Diego Costa podbija Primera Division
Gdy Atletico sprzedało latem Radamela Falcao, rozpoczęła się debata, kto go zastąpi w roli najlepszego snajpera: doświadczony David Villa czy może młody Leo Baptistao. Jakoś mało kto brał pod uwagę Diego Costę. Ten piłkarz postrzegany był jako napastnik, któremu najsłabiej wychodzi strzelanie goli, jako boiskowy zabijaka. Ale jeszcze raz okazało się, że czasami z brzydkiego kaczątka wyrasta najpiękniejszy z łabędzi.
LESZEK ORŁOWSKI
Po siedmiu kolejkach Primera Division Costa miał osiem goli, tyle samo co Leo Messi, a więcej niż Cristiano Ronaldo. Dotychczasowy jego rekord życiowy to dziesięć goli ligowych w sezonie. Obecnie cała Hiszpania żyje kwestią, czy da się go nakłonić do gry w reprezentacji kraju, bo zespołowi temu brakuje właśnie napastnika z najwyższej światowej półki. A Brazylijczyk właśnie na taką wskoczył.
Pierwszy zbój ligi
Kto by przypuścił, że zrobi taką karierę, gdy w 2007 roku Atletico kupowało go za 3,5 miliona euro (najpierw klub nabył połowę praw do zawodnika za połowę tej kwoty) ze Sportingu Braga? Długo nikt na Vicente Calderon nie wierzył w jego kunszt. Świadczy o tym fakt, że aż czterokrotnie był wypożyczany: do Celty, Albacete, Realu Valladolid i Rayo Vallecano. Dopiero w ostatnim z tych klubów pokazał klasę. Na Estadio de Vallecas spędził drugą połowę sezonu 2011-12. Strzelił dziesięć goli, wydatnie pomógł zespołowi utrzymać się w lidze. Został ściągnięty jeszcze raz na Vicente Calderon. Diego Simeone dostrzegł w nim idealnego partnera dla Radamela Falcao, a także piłkarza mającego te cechy charakteru, które on u futbolisty ceni szczególnie. – Dokładnie takiego kogoś potrzebowaliśmy – stwierdził. I rzeczywiście, na boisku Costa rozpychał się z obrońcami rywali, walił w nich łokciami, a Falcao korzystał z tego i strzelał gole. Costa walczył tak, że trener stawiał go za wzór innym i wszyscy powoli się zaczęli dostosowywać do jego poziomu wolicjonalnego. Diego słusznie został wykreowany na pierwszego zbója Primera Division, rywale Atletico znienawidzili go z całego serca.
(…)
Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika Piłka Nożna! Już w kioskach!