którzy mają na koncie po dwa trafienia są Hatboer oraz Pasalić.
Dla Atalanty jest to debiut w Lidze Mistrzów, ale trzeba przyznać, że jak na debiutanta to ekipa z Bergamo dość szybko rozgościła się na balu najlepszych z najlepszych. Awans jest na wyciągnięcie ręki, różnica trzech goli robi wrażenie, tym bardziej jeśli spojrzymy na wyniki tego zespołu w trwającym sezonie. Tylko trzy drużyny potrafiły strzelić Atalancie trzy gole: Dinamo, Manchester City i Juventus. Valencia natomiast tylko raz wygrała w bieżących rozgrywkach różnicą trzech bramek – w Lidze Mistrzów z Lille.
Czy zatem czekają nas emocje w rewanżu? Oczywiście, że tak! Wystarczy tylko przypomnieć sobie poprzednią edycję i to, ile razy zespoły odwracały losy dwumeczów… Rewanż odbędzie się 10 marca o godz. 21:00.
pgol, PilkaNozna.pl