Przejdź do treści
Drugi szczyt Simeone

Ligi w Europie Liga Mistrzów

Drugi szczyt Simeone

Gdy 7 stycznia 2012 roku na stadionie La Rosaleda w Maladze Cholo Simeone debiutował w roli trenera Atletico, któż mógł spodziewać się, że dziewięć lat później w doskonałym humorze będzie świętował w tym samym klubie mecz numer 500?



W dodatku ten sezon w lidze układa się dla Atletico znakomicie. Jedyna ligowa porażka doznana jesienią 2020 roku, z Realem Madryt, tylko na chwilę zakłóciła znakomite nastroje u fanów. Jak wiadomo bowiem, tytuł mistrzowski zdobywa się nie wygrywając wielkie boje z innymi faworytami (choć Barcelonę Atletico przecież pokonało), lecz nie gubiąc punktów z ekipami z niższych półek. W tym aspekcie zaś Los Colchoneros są wyraźnie lepsi i od Realu, i od Barcelony. W tej chwili wydaje się, iż pewnym krokiem zmierzają po mistrzostwo Hiszpanii. Real wprawdzie na przełomie 2020 oraz 2021 osiągnął wysoką formę, ale opiera się ona na dobrej dyspozycji fizycznej Luki Modricia oraz Karima Benzemy, zawodników już po trzydziestce, którzy na pewno nie dotrwają do końca rozgrywek w grudniowo-styczniowej dyspozycji. Barcelona z kolei w każdym niemal meczu pokazuje inne oblicze. Atletico jest zdecydowanie najbardziej regularne. Osiągnęło dużą stabilizację.

Łyżka dziegciu w beczce miodu

Dotychczas najlepszym sezonem za kadencji Cholo był 2013-14, kiedy Colchoneros zdobyli mistrzostwo kraju i dotarli do pechowo przegranego finału Ligi Mistrzów. Obecny sezon zapowiada się na co najmniej drugi pod względem jakości w tej dekadzie. Po 500. meczach w roli trenera Cholo znów jest na szczycie. Czy będzie to jednak Mount Everest, czy „tylko” K2, przekonamy się w maju, o ile oczywiście wcześniej zespół gwałtownie nie odpadnie od ściany, co zawsze może się zdarzyć.

Jest wiele różnic między zespołem Cholo z tego sezonu i z poprzedniego. Choćby liczba strzelanych goli. Na tym polu zmiana na korzyść zaczęła dokonywać się w zasadzie już w czerwcu, czyli gdy liga wróciła po pandemii. Otóż w pierwszej części sezonu 2019-20 Atletico strzelało średnio tylko 1,15 gola na mecz, a w drugiej już 1,8. Teraz zaś średnia oscyluje wokół 2,0 – raz przekracza, raz minimalnie nie dorasta do tego pułapu. Niemniej zespół gra ewidentnie bardziej ofensywnie i o wiele skuteczniej. Licząc tylko bramki zdobyte po wiosennym zawieszeniu rozgrywek, zespół z Wanda Metropolitano znajduje się tuż za plecami gigantów. Od tego momentu do końca 2020 roku Barcelona strzeliła 52 gole, Real 49, a Atleti 47. W całym 2020 roku Atletico wykazało się znakomitymi wynikami na swoim stadionie, gdyż zamknęło owe dwanaście miesięcy bez porażki, z bilansem 16 zwycięstw i 6 remisów, straciwszy tylko 11 goli!

Nowy rok drużyna rozpoczęła w lidze od wygranej 2:1 z Deportivo Alaves, osiągniętej dzięki bramce zdobytej w ostatniej minucie przez Luisa Suareza. Jak zgodnie orzekli eksperci, takie mecze jak ten, jeszcze w poprzednim sezonie Atletico remisowało, podczas gdy w tym wygrywa. Istotnie, patrząc na końcową tabelę sezonu 2019-20 widzimy, że zespół Cholo zremisował aż 15 spotkań, przy siedmiu remisach Barcelony i dziewięciu Realu. Chociaż miał o jedną porażkę mniej od ekipy z Camp Nou, stracił do niej 12 punktów! Obecnie zaś, czyli po 18. kolejkach, nie było w La Liga zespołu remisującego rzadziej niż Colchoneros, którzy tylko dwa razy podzielili się punktami.

Czy za tą zmianą stoi pozyskanie Luisa Suareza? Teza taka pojawiła się po meczu z Alaves, gdyż to on właśnie trafił w ostatniej minucie na 2:1. Jednak chyba powodów jest więcej, niż obecność w składzie klasowego killera, lepszego niż Alvaro Morata i Diego Costa, który zresztą w ostatnich dniach pożegnał się z klubem. Cały zespół gra po prostu bardziej ofensywnie, wyżej ustawia linię obrony, lepiej presuje, szybciej wymienia piłkę po jej odzyskaniu. Jak się okazuje, atak naprawdę jest najlepszą obroną, bo zorientowane zupełnie inaczej, swobodniejsze Atletico traci mniej goli niż w poprzednim sezonie, gdy raczej broniło na własnej połowie. Otóż w kampanii 2019-20 po 15. spotkaniach miało 10 straconych bramek, a teraz – 6.

Przed meczem 18. kolejki z Granadą kibiców zespołu Cholo Simeone interesowało to, w jaki sposób na morale piłkarzy wpłynie sensacyjna porażka 0:1 w Copa del Rey z grającą w lidze Segunda B Cornellą, która poprzedni mecz przegrała 0:1 z Barceloną B. Cholo na spotkanie w Katalonii wystawił naprawdę bardzo przyzwoity skład, w którym znalazło się tylko dwóch zawodników spoza kadry pierwszego zespołu: bramkarz Miguel San Roman oraz prawy obrońca Ricard Sanchez, który zresztą w 63. minucie dostał czerwoną kartkę. Atak w składzie Correa – Joao Felix – Vitolo ani razu nie potrafił złamać obrony trzecioligowca. Okazało się, że zawodnicy ostatnio niemieszczący się w wyjściowej jedenastce: Lodi, Saul, Torreira, Kondogbia, Vitolo znacznie odstają poziomem od tych grających w lidze. Atletico błyskawicznie podniosło się po bolesnych porażkach z Bayernem i Realem, więc istniała nadzieja, że także ta klęska, jedna z najbardziej bolesnych za kadencji Cholo, która przyszła w jego meczu numer 502, zostanie szybko zapomniana.

Taktyka, styl, filozofia

W 500. meczach w roli trenera Atletico Cholo Simeone odniósł 301 zwycięstw, 118 remisów i 81 porażek. Jego zespół strzelił 831 goli i stracił 356. Argentyńczyk zdobył siedem tytułów: dwa razy wygrał Ligę Europy (2012 i 2018), dwa razy zdobył Superpuchar Europy (2012 i 2018), raz Puchar Króla (2013), mistrzostwo Hiszpanii (2014) i Superpuchar Hiszpanii (2014). Poniżej podajemy, za stroną marca.com, kilka innych podsumowań liczbowych jego pół tysiąca meczów. Dominacja wyników 1:0 pokazuje, jaka była od początku jego filozofia, symboliczną wymowę ma fakt, że także mecz jubileuszowy został zakończony takim właśnie rezultatem. Nie dziwi to, że najwięcej meczów za kadencji tego trenera rozegrał Koke, najwierniejszy z jego żołnierzy, mający za nic własny interes, gotowy w pełni podporządkować się poleceniom szefa. Jeśli temu przyszło do głowy, że Koke ma harować w defensywie, to Koke harował, mimo że wskutek tego wypadł z reprezentacji Hiszpanii, która potrzebowała w nim rozgrywającego, a nie robotnika. Innym jego ulubieńcem był Diego Costa, ale jego sprowadzenie z powrotem z Chelsea to jeden z największych transferowych błędów Cholo, który ma bardzo duży wpływ na politykę personalną klubu.

Ulubiony system gry Simeone to 1-4-4-2, jednak jest on tylko bazą, do której się zawsze wraca z rozmaitych wycieczek, a nie dogmatem. Zespół grywał też w 1-4-3-3, 1-4-3-2-1, a w tym sezonie Cholo znów eksperymentuje z ustawieniem z trójką stoperów. Styl wcale nie od razu bazował na defensywie, w sezonie 2013-14 zespół grał bardzo agresywnie na połowie rywala i stwarzał mnóstwo sytuacji bramkowych oraz strzelał dużo goli. W zasadzie w każdej kolejnej kampanii Simeone urządzał wyprawy w kierunku futbolu na tak, jednak kiedy się nie udawało, wracał do przeszkadzactwa, które gwarantowało minimum, czyli kwalifikację do kolejnej edycji Ligi Mistrzów, na czym opierają się finanse klubu. W tym sezonie na razie konieczności takiego powrotu nie ma i oby się ona nie objawiła.

Absolutnie niezmienne pozostaje u Cholo jedno: filozofia. Opiera się ona na maksymie, że praca zawsze stoi przed sukcesem, a wysiłek jest nienegocjowany oraz na drugiej, którą sam Simeone przypomniał w trakcie okolicznościowego wywiadu: – Odkąd tu przybyłem, powtarzam, że idziemy mecz po meczu, czyli interesuje nas tylko najbliższe spotkanie. Wiem bowiem, że każdy mecz może być dla mnie ostatnim. Za swój największy sukces postrzegam zaś wprowadzenie do klubu stabilizacji, bo to fundamentalna rzecz.

Cholo nie grzeje się obecną dobrą passą, cały czas powtarza, że w sezonie 2013-14 miał zespół lepiej grający. Nie chce rozpalać oczekiwań, robi wszystko, żeby je chłodzić. Niemniej kibice Atletico czekają na dalszy ciąg tego sezonu z olbrzymią ekscytacją i trudno doprawdy im się dziwić.

LESZEK ORŁOWSKI

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 2/2021)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 44/2024

Nr 44/2024