Przejdź do treści
El Clasico: Barca powinna podziękować Bayernowi

Ligi w Europie La Liga

El Clasico: Barca powinna podziękować Bayernowi

Dziwna jest ta Barcelona w tym sezonie, przypomina leszczynę z piosenki Wojciecha Młynarskiego: „jak ją za mocno przygiąć w lewo – to w prawo się odgina/a jak za mocno przygiąć ją w prawo – to w lewo bije z wprawą”. Można ją zgiąć, nie da się złamać. Odbiła się po 0:4 w Paryżu, niepowodzenie w dwumeczu z Juventusem też jej nie zniszczyło – odegrała się na Realu.
Foto: Łukasz Skwiot


Wszystko wskazywało na to, że Los Blancos dokonają egzekucji na drużynie Luisa Enrique, odeślą na emeryturę połowę jej składu. I w pierwszej połowie długo zanosiło się, że tak właśnie będzie, bo zawodnicy Zinedine’a Zidane’a cofnąwszy się głęboko wyprowadzali znakomite kontry. Gola strzelił Casemiro, który tak jak przeciwko Bayernowi kilka dni wcześniej popełniał fatalne błędy w grze defensywnej, ale miał decydujący udział przy bramce. Jednak cios Marcelo w zęby Leo Messiego obudził bestię. Dla La Pulgi dziś charakterystyczne jest to, że nigdy nie wiadomo, kiedy zrobi coś wielkiego. Zdarza się to coraz rzadziej, ale przecież od czasu do czasu zdarzyć się musi. Nie padło na Paryż (ale tam zadziałał dziś nieobecny z powodu dyskwalifikacji Neymar), nie padło na Juventus, padło na Real. A, dla odmiany, także starzejący się Cristiano Ronaldo eksplodował w spotkaniach z Bawarczykami i na jakiś czas wyczerpało to jego arsenał.  


Real w tym meczu na zmianę to popadał w jakąś dziwną katalepsję, to z niej się budził. Można to chyba wiązać z wyczerpaniem mentalnym po zmaganiach z Bayernem (Barca szybko zrozumiała w spotkaniu z Juve, że niczego nie zdziała). Czasami momenty fatalne i świetne następowały w odstępie sekund, a nie minut. W tych pierwszych okresach drużynę z Madrytu ratował robinsonadami Keylor Navas. W drugich, gdy piłkarze w białych koszulkach się ożywiali, wykazywać się musiał Marc-Andre Ter Stegen. Obaj krytykowani ostatnio bardzo bramkarze tym razem mogli sobie pofruwać. Aż w końcu Ivan Rakitić huknął tak, że i Navas nic nie poradził. Chorwat też ostatnio miał złą prasę. Zapewne ten strzał, ten gol, te punkty, które w ostatecznym rozrachunku załatwił drużynie na Santiago Bernabeu, nie zapewnią mu pozostania w zespole, bo na ogół już nie daje rady. Ale w każdym razie oddał Barcelonie bardzo piękną ostatnią przysługę przywracając ją w wraz z Messim, który ostatnim strzałem zadał decydujący cios, do walki o mistrzostwo Hiszpanii.


Real wykazał się niebywałym męstwem doprowadzając do wyrównania bez wyrzuconego z boiska Sergio Ramosa. I udowodnił, że jeśli był zmęczony mentalnie, to na pewno nie fizycznie. W końcówce, grając w dziesiątkę, zawodnicy Zizou biegali szybciej i więcej niż gracze Barcy. Mecz zrobił się ekscytujący. Ale tych kilka przypadków, kiedy zabrakło im koncentracji, może ich drogo kosztować. Teraz Barca będzie grała już tylko w lidze, a im do kolejnych spotkań znów przyjdzie przystępować w stanie wyczerpania po bojach z Atletico w półfinale Ligi Mistrzów. Mimo jednego meczu zaległego, jaki ma do rozegranie ekipa z Kastylii, wahadło w wyścigu o triumf w La Liga wychyliło się w stronę Katalonii. 

Leszek Orłowski

„Piłka Nożna”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024