Wydawało się, że Kamil Grosicki wynalazł patent na zdobywanie tego tytułu. Przerwać hegemonię byłego reprezentanta mogła tylko postać naprawdę znacząca. Taka, która nie tylko wygra coś dużego, lecz zarazem będzie jednym z głównych autorów sukcesu. Jak pokazał przykład Tarasa Romanczuka, nie musiał to być zawodnik najczęściej pojawiający się w meczowych skrótach.
Osiągnął maestrię w zapewnianiu drużynie równowagi. Bez jego odbiorów, dostarczania spokoju, lecz także udziału w budowaniu akcji prawdopodobnie Białystok nie świętowałby tytułu. Mimo roli najbardziej cofniętego z pomocników umie zaznaczyć obecność w ofensywie. W mistrzowskim sezonie kapitan Jagiellonii uzbierał pięć asyst, a z jedynym golem – nomen omen – wstrzelił się idealnie, bo na kolejkę puentującą rozgrywki.