Chelsea nowym liderem Premier League. Londyńczycy pokonali na swoim terenie Leeds United (3:1) rozgrywając kolejny dobry mecz na dystansie ostatnich tygodni.
Olivier Giroud potwierdził dobrą formę (fot. Reuters)
Podopieczni Franka Lamparda wskoczyli ostatnio na zdecydowanie wyższy poziom i wiedzieli, że w przypadku sobotniej wygranej awansują na pozycję lidera tabeli. Chelsea kilka dni wcześniej rozbiła w Champions League Sevillę i można było w ciemno zakładać, że będzie chciała pójść za ciosem.
Leeds z kolei rozegrało podczas minionych kolejek świetne partie przeciwko Arsenalowi (0:0) oraz Evertonowi (1:0) i także poczuło krew. Przed wyjazdem do stolicy beniaminek był skazywany na porażkę, ale można było być pewnym, że Marcelo Bielsa będzie wierny swojej filozofii i spróbuje pokonać The Blues na własnych zasadach.
Spotkanie zaczęło się od mocnego uderzenie, ale gości. Kibice zgromadzeni na Stamford Bridge po raz pierwszy od wielu miesięcy musieli przełknąć gorzką pigułkę już w 4. minucie, kiedy to w defensywie Chelsea doszło do poważnego nieporozumienia. Kurt Zouma i Edouard Mendy nie zrozumieli się przy okazji wspólnej interwencji, co wykorzystał Patrick Bamford, który po minięciu bramkarza skierował piłkę do siatki.
Pawie chciały pójść za ciosem, natomiast Chelsea nie potrafiła złapać właściwego rytmu. Wydawało się, że Leeds poprawi drugim trafieniem, ale gospodarze przetrwali gorszy okres i w końcu zdołali odpowiedzieć. Najpierw stuprocentowej okazji nie wykorzystał Timo Werner, który nie trafił do siatki z odległości pół metra, ale kiedy swoja szansę dostał Olivier Giroud, to o pomyłce nie było już mowy.
Im dalej w mecz, tym coraz bardziej rosła przewaga Chelsea. Leeds chciało grać swój futbol, ale gospodarze zaczęli dominować na boisku i w końcu udało się im udokumentować dobrą postawę drugim golem. W 61. minucie Mason Mount dośrodkował w pole karne gości, a tam zdecydowanie najwyżej wyskoczył Zouma, który głową pokonał Illana Mesliera.
Chelsea kontrolowała wydarzenia na boisku już do samego końca, cierpliwie szukając szans na dobicie rywala. Zdecydowanie najlepszą miał Timo Werner, który jednak ponownie zmarnował „setkę” mając przed sobą wyłącznie bramkarza.
W doliczonym czasie gry Leeds dobił Christian Pulicić, który po wyłożeniu piłki przez Wernera z bliska dopełnił formalności i podopieczni Franka Lamparda mogli po ostatnim gwizdku wznieść ręce w geście triumfu.
gar, PiłkaNożna.pl