Przejdź do treści
Dwie twarze Moraty

Ligi w Europie Świat

Dwie twarze Moraty

Alvaro Morata na EURO 2020 zaprezentował dwie, skrajnie odmienne, twarze. Z jednej strony strzelał ważne gole dla reprezentacji Hiszpanii, z drugiej jednak zmarnował kilka stuprocentowych okazji, przyczyniając się tym samym do braku awansu „La Furia Roja” do finału. 


Morata naprzemiennie prezentował dwie różne twarze na EURO. (fot. Reuters)


Dla Alvaro Moraty tegoroczne mistrzostwa Europy miały słodko-gorzki smak. Słodki dlatego, że został najlepszym strzelcem w historii reprezentacji Hiszpanii na europejskim turnieju. Gorzki jednak dlatego, że spadła na niego ogromna fala krytyki, bowiem zmarnował co najmniej kilka stuprocentowych okazji, przyczyniając się tym samym do odpadnięcia „La Furia Roja. Ale po kolei. 

Wszystko zaczęło się jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw. W ostatnim meczu przed inaugurację czempionatu Starego Kontynentu Hiszpania mierzyła się z Portugalią. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Wynik mógł być inny, gdyby w dziewięćdziesiątej minucie Morata nie spudłował w sytuacji sam na sam z portugalskim bramkarzem. Trafił jednak tylko w poprzeczkę. 

Nie inaczej było w pierwszym meczu „La Furia Roja” na Euro przeciwko Szwecji. Znów padł bezbramkowy podział punktów. A przecież wcale tak nie musiało być. W trzydziestej ósmej minucie Morata mógł, a nawet powinien, przechylić szalę na korzyść Hiszpanów. Tak się jednak nie stało. Starł się oko w oko ze szwedzkim golkiperem, ale piłka przez niego uderzona minimalnie minęła słupek bramki. 

W kolejnym meczu, tym razem przeciwko Polsce, Morata wreszcie się przełamał. W dwudziestej piątej minucie znalazł się w idealnym czasie i miejscu w polu karnym i dzięki temu wpisał się na listę strzelców. Mógł jednak zrobić więcej. Najpierw nie trafił do pustej bramki przy dobitce po niestrzelonym karnym Gerarda Moreno, a następnie przegrał pojedynek sam na sam z Wojciechem Szczęsnym.

Następny mecz (rywalem była Słowacja), następna zmarnowana „setka”. W dwunastej minucie Morata podszedł do piłki ustawionej na jedenastym metrze. Nie zdołał jednak zamienić rzutu karnego na gola. Jego intencje wyczuł Martin Dubravka. Słowacki bramkarz obronił strzał Hiszpana. Na szczęście dla Moraty koledzy z drużyny nie zawiedli, strzelili aż pięć bramek, odprawiając naszych południowych sąsiadów z kwitkiem do domu.

Faza pucharowa to – podobnie jak w tej grupowej – przeplatanie lepszych meczów gorszymi w wykonaniu Moraty. W 1/8 finału przeciwko Chorwacji był jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszy, na boisku. Potwierdził to w dogrywce, gdy strzelił gola dającego Hiszpanii prowadzenie, na wagę awansu do kolejnej rundy. 

Natomiast w ćwierćfinale ze Szwajcarią zagrał wręcz katastrofalnie. Dość powiedzieć, że w trakcie pięćdziesięciu czterech minut, jakie spędził na placu gry, nie oddał ani jednego strzału na szwajcarską bramkę. Nic zatem dziwnego, że został ściągnięty na ławkę rezerwowych jeszcze przed upływem godziny, ale szczęśliwie jego koledzy nie zawiedli w konkursie rzutów karnych i awansowali dalej.

Półfinał to ciąg tej samej historii. Hiszpania zdominowała bezradnych Włochów, ale długo nie była w stanie potwierdzić swojej przewagi w postaci strzelonego gola. Dopiero gdy na boisku pojawił się Morata stało się to możliwe. W osiemdziesiątej minucie nie dał szans Gianluigiemu Donnarummie w bezpośrednim starciu.

Tym samym został najlepszym strzelcem w historii reprezentacji Hiszpanii na mistrzostwach Europy. Na francuski EURO przed pięcioma laty zanotował trzy bramki, na tegorocznym również. Ma zatem na swoim koncie sześć trafień, a drugi w tej klasyfikacji Fernando Torres – pięć.

Gdyby nie on, Hiszpania nie doprowadziłaby do wyrównania, dogrywki i rzutów karnych. W konkursie strzałów z jedenastu metrów Morata znów jednak zawiódł. Był czwartym wykonawcą. Jego niezbyt mocny strzał w kierunku lewego słupka bezproblemowo obronił Donnarumma. Po nim do siatki trafił Jorginho, co oznaczało, że Hiszpania pożegnała się z marzeniami o grze w wielkim finale EURO 2020.

Przez kibiców w Hiszpanii Morata była na przemian kochany i nienawidzony. Nic dziwnego. Mistrzostwa Europy w jego wykonaniu miały sinusoidalny charakter. Innymi słowy: raz na wozie, raz pod wozem.

jbro, PilkaNozna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024