Na zakończenie dziewiątej kolejki Premier League zmierzyły się najgorsze drużyny w stawce – Leicester City i Nottingham Forest. Od teraz miano tej gorszej dzierży beniaminek.
Przed pierwszym gwizdkiem sędziego gospodarze zajmowali ostatnie miejsce w tabeli a goście przedostatnie. Po ostatnim sygnale dźwiękowym arbitra jest na odwrót.
Zwycięstwo Lisów było pewne, bezdyskusyjne i zagwarantowane już do przerwy. James Maddison i spółka prowadzili 3:0, a wspomniany pomocnik błyszczał. Zdobył pierwszą i trzecią bramkę. O ile przy jednej pomógł mu rykoszet, o tyle przy drugiej świetnie przycelował z rzutu wolnego. Anglik od miesięcy prezentuje formę, która zasługuje na powołanie na mundial, na co jednak się nie zapowiada.
Drugiego gola dla Leicester strzelił Harvey Barnes, który również precyzyjnie uderzył zza pola karnego.
Czwartą piłkę w siatce, już w drugiej połowie, umieścił Patson Daka, któremu asystował Maddison.
Ten ostatni zagrał prawdziwy koncert. Dzięki temu Brendan Rodgers i całe Leicester City odetchnęło z ulgą. Irlandzki szkoleniowiec przynajmniej na chwilę może przestać martwić się o swoją posadę. Tego samego nie można napisać o szkoleniowcu Nottingham Forest. Steve Cooper nadal ma nóż na gardle.
sar, PiłkaNożna.pl