Derby Merseyside na remis
Derby Merseyside na remis. W spotkaniu, w którym zdecydowaną przewagą przez niemal 90 minut miała jedna strona, piłkarze Liverpoolu nie potrafili pokonać Evertonu. Mecz zakończył się podziałem punktów (1:1), co zdecydowanie bardziej zadowoliło gości.
Coutinho wszedł do gry z ławki, ale nie pomógł swojej drużynie (fot. Reuters)
Przed meczem na Anfield bardzo dużo mówiło się o tym, że… może on zostać odwołany. Powod? Nad Anglię nadciągnął front atmosferyczny, który miał przynieść ze sobą potężne opady śniegu, a epicentrum załamania pogody miało znajdować się nad Liverpoolem. Jak się jednak okazało, w trakcie zawodów śnieg faktycznie padał, ale nie przeszkadzało to zbytnio piłkarzom.
Tyle o pogodzie. Jeśli zaś chodzi o wydarzenia czysto sportowe, to tu można pisać niemal wyłącznie o dokonaniach „The Reds”, którzy całkowicie dominowali na boisku. Gracze Juergena Kloppa od początku przejęli kontrolę nad meczem i atakowali skrytego za podwójną gardą przeciwnika.
Everton grał bardzo słabo, sporadycznie zapędzając się na połowę Liverpoolu. Gospodarze z kolei napierali i aż dziw bierze, że pierwszego gola w derbach zobaczyliśmy dopiero pod koniec pierwszej połowy. W 42. minucie w pole karne rywali wpadł będący ostatnio w wyśmienitej formie Mohamed Salah, który nie tylko poradził sobie z dwoma obrońcami, ale przy okazji popisał się znakomitym strzałem.
Jordan Pickford nie miał w tej sytuacji żadnych szans na skuteczną interwencję, a dla Salaha było to już dziewiętnaste trafienie w sezonie, czym raz jeszcze potwierdził, że jego sprowadzenie na Anfield było strzałem w dziesiątkę.
Wydawało się, że Liverpool ma ten mecz pod pełną kontrolą i jest kwestią czasu, kiedy podwyższy prowadzenie. Jak się jednak okazało, skoro gospodarze nie byli w stanie przekuć swojej przewagi na drugiego gola, to w końcówce zostali za to skarceni. Na kwadrans przed końcem Dejan Lovren przewrócił rywala we własnym polu karnym i sędzia wskazał na „wapno”. Trzeba jednak od razu powiedzieć, że była to bardzo wątpliwa decyzja arbitra.
Pewnym egzekutorem „jedenastki” okazał się Wayne Rooney i cała zabawa zaczęła od nowa. Gospodarze przypuścili szturm na bramkę Pickforda, a Klopp na pewno żałował, że nie pozostawił na boisku Salaha, który został zmieniony już w 67. minucie.
Za departament kreacji mieli jednak w Liverpoolu odpowiadać Roberto Firmino i Philippe Coutinho, którzy weszli do gry z ławki i to właśnie na tych dwóch piłkarzach opierały się już do końca ataki „The Reds”
Kolejnych goli na Anfield już nie zobaczyliśmy i mecz zakończył się podziałem punktów, który dla gospodarzy jest zapewne niczym porażka, natomiast dla gości oznacza niemal zwycięstwo.
gar, PiłkaNożna.pl