Hit dla Liverpoolu. Juergen Klopp i spółka rzutem na taśmę ograli 2:1 Tottenham. Dzięki zwycięstwu aktualni mistrzowie Anglii awansowali na pozycję lidera Premier League.
Cenne zwycięstwo Liverpoolu zdobyte w ostatnich chwilach. (fot. Reuters)
Bezpośrednia konfrontacja Tottenhamu i Liverpoolu jawiła się jako prawdziwy szlagier trzynastej serii gier angielskiej Premier League. Niebezpodstawnie. W środowy wieczór mierzyła się przecież pierwsza i druga drużyna w tabeli. Nie trzeba zatem nikogo przekonywać, że w kontekście ligowego mistrzostwa był to nader istotny mecz.
Na przestrzeni dziewięćdziesięciu minut przebieg boiskowych wydarzeń był dyktowany przez podopieczni Juergena Kloppa. Ich przewaga, a momentami wręcz dominacja, przejawiała się w postaci przytłaczającego posiadania piłki i ciągłego ostrzeliwania bramki strzeżonej przez Hugo Llorisa.
Optyczno-statystyczna wyższość bardzo długo nie przekładała się na zwycięstwo. To zasługa w dużej mierze bezbłędnie funkcjonującej formacji obronnej Tottenhamu, ale i również przede wszystkim wyjątkowej nieskuteczności w wykonaniu piłkarzy Liverpoolu.
Defensywny mur postawiony przed własną bramką przez graczy Jose Mourinho dwukrotnie pękł dwukrotnie. Najpierw w dwudziestej szóstej, a następnie w dziewięćdziesiątej minucie. I, jak się później okazało, było to decydujące, jeśli chodzi o rezultat spotkania.
Ekipa z Anfield jako pierwsza objęła prowadzenie. Mohamed Salah oddał strzał z kraju pola karnego, piłka po drodze odbiła się rykoszetem od nogi Erica Diera, co sprawiło, że Lloris nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję.
Francuski golkiper mógł tylko patrzeć, jak futbolówka przekracza linię bramkową również tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego Anthony’ego Taylora, kiedy to Roberto Firmino po wrzutce z rzutu rożnego zachował się najlepiej ze wszystkich i uderzeniem głową wpisał się na listę strzelców.
W międzyczasie, dokładnie w trzydziestej drugiej minucie, Heung-Min Son wygrał pojedynek sam na sam z Alissonem, lecz jego jedyne trafienie nie dało w ostatecznym rozrachunku nie dało żadnych punktów. Wobec tego Liverpool kosztem Tottenhamu awansował na pozycję lidera i zdobył jednocześnie trójpunktową przewagę.
Jan Broda