Donosy na Wojtalę lądowały na biurkach prezydenta Andrzeja Dudy oraz prezydenta FIFA Gianniego Infantino. 51-latek był nielegalnie podsłuchiwany przez swojego prześladowcę, po czym nagrania trafiały do najważniejszych ludzi w kraju i zagranicą.
– „Podsłuchy założono nam w 2017 roku. W 2020 roku zgłosiłem to na policję. W zeszłym roku ta osoba usłyszała wyrok za podłożenie nam tego podsłuchu i za to, że udostępniła te nagrania przed sądem w różnych dziwnych sprawach, zupełnie niezwiązanych z tym, co się na nich dzieje. Zresztą te podsłuchy… Wie pan, to jest coś bardzo nieprzyjemnego, być podsłuchiwanym. To przekroczenie wszelkich granic. Fragmenty stenogramów z tych nielegalnych nagrań zostały udostępnione w takim zbiorze materiałów, trafiły do prezydenta Andrzeja Dudy, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Najwyższej Izby Kontroli, prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka, a nawet za granicę, do FIFA i UEFA. Przecież to samo w sobie brzmi absurdalnie…” – opowiedział.
Mężczyzna składał donosy na Wojtalę pod byle pretekstem. – „Powstał między innymi taki, w którym przekonywał, że prowadzę… nielegalną działalność bukmacherską. Że mam jakieś tajne udziały, że powinno się mnie zdyskwalifikować z działania w środowisku piłkarskim. Sugerował, a nawet pisał wprost, że jestem współwłaścicielem czy udziałowcem wielkich zagranicznych firm, jak szwedzkie Unibet Group i Betsson czy niemiecki MyBet. Przecież to jakiś sen wariata”.
Ale to nie wszystko. Wojtala wielokrotnie musiał tłumaczyć się na policji i w sądach z absurdalnych oskarżeń pod swoim adresem. -” Oskarżenie o współudział w kradzieży samochodu jego matki. O uszkodzenie jego samochodu. O próbę przejechania go, kiedy jechał na rowerze. O próbę pobicia, zresztą wspólnie z moją partnerką. O to, że groziłem mu śmiercią. O to, że ukradłem dokumenty jego spółek – uwaga – z jego domu. Że rzekomo ukradłem jakieś jego innowacyjne projekty w celu ich wykorzystania. Że podrobiłem jego podpis na wekslach, żeby je wykorzystać przeciwko niemu. Sugerował nawet, że jestem powiązany ze środowiskiem przemytników i przestępstwami VAT-owskimi. W jednym z pism widnieje nawet coś takiego, że popełniłem przeciwko niemu „groźby nieokreślonego przestępstwa, która to groźba wzbudzała w nim obawę spełnienia się” – wymienia.
Chociaż nękanie trwa już od kilku lat, Wojlata dopiero teraz zdecydował się upublicznić sprawę i zgłosić do organów ścigania. Jak sam przyznał, wcześniej liczył, że w pewnym momencie stalker po prostu sobie odpuści, lecz jedna sytuacja przelała czarę goryczy.
– „Na gości, którzy wychodzili z kościoła po zakończeniu ślubu, czekały banery porozwieszane na płotach i ulotki porozrzucane na ziemi, a na nich treści szkalujące mnie i moją rodzinę. Przygotowano to w trakcie ceremonii ślubnej, żeby wywołać szok po wyjściu pary młodej z kościoła! Wyobraża pan to sobie? Moje dziecko nic mu nie zrobiło, nie jest w tę sprawę w ogóle zaangażowane. I ten człowiek zrobił wszystko, aby popsuć najpiękniejszy dzień jej życia. Wiele rzeczy widziałem w życiu, ale czegoś takiego jeszcze nie. O ile ataki na siebie jakoś znosiłem, o tyle tego ataku na moje dziecko mu nie zapomnę” – stwierdził.
Stalking nie pozostaje bez wpływu na życie prywatne Wojtali. – Nie ukrywam, że sytuacja jest bardzo trudna. Przeżywa to nie tylko moja partnerka, ale są w tym wszystkim też dzieci. Sytuacja jest delikatna, dotyczy naszego życia prywatnego, dlatego tak długo nie chciałem zajmować się tym publicznie. Teraz mówię o tym po raz pierwszy, bo granice zostały przekroczone. Jako piłkarzowi nigdy nie brakowało mi charakteru, jako głowie rodziny – również. I nie pozwolę, żeby ktoś niszczył nam życie” – zakończył.