Kamil Grosicki poprowadził Pogoń do zwycięstwa
Chciało się nam ziewać, oglądając potyczkę Pogoni Szczecin z Zagłębiem Lubin. Nie była to zanadto pasjonująca rywalizacja, ale najważniejsza informacja jest taka, że „Portowcy” dopisali sobie trzy punkty.
Filip Trokielewicz
fot. Wojciech Szubartowski / PressFocus
Problemy Pogoni
Sporo było przed meczem znaków zapytania w kontekście postawy „Portowców”. Ostatnie tygodnie były w Szczecinie nerwowe. Długi sprawiły, że Pogoń znalazła się nad przepaścią. Piłkarze strajkowali i nie wyszli na pierwsze treningi z powodu opóźnień w wypłatach. W międzyczasie trwały rozmowy z Alexem Haditaghim w sprawie sprzedaży klubu. Negocjacje zakończyły się fiaskiem, a Kanadyjczyk okazał się bajerantem, którego zamiary względem klubu pozostaną nieznane. Z Pogonią pożegnali się ważni gracze, tacy jak Wahan Biczachczjan, Alexander Gorgon i Benedikt Zech. Pogoń poinformowała, że 10 lutego powinno dojść do zakończenia procedury przejęcia klubu przez nowego inwestora.
Wiało nudą
Można było przyciąć komara w pierwszej połowie. Niewiele działo się zarówno pod jedną, jak i drugą bramką. Na początku spotkania próbował Linus Wahlqvist, ale bramkarz Zagłębia był na posterunku. Kilka razy na skrzydle szarpnął też Kamil Grosicki, ale to by było na dobrą stronę na tyle. Zagłębie było jeszcze dyskretniejsze. „Miedziowi” oddali futbolówkę Pogoni, ustawiali się w strukturze 1-5-4-1 i wyczekiwali na kontrataki, których było jednak jak na lekarstwo.
W 67. minucie kapitalną paradą po strzale Wahlqvista z bliskiej odległości popisał się Dominik Hładun. Pogoń dopięła swego w 73. minucie. Grosicki otrzymał podanie od Wahlqvista, przebiegł pół boiska, położył na ziemi Jarosława Jacha i pokonał Hładuna. Przewaga Pogoni zarysowywała się w kolejnych minutach coraz mocniej. Aktywny był między innymi Adrian Przyborek, zaskoczyć golkipera lubinian próbował też Patryk Paryzek.
Do końcowego gwizdka arbitra Damiana Kosa nie zobaczyliśmy już trafień. Grosicki zapewnił szczecinianom komplet „oczek”.