Chelsea wywiązała się z roli faworyta
Nie było niespodzianki w trzecim z czterech zaplanowanych na sobotę meczów Premier League. Chelsea pokonała na swoim terenie Sheffield United (4:1).
Chelsea odniosła kolejne zwycięstwo (fot. Reuters)
Londyńczycy wskoczyli w ostatnich tygodniach na naprawdę niezły poziom. W ofensywie Chelsea imponuje, ale jeszcze lepiej wygląda w obronie. Po tym jak do bramki wskoczył Edouard Mendy, zespół ze stolicy praktycznie przestał tracić gole i jak się okazało, były golkiper Rennes był właśnie tym brakującym ogniwem w łańcuchu wykuwanym przez Franka Lamparda.
Jeśli zaś chodzi o Sheffield, to w tym sezonie zawodzi na całej linii. O ile w tyłach goście grają dość przyzwoicie, to brakuje im strzelców, a bez goli o punkty po prostu jest trudno. Nic więc dziwnego, że przed sobotnim meczem za zdecydowanego faworyta do zwycięstwa uważano gospodarzy.
Tak jak można było się spodziewać, gospodarze od początku narzucili rywalowi swoje warunki gry, jednak ich dominacja w pierwszych minutach nie przyniosła skutku. Piłkarze Sheffield wyprowadzili z kolei swój pierwszy atak w meczu i od razu przyniósł on skutek. W 9. minucie ogromne zamieszanie w polu karnym Chelsea wykorzystała David McGoldrick, który z bliska skierował piłkę do siatki.
Miejscowi wzięli się za odrabiania strat i nieco ponad kwadrans później wszystko na Stamford Bridge zaczęło się od nowa. Po wystawieniu piłki przez Matteo Kovacicia, z kilkunastu metrów uderzał Tammy Abraham i Chelsea doprowadziła do wyrównania.
Dominacja londyńczyków rosła z minuty na minutę i można było odnieść wrażenie, że drugi gol jest kwestią czasu. Udało się w 34. minucie, kiedy to po znakomitym dośrodkowaniu Hakima Ziyecha, bramkę zdobył Ben Chilwell.
Po zmianie stron Chelsea już całkowicie dominowała na boisku, nie pozwalając Sheffield na zbyt wiele. Timo Werner i spółka próbowali ze wszelką cenę zdobyć trzeciego gola, który rozstrzygnąłby już definitywnie losy spotkania, ale nie było to wcale takie proste.
Udało się na kwadrans przed końcem zawodów. Po dośrodkowaniu Ziyecha, najwyżej do główki przed bramką Sheffield wyskoczył Thiago Silva, który strzałem z bliska dopełnił formalności, ale wcale nie było to ostatnie trafienie Chelsea w tym meczu. Kilka chwil później piłkę w polu karnym dostał Werner, który jak wytrawny snajper nie mógł zmarnować okazji sam na sam z bramkarzem.
Wynik zmianie już się nie zmienił i po ostatnim gwizdku sędziego to piłkarze Lamparda mogli wznieść ręce w geście triumfu. Taki wynik dał im awans na trzecie miejsce w tabeli Premier League.
gar, PiłkaNożna.pl