Gol Bednarka i pogoń Czerwonych Diabłów
Manchester United przegrywał z Southampton już dwoma golami, jednak walczył do końca i nie tylko odrobił straty, ale był nawet w stanie strzelić zwycięską bramkę. Czerwone Diabły wygrały ostatecznie na południu Anglii (3:2) i rozpoczęły marsz w górę tabeli.
Bednarek strzelił gola, ale Święci przegrali (fot. Reuters)
Starcie na St. Mary’s Stadium było zapowiadane jako jedno z najciekawiej zapowiadających się w trakcie tego weekendu. Święci wskoczyli na bardzo wysoki poziom i przed pierwszym gwizdkiem mieli okazję, by zrównać się punktami z zajmującym drugie miejsce w tabeli Tottenhamem.
Na drugim biegunie znajdowała się z kolei drużyna Ole Gunnara Solskjera, która w ośmiu meczach zgromadziła na swoim koncie zaledwie trzynaście punktów. Czerwone Diabły na gwałt potrzebowały kolejnego zwycięstwa, które byłoby już dla nich trzecim z rzędu po bardzo słabym starcie rozgrywek.
Manchester United radzi sobie w lidze dużo lepiej na wyjazdach niż w spotkaniach na swoim terenie i dlatego fani klubu mogli się spodziewać dobrego występu swoich podopiecznych. Okazało się jednak, że gospodarze niczego przyjezdnym nie zamierzają ułatwiać i od razu zawiesili im bardzo wysoko poprzeczkę.
Święcie grali taki futbol, do jakiego nas w tym sezonie przyzwyczaili i w 23. minucie udało się im wyjść na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, najwyżej do piłki w polu karnym zdołał wyskoczyć Jan Bednarek, który uderzył głową i tym samym zdobył swojego gola nr 3 w Premier League.
Gospodarze nie zamierzali jednak osiadać na laurach i po zaledwie kilku minutach poszli za ciosem. Tym razem w roli głównej wystąpił James Ward-Prowse, który wcześnie asystował przy trafieniu Bednarka. Tym razem Anglik idealnie przymierzył z rzutu wolnego i chociaż David De Gea miał futbolówkę na rękawicy, to nie zdołał obronić.
Manchester United także po zmianie stron miał problem ze złapaniem swojego rytmu, jednak kiedy nic na to nie wskazywało, zdołał odpowiedzieć. W 59. minucie rezerwowy Edinson Cavani podał do ustawionego przed bramką Bruno Fernandesa, a ten miał sporo czasu oraz miejsca i bez problemów pokonują Alexa McCarthy’ego.
Warto dodać, że po przerwie w bramce Czerwonych Diabłów nie oglądaliśmy już De Gei, którego z gry wyeliminował uraz kolana. Jego miejsce w składzie zajął Dean Henderson.
Czas pokazał, że wpuszczenie Cavaniego na boisko było znakomitym posunięciem ze strony Ole Gunnara Solskjaera. Na kwadrans przed końcem zawodów Urugwajczyk znakomicie bowiem odnalazł się przed bramką Świętych i po zagraniu Fernandesa głową skierował piłkę do siatki.
Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, Manchester United wyprowadził nokautujący cios. Po raz kolejny w roli głównej wystąpił Cavani, który tym razem zamienił na gola dośrodkowanie Marcusa Rashforda i zapewni swojej drużynie komplet punktów.
gar, PiłkaNożna.pl