Czas na chłodzenie szampanów
W Częstochowie bez niespodzianki. Raków nie dał szans Lechii, która już nie zmierza, a pędzi do I ligi.
Mimo dobrego początku, drużyna z Gdańska nie potrafiła przeciwstawić się przyszłemu mistrzowi. Biało-Zieloni w pierwszych minutach wyprowadzili kilka kontr, ale nie potrafili zrobić z nich większego użytku. Raków przez jakiś czas prezentował się mocno przeciętnie, akcję bramkową przeprowadził dopiero chwilę przed przerwą. Fabian Piasecki wykorzystał błąd w ustawieniu całej defensywy gości (włącznie z niezdecydowanym Michałem Buchalikiem) i przelobował bramkarza. Sędziowie sprawdzali jeszcze sytuację na VAR-ze, ale uznali, że gol został strzelony prawidłowo.
Po przerwie Lechia już nie była w stanie nawiązać do jakkolwiek przyzwoitej gry z początku spotkania. Gospodarze kontrolowali przebieg gry i czekali, aby wbić kolejne gwoździe do gdańskiej trumny, która z każdym kolejnym spotkaniem jest zasypywana coraz większą ilością piasku. W 76. minucie Fran Tudor, asekurowany przez piłkarzy znad morza, przebiegł kilkanaście metrów i świetnym podaniem obsłużył Władysława Koczerhina. Ukraiński napastnik obiegł Buchalika i podwyższył prowadzenie częstochowian. Kilka minut później na 3:0 trafił Giannis Papanikolaou. Bramkarz Biało-Zielonych znów był źle ustawiony. Niby rzucił się do interwencji, ale próbował odbijać piłkę, gdy ta była już za linią. W 90. minucie dzieła zniszczenia dopełnił Vladislavs Gutkovskis. Łotysz wykorzystał fantastycznie podanie Wiktora Długosza.
Niby przegrana na terenie lidera to nie wstyd, ale Lechia pokazała dziś, że nie ma żadnych argumentów w walce o utrzymanie. Trener David Badia liczy na matematykę, wkrótce i ona może przestać być sprzymierzeńcem drużyny znad Morza Bałtyckiego. Raków natomiast pewnie kroczy po pierwsze w swojej historii mistrzostwo Polski. Za kilka dni może sięgnąć także po Puchar Polski. Najbliższe tygodnie zapowiadają się dla kibiców Medalików fascynująco.
jkow, PiłkaNożna.pl