Arsenal poszedł za ciosem
Kapitalna asysta Bukayo Saki i wejście smoka Alexandre’a Lacazette’a. Oto, czego potrzebował Arsenal, by uporać się z Brighton.
Lacazette zapewnił Arsenalowi trzy punkty. (fot. Reuters)
Zgodnie z oczekiwaniami, Mikel Arteta zaufał formule, która zapewniła Kanonierom zwycięstwo nad Chelsea, i dziś znów postawił na młodzież. W wyjściowym składzie pojawił się tercet Bukayo Saka – Emile Smith Rowe – Gabriel Martinelli, który miał sprawić, iż powracający na boisko Pierre-Emerick Aubameyang na dobre przełamie niemoc strzelecką.
Po pierwszej połowie nic nie wskazywało jednak na to, że Arsenal zdobędzie choćby jednego gola. Energia i dynamizm ze starcia z The Blues wyparowały. Goście nie byli w stanie zagrozić bramce Brighton. Wskaźnik oczekiwanych trafień (expected goals) wyniósł w ich przypadku marne 0.05. Najbardziej kreatywną akcją okazała się żonglerka Bernda Leno, który w efektowny – acz nie do końca efektywny – sposób wybił piłkę z własnego pola karnego.
Mewy były nieco groźniejsze (0.63 xG) i stworzyły sobie kilka sytuacji po dośrodkowaniach z bocznych stref boiska. Wyniku jednak nie otworzyły.
W 50. minucie bardzo bliski szczęścia był Aubameyang. Piłkę w szesnastkę dostarczył Saka, lecz Gabończyk nie zdołał pokonać czujnego golkipera rywali. Chwilę później tuż nad poprzeczką uderzył Martinelli. Londyńczycy poczuli krew.
Do zdobycia bramki Kanonierzy potrzebowali jednak upływu kolejnego kwadransa i wejścia na murawę Alexandre’a Lacazette’a. Francuz trafił do siatki przy pierwszym kontakcie z piłką. Kapitalną asystę zaliczył Saka.
Gospodarze nie zdołali odpowiedzieć i trzy punkty pojechały na Emirates Stadium. Po wygranej z Chelsea Arteta mówił, że ma nadzieję, iż owy triumf będzie dla jego punktem zwrotnym. Coraz więcej wskazuje na to, że Hiszpan nie zostanie zawiedziony.
sar, PiłkaNożna.pl