Zmagania na niwie angielskiej ekstraklasy nabierają jeszcze większego tempa. Dopiero co zakończyła się dwunasta, a już za moment startuje trzynasta seria gier. Jak prezentuje się sytuacja poszczególnych drużyn w tym wymagającym czasie?
Alisson uratował punkt w starciu z Fulham. Jak spisze się w rywalizacji z Tottenhamem? (fot. Reuters)
Polacy mają się nieźle.
Poprzednią kolejkę otworzyło starcie Leeds United i West Hamu. Ogromny wpływ na jego przebieg mieli reprezentanci Polski – Mateusz Klich oraz Łukasz Fabiański. Dwukrotnie spotkali się oko w oko, sam na sam. Za pierwszym razem golkiper obronił rzut karny wykonywany przez pomocnika, lecz okazało się, że zbyt szybko opuścił linię bramkową. Jedenastka została powtórzona, a z drugiego pojedynku górą wyszedł piłkarz Pawi. Mimo to, Młoty odrobiły straty i wygrały. „Fabian” nie dał się więcej zaskoczyć.
Debiut w Premier League w barwach West Bromu zaliczył Kamil Grosicki. Jeszcze do niedawna wydawało się, że skrzydłowy został całkowicie skreślony przez Slavena Bilicia – po raz ostatni pojawił się na murawie w towarzystwie piłkarzy pierwszej drużyny 16 września – a tu proszę, 32-latek dostał kwadrans szansy. Kwestia, czy ją wykorzystał, jest dyskusyjna. The Baggies stracili gola i przegrali.
Zwyciężyło za to Southampton, do czego przyczynił się Jan Bednarek. Defensor znad Wisły zanotował asystę przy otwierającym wynik potyczki z Sheffield United trafieniu Che Adamsa. Po 12 meczach Święci mają w dorobku 23 punkty. To ich najlepszy wynik od sezonu 2014-15.
Trudny okres Wilków.
Remis z Southampton i triumf nad Arsenalem wydawały się początkiem drogi w górę tabeli, a tymczasem okazały się momentem szczytowym. Po nim Wolverhampton zostało rozbite przez Liverpool i uległo Aston Villi. Defensywa zatraciła szczelność, ofensywa – skuteczność. Ustawienie z czwórką obrońców przestało się sprawdzać. Nieobecność Raula Jimeneza jest coraz bardziej dokuczliwa.
Co gorsza, podopieczni Nuno Espirito Santo stoją u progu bardzo wymagającego terminarza. Przed nimi starcia z Chelsea, Burnley, Tottenhamem i Manchesterem United. Wszystko na dystansie zaledwie czternastu dni. To duża szansa na szybki awans, lecz jeszcze większe ryzyko pogrążenia się w dolnych rejonach tabeli.
Newcastle United wygrywa z pandemią.
– Mamy wystarczająco wielu piłkarzy, by zagrać. Zobaczymy, jak sobie poradzimy. W tym tygodniu czuję się bardziej jak lekarz, niż jak menedżer piłkarski – to było bardzo trudne – mówił przed potyczką z West Bromem Steve Bruce. W dniach poprzedzających rywalizację Srok z The Baggies Anglik zajmował się tyleż rozpracowywaniem przeciwnika, co zbieraniem informacji na temat stanu zdrowia mocno dotkniętej koronawirusem kadry.
Sięgnięciu po trzy punkty to jednak nie przeszkodziło. Ekipa z St. James’s Park pokonała beniaminka dzięki błyskawicznemu początkowi i bezlitosnemu końcowi spotkania. Pomimo faktu, iż trzech piłkarzy, którzy pojawili się na boisku, zmagało się przed momentem z COVID-19, a trzech kolejnych nie mogło wybiec na murawę, gdyż nadal odczuwa skutki choroby.
Newcastle United wygrało z pandemią i West Bromem. Pora na Leeds United.
Optymista Solskjaer.
– Dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pełna. Nie ma innej opcji. To był nasz najlepszy występ przeciwko City za mojej kadencji. Nie najlepszy wynik, ale najlepszy występ – stwierdził po bezbramkowym remisie w derbach Manchesteru Ole Gunnar Solskjaer. Norweg jest optymistą, czemu trudno mu się dziwić. Owszem, Czerwone Diabły przedwcześnie zakończyły przygodę z Ligą Mistrzów, lecz zareagowały na to jednym z najsolidniejszych występów w bieżącym sezonie. A już na pewno najlepszym, jeśli chodzi o domowe spotkania ligowe. Przed nimi mecz z Sheffield United, które ma w dorobku tylko jedno oczko. Na Bramall Lane Bruno Fernandes i spółka jadą jak po swoje.
Od trudnego meczu do trudnego meczu.
Tak wygląda rzeczywistość Evertonu. The Toffees dopiero co zatrzymali rozpędzoną Chelsea, a zza rogu już wygląda rozpędzone Leicester City. – W środę czeka nas naprawdę trudny mecz, więc mam nadzieję ujrzeć tę samą postawę i determinację. Dzisiaj wygraliśmy dzięki determinacji, nie z uwagi na sposób gry. W rywalizacji z Leicester chcę zobaczyć to samo – przyznał po zwycięstwie nad The Blues Carlo Ancelotti. Łatwo na pewno nie będzie, lecz sobotni występ stanowi dobry omen.
Crystal Palace rośnie w siłę.
W minionych dwóch kolejkach Orły sięgnęły po cztery punkty. West Brom został przez nie rozbity w pył (5:1), Tottenham mocno przyparty do muru (1:1). Niewykluczone, że gdyby nie błąd Vicente Guaity, zawodnicy Roya Hodgsona pokonaliby również Koguty. Z drugiej strony, gdyby nie fenomenalne interwencje Hiszpana, niechybnie by przegrali. Czasami lepiej nie gdybać. Tym bardziej, kiedy jak Crystal Palace, nie ma się czego żałować. Derby stolicy na London Stadium zapowiadają się pasjonująco.
Wypadek przy pracy czy pierwszy objaw grudniowej zadyszki?
Takie pytanie po remisach z Crystal Palace i Fulham muszą sobie zadać gracze odpowiednio Tottenhamu oraz Liverpoolu. W weekend obie drużyny nie wywiązały się z roli faworytów. Obie nie przez przypadek zdobyły tylko punkt (Koguty zanotowały gorsze xG od Orłów, The Reds mogli po pierwszej połowie potyczki z The Cottagers przegrywać 2-3 golami).
Do bezpośredniego starcia, które będzie absolutnym hitem trzynastej kolejki, podopieczni Jose Mourinho i Juergena Kloppa przystąpią z pozycji lidera i wicelidera tabeli Premier League. Z identycznym bilansem zwycięstw, remisów i porażek. Z taką samą liczbą punktów. Mocniejszy zasiądzie na tronie. Słabszy może spaść nawet na miejsce numer pięć.
Arsenal w coraz głębszym dole.
Piętnaste miejsce w stawce. Trzynaście punktów. Dziesięć goli strzelonych, piętnaście straconych. Brak wygranej w pięciu minionych seriach gier. Brzmi jak opis poczynań beniaminka lub ekipy nastawionej na rozpaczliwą walkę o utrzymanie? Brzmi. A jednak to rezultat starań Arsenalu.
Kanonierzy biją w bieżących rozgrywkach wszystkie niechlubne rekordy. Są najmniej bramkostrzelni od sezonu 1981-82. Po raz pierwszy od 1959 roku przegrali cztery kolejne ligowe mecze domowe. Tak nisko w tabeli na tym etapie zmagań nie byli od blisko trzech dekad. Co gorsza, o drastyczną poprawę sytuacji w najbliższych tygodniach będzie szalenie trudno. Przed londyńczykami spotkania z Southampton, Evertonem oraz Chelsea. Marazm przerodził się w poważny kryzys. Dołek – w głęboki dół.
Czy Burnley będzie kontynuować dobrą passę?
Po koszmarnym początku sezonu The Clarets wreszcie odnaleźli właściwy rytm i wygrzebali się ze strefy spadkowej. Z minionych pięciu starć przegrali tylko jedno. Na tym pozytywów nie koniec, wszak Burnley ma całkiem przystępny terminarz. Aston Villa, Wolverhampton, Leeds United, Sheffield United oraz Fulham to przeciwnicy w jego zasięgu. Po burzy z piorunami nad Turf Moor znów świeci słońce.
Lisy wychodzą z nory.
Na dobre tory wraca również Leicester City. Po zadyszce nie ma już śladu. Jamie Vardy i spółka wygrali dwa kolejne mecze ligowe, dzięki czemu wdrapali się na podium. Przy korzystnym układzie wyników, po następnej kolejce mogą być liderami. Najpierw muszą jednak pokonać Everton, co w ostatnich latach nie było regułą. Z minionych ośmiu spotkań z The Toffees na poziomie Premier League, Lisy aż pięć przegrały. Mimo to, będą faworytami potyczki na King Power Stadium.
***
Wolverhampton – Chelsea
Typ PN: 2
Manchester City – West Brom
Typ PN: 1
Arsenal – Southampton
Typ PN: 2
Leeds – Newcastle
Typ PN: 1
Leicester – Everton
Typ PN: 1
Fulham – Brighton
Typ PN: X
Liverpool – Tottenham
Typ PN: X
West Ham – Crystal Palace
Typ PN: 2
Aston Villa – Burnley
Typ PN: X
Sheffield United – Manchester United
Typ PN: 2
Maciej Sarosiek