Gołym okiem: Obraz nędzy i rozpaczy
Podanie, strata, podanie, strata, szansa przeciwnika, gol dla rywala, podanie, strata – tak w skrócie wygląda obraz gry Legii Warszawa w tym sezonie. Mistrzowie Polski nadal nie potrafią odnaleźć formy z końcówki zeszłego sezonu i przegrali kolejne spotkanie. Tym razem w eliminacjach Ligi Mistrzów, z którą za chwilę się mogą pożegnać.
(fot. Piotr Kucza/400mm.pl)
Miało być ofensywniej, skuteczniej i bardziej widowiskowo – przynajmniej tak zapowiadał trener Dean Klafurić, kiedy wprowadzał kluczową zmianę w grze warszawskiego zespołu w letniej przerwie, czyli przejście z systemu 1-4-2-3-1 na 1-3-5-2. Przed spotkaniem ze Spartakiem Chorwat do znudzenia testował nowe warianty, które nie przynosiły rozwiązania i efektów. Trudno zatem było się spodziewać, że w starciu z mistrzem Słowacji będzie inaczej. No i cudu nie było. Zobaczyliśmy znowu ospałą, wolną i grającą bez pomysłu drużynę.
Mistrzowie Polski dali się na początku spotkania zdominować i zasłużenie stracili gola po pięknym uderzeniu Erika Grendela. Pomocnik Spartaka przymierzył idealnie, Arkadiusz Malarz był bez szans, ale nie można zapomnieć, że ten sam Grendel kilka miesięcy temu nie potrafił się przebić do pierwszego składu Górnika Zabrze. W poprzednim sezonie rozegrał w barwach śląskiego zespołu… 140 minut w Ekstraklasie.
Trenerowi Klafuriciowi wystarczyło 45 minut starcia ze Słowakami, aby ostatecznie porzucić pomysł z grą trójką defensorów. Na drugą połowę Chorwat ustawił drużynę w systemie 1-4-2-3-1, ale jeśli zespół nie grał ponad dwa miesiące w takim ustawieniu to trudno było się spodziewać fajerwerków.
Styl gry nawet w minimalnym stopniu się nie poprawił. Brakowało wszystkiego – pomysłu, lidera, woli walki… Jedynie Marko Vesović i Carlitos pracowali całym serduchem, a reszta kolegów nie dorównywała im poziomem. Sebastian Szymański 45 minut grał jako lewy wahadłowy, Jose Kante został przestawiony z ataku na skrzydło, a w roli dżokerów Klafurić widział Miroslava Radovicia i Kaspra Hamalainena. Obaj kilka dni temu wyszli w pierwszym składzie na Zagłębie Lubin i – delikatnie mówiąc – nie błysnęli. Dlaczego więc mieli odwrócić wynik w starciu ze Spartakiem?
Margines błędu trenerowi Klafuriciowi już się wyczerpał. Nie ma miejsca na pomyłki przez najbliższy tydzień. W tak trudnej sytuacji Chorwat przy Łazienkowskiej jako pierwszy trener jeszcze nie był. Czy będzie w stanie podnieść drużynę przed rewanżem? Z trybun na koniec spotkania niosło się głośne „Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie!” i trudno się z kibicami nie zgodzić. Przecież przed spotkaniem nawet pomocnik Spartaka Jan Vlasko oceniał szanse jego zespołu na awans na pięć procent… A zaliczkę 2:0 przed własnymi kibicami trudno będzie roztrwonić. Tym bardziej, że Legia nie dała żadnych podstaw, że będzie w stanie odwrócić losy dwumeczu.
Ze stadionu Legii,
Paweł Gołaszewski