Przejdź do treści
Michal Karbownik 6 b29 jubelt, Hertha BSC Berlin vs. Hamburger SV, DFB-Pokal, Achtelfinale, 06.12.2023 DFB regulations prohibit any use of photographs as image sequences and/or quasi-video Berlin Berlin Deutschland *** Michal Karbownik 6 b29 jubelt, Hertha BSC Berlin vs Hamburger SV, DFB Pokal, Achtelfinale, 06 12 2023 DFB regulations prohibit any use of photographs as image sequences and or quasi video Berlin Berlin Germany Copyright: xkolbert-press/MarcxNiemeyerx,Image: 827525308, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: kolbert-press/Marc Niemeyer / imago sport / Forum

Ligi w Europie Inne ligi

2. Bundesliga, czyli rozgrywki, w których oddycha się tradycją

Przez lata 2. Bundesliga była ubogim krewnym wielkiej i bogatej Bundesligi. Te czasy minęły i nie musi się już niczego wstydzić. Już poprzedni sezon na zapleczu był wyjątkowy, a nadchodzący zapowiada się jeszcze bardziej imponująco. Dziewięciu historycznych założycieli Bundesligi, 42 mistrzostwa Niemiec. Tutaj tradycją niemieckiego futbolu się po prostu oddycha.

MACIEJ IWANOW

28 lipca 1962 roku 16 klubów zdecydowało o utworzeniu jednolitej Bundesligi. 62 lata później aż dziewięć z nich zainauguruje kolejny sezon 2. Bundesligi: HSV, 1. FC Koeln, Hertha, 1. FC Kaiserslautern, Schalke, 1. FC Nuernberg, Eintracht Brunszwik, Karlsruher SC i Preussen Muenster. To rekord odkąd drugi poziom rozgrywkowy jest scentralizowany. Aż 12 klubów z drugoligowej stawki sięgało po mistrzostwo Niemiec. Obok założycieli (oprócz beniaminka z Muenster) byli to też Hannover 96, SpVgg Fuerth, Fortuna Duesseldorf i 1. FC Magdeburg (w NRD). W sumie aktualni drugoligowcy sięgali po mistrzostwo Niemiec aż 42 razy. Jeśli to nie jest odpowiednia zachęta by śledzić nowy sezon, to co nią ma być?

Już poprzedni rok był dla 2. Bundesligi niezwykle udany. Na stadionach zjawiło się blisko 9 milionów kibiców, bijąc poprzedni rekord o ponad dwa miliony. Biorąc pod uwagę, że pojemność stadionów pięciu drużyn zastępujących kluby, które awansowały lub spadły będzie o blisko 15 tysięcy większa, to niewykluczone, że rekord zostanie jeszcze bardziej wyśrubowany.

Przed nami 34 kolejki niezwykłych emocji. 2. Bundesliga stała się już marką samą w sobie i bardzo często jest już atrakcyjniejsza niż pierwsza liga (co doskonale widać po oglądalności w TV). Doskonale wie o tym Simon Terodde, najlepszy strzelec w historii rozgrywek, który w maju zakończył karierę. Długo nie mógł jednak wytrzymać bez drugiej ligi i od nowego sezonu będzie ekspertem w stacji telewizyjnej Sky.

FAWORYCI, WYSTĄP!

Wymienianie HSV w gronie faworytów do awansu jest swego rodzaju niepisaną tradycją. Już po raz siódmy Rothosen będą walczyć o powrót do grona najlepszych. Drugoligowa historia HSV nie jest nawet materiałem na film, bo widzowie zarzuciliby reżyserowi nierealny i absurdalny scenariusz. Gdy zespół z Hamburga w 2018 roku spadł z Bundesligi, miała to być roczna, maksymalnie dwuletnia banicja. Skończyło się na tym, że HSV ma teraz najdłuższy drugoligowy staż z całej stawki. Ubiegły sezon bolał mocniej, gdyż po kilkunastu latach do Bundesligi wróciło znienawidzone St. Pauli. Chciałoby się rzec: ile można? Ale to pytanie sympatycy Hamburger SV zadają sobie przecież co roku. Nie pomógł trener Baumgart, który dość szybko przekonał się z czym się je nowego pracodawcę i że samo gryzienie murawy tu nie wystarczy. Mimo iż nie spełnił oczekiwań, to stanowisko utrzymał. Każdy inny scenariusz byłby irracjonalny, ale nie można zapominać o jakim klubie mówimy.

Tu codziennie absurd miesza się z rzeczywistością. W klubie pojawił się za to nowy dyrektor sportowy – Jonasa Boldta zastąpił Stefan Kuntz, który budzi spore obawy. Były selekcjoner reprezentacji Turcji to wielkie nazwisko, które otwiera wiele drzwi, ale jednocześnie trzeba mu będzie patrzeć na ręce. W Kaiserslautern wiedzą doskonale, co może spowodować puszczenie go samopas. Na razie sukcesem niewątpliwie jest utrzymanie na kolejny sezon Roberta Glatzela oraz zakontraktowanie Selke. 

Były napastnik 1. FC Koeln nie dogadał się z szefami Koziołków w kwestiach finansowych i trafił do HSV, gdzie ponownie zagra u Baumgarta. Znajomość z trenerem pozwoliła zamknąć transfer rekordowo szybko. Ciśnie się na usta: zamienił stryjek siekierkę na kijek, ale typ piłkarza jakim jest Selke może wreszcie okazać się w Hamburgu tym brakującym wcześniej elementem. Za często Glatzel był osamotniony i pozbawiony wsparcia kolegów. Z drugiej strony Selke niekoniecznie jest dobrym talizmanem. Spadał z ligi z każdym ze swoich trzech poprzednich klubów. Z polskiej perspektywy interesować nas będzie natomiast dalszy rozwój Łukasza Poręby, który po dobrej rundzie wiosennej został wykupiony z RC Lens.

Drugim głównym faworytem jest berlińska Hertha. Poprzedni sezon był terapią szokową i ciężko było się zaadaptować do nowych warunków. Ale wydaje się, że z perypetii wyszła mocniejsza i o wiele bardziej zdeterminowana. Pierwszym krokiem do odrodzenia się Starej Damy było ostateczne pożegnanie Pala Dardaia. Przy całym szacunku dla jego przywiązania do Herthy i tego co dla niej zrobił, obecność Węgra na ławce trenerskiej gwarantowała jedynie marazm i absolutny brak rozwoju. Berlińska droga tak – ale nie za wszelką cenę. Na jego miejsce przyszedł Cristian Fiel, który prowadził dotychczas Norymbergę i po którym obiecuje się bardzo dużo. – Byłem niedawno na Stadionie Olimpijskim. Wieczorny mecz, pełny stadion, niesamowite przeżycie. Wielkość i charyzma tego klubu są dobrze znane. Być jego trenerem – brak słów. Jeśli o mnie chodzi to pierwszy mecz możemy rozegrać nawet i jutro – mówił euforycznie po ogłoszeniu decyzji. 

Jak zmieni się Hertha pod jego wodzą? Przede wszystkim zacznie grać ofensywnie i dominująco. Taka jest jego filozofia, a będzie miał do tego wielu wykonawców. Hercie udało się utrzymać cały trzon zespołu z Harisem Tabakoviciem i Fabianem Reese na czele. Ten drugi doznał niestety niedawno kontuzji podczas sparingu z Energie Cottbus i będzie musiał pauzować przez dłuższy czas.

Berlińczykom udało się wreszcie sfinalizować transfer Diego Demme, który krążył wokół Herthy już od dawna. 32-latek powinien być idealnym łącznikiem pomiędzy obroną a atakiem. Będzie szóstką jakiej w tej drużynie brakowało. Z doświadczeniem z okresu gry w Napoli wniesie bardzo dużo do szatni.

Do Herthy trafił także Michael Cuisance, co do którego można mieć tyle samo obaw jak i oczekiwań. Dotychczas jego kariera nie układała się tak jakby tego sobie życzył. Ba, nie układała się w ogóle – wszak w zeszłym sezonie grał w VfL Osnabrueck, który spadł z ligi. Wielokrotnie zawodziły mental i głowa, ale gdy tylko skupiał się na piłce, to miewał genialne przebłyski: – To nowy rozdział. Jestem nowym piłkarzem i chcę pokazać ludziom kim teraz jestem – obiecywał. Jeśli Fiel do niego dotrze i przede wszystkim zapanuje nad nim, to Hertha zyska prawdziwą ofensywną perełkę. Celem klubu jest awans i tylko awans. Każdy kolejny sezon na zapleczu będzie stratą czasu i pieniędzy.

Na czym stoi Koeln

Rzeczywistość w Kolonii po spadku jawiła się w najczarniejszych barwach. Możliwy exodus piłkarzy w połączeniu z nałożonym zakazem transferowym sugerował, że Koziołki czekać może nawet walka o utrzymanie. Ale hiobowy scenariusz nie miał miejsca i przyszłość 1. FC Koeln wygląda znacznie lepiej niż na to wskazywało. Udało utrzymać się praktycznie cały skład poza Jeffem Chabotem, który wybrał Stuttgart i wspomnianym Selke. – Koeln nie jest klubem, który można ot tak zostawić. Dlatego rozumiem dlaczego większość z nas została. To kwestia serca. Nie można zawieść 1. FC i jego kibiców w ten sposób – mówił Jan Thielmann w „Expressie”.

Po dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym nastroje w klubie są pełne optymizmu. O ile nie są może głównym faworytem do powrotu do grona najlepszych, to nikt nie ukrywa, że cel jest właśnie taki. – Awans musi być dla 1. FC Koeln celem. Jeśli o niego nie powalczą, to nie rozumiem już świata – mówił Friedhelm Funkel dla „Expressu”. Ale w tej lidze niczego nie dostaje się za darmo. Na wszystko trzeba harować, co jest jednocześnie wielką zaletą, bo największym problemem Koeln jest brak napastnika z prawdziwego zdarzenia. Takiego, który zagwarantuje minimum dziesięć bramek. Nowy trener będzie musiał polegać na Waldschmicie, którego poprzednie wypożyczenie okazało się niewypałem.

W dodatku do października Koeln będzie musiało obejść się bez dwójki kontuzjowanych swoich najlepszych piłkarzy – Floriana Kainza i Maxa Finkgraefe. Szczęście w nieszczęściu, że terminarz sprzyja spadkowiczowi wyjątkowo. Po inauguracji z HSV, kalendarz do najbliższej przerwy na mecze reprezentacji wygląda tak, że podopieczni Gerharda Strubera muszą wycisnąć z tego ile najwięcej się da. A potem będzie okazja, żeby zweryfikować na czym naprawdę stoi Kolonia.

O ile uwaga mediów będzie skupiona w dużej mierze na powyższych trzech drużynach – poniekąd słusznie – to grono klubów zainteresowanych awansem jest znacznie większe. Z jednej strony mamy drugiego spadkowicza – SV Darmstadt, który zawsze będzie groźny, bo drugoligowe realia Torsten Lieberknecht zna jak mało kto i potrafi doskonale przygotować zespół. Jest Fortuna Duesseldorf, która powinna mieć jeszcze miesiąc wolnego i czekać na start Bundesligi. W normalnych okolicznościach bez wątpienia byłaby jednym z faworytów, ale pytanie na ile wspomnienie absurdalnie przegranych baraży wpłynie na mental piłkarzy. Przecież już były zaplanowane uroczystości… Z drugiej strony 2. Bundesliga już przyzwyczaiła do tego, że regularnie wyciąga królika z kapelusza i do walki o najwyższe cele przystępuje ktoś z absolutnie drugiego szeregu. Czy to Heidenheim, czy Holstein Kilonia.

Inne priorytety

W 2. Bundeslidze mamy też grupę klubów mających zgoła odmienne cele niż walka o awans. W nich w grę wchodzi odgruzowanie i stawianie nowych fundamentów. Już krótko po zakończeniu poprzedniego sezonu pojawiły się plotki, że władze Schalke 04 postawiły krzyżyk i następny rok chcą poświęcić na drastyczne odmłodzenie składu oraz na dalsze cięcia finansowe, aby krok po kroku wyjść z tarapatów.

Wprawdzie nikt tego oficjalnie nie potwierdził, ale ruchy transferowe jak i organizacyjne mogą to lekko sugerować. Mimo kilku ciekawych nazwisk nie są to piłkarze gotowi, by dać Koenigsblauen awans. Trener Karel Geraerts dalej będzie musiał budować by za rok, czy dwa dać sygnał do ataku. Na razie fundamenty są zbyt słabe, więc klub skupia się na funduszach. Dopiero co dokonano prawdziwej rewolucji w sztabie (Schalke jest jedynym klubem, który nie ma fizjoterapeuty na etacie), a każde euro ogląda się po dwa razy. Poważnym zastrzykiem gotówki były ostatnie koncerty Taylor Swift na Veltins Arenie. Mimo innych priorytetów, które wręcz nie przystają do tak wielkiego klubu, entuzjazm kibiców nie maleje i jak co roku sprzedano rekordową liczbę karnetów.

W Norymberdze gwiazdą zespołu jest jej nowy trener – Miroslav Klose. Nic dziwnego, że będzie przyciągać uwagę, ale również nikt nie oczekuje od niego zamachu na czołówkę. Zwłaszcza że sam Klose porzucił strefę komfortu i rzucił się na głęboką wodę. A jak wiemy 1. FC Nuernberg nie jest generalnie przytulnym miejscem dla szkoleniowców. Frankończyków czeka długi proces i sezon, w którym ani na moment nie powinien być zagrożony ich ligowy byt. Na coś więcej potrzeba czasu i cierpliwości wobec Klose i jego metod. Jak pokazuje okres przygotowawczy, z tej mąki może być chleb. 

Za Kaiserslautern sezon, przy którym przejażdżka najbardziej wyrafinowana kolejką górską byłaby dziecięcą igraszką. Z jednej strony Czerwone Diabły do ostatnich chwil walczyły o ligowe utrzymanie, a z drugiej doszły aż do finału Pucharu Niemiec. Zapotrzebowanie na wizyty u kardiologów w Palatynacie wzrosło w maju znacząco. Przed Lautern nowe otwarcie i nowy trener. Weterana Friedhelma Funkela zastąpił Markus Anfang, którego zatrudnienie zakrawa na jeden z największych absurdów. W nagrodę za to, że dwukrotnie rok po roku zaprzepaścił awans do drugiej ligi z Dynamem Drezno – absolutnie najlepszym klubem w całej trzecioligowej stawce, prowadzi teraz Kaiserslautern. Dla niego jest to powrót do trenerskiego mainstreamu, po przebojach z fałszowaniem covidowego paszportu w Bremie. W klubie modlą się tylko o odrobinę spokoju, zwłaszcza w lidze, bo na boisku fajerwerków nie uświadczymy. 

Spokojniej robi się wreszcie za to w Hannover 96. Po 27 latach z funkcji prezesa odszedł Martin Kind, hanowerski król słońce. A w zasadzie decyzję za niego podjął Federalny Trybunał Sprawiedliwości. I choć dalej będzie zasiadał w radzie nadzorczej, to już nie będzie miał mocy decyzyjnej. Wieloletnia walka kibiców i słynne na całe Niemcy hasło „Kind muss weg” dobiegła w zasadzie końca, a presja się opłaciła. Klub może się teraz wreszcie skupić na sportowych aspektach. Trener Stefan Leitl wchodzi w swój trzeci sezon i według założeń miał teraz bić się o awans.

Nic z tego, o to można było skutecznie walczyć rok temu, bo łatwiej nie można było dostać się do Bundesligi. H96 stracił wiele lat na wewnętrznych wojenkach na linii klub – Kind, co odbiło się na wynikach. Dopiero teraz władze będą mogły odetchnąć i wreszcie ruszyć z prawdziwym planem na przyszłość. Czy dalej z Leitlem? 46-latek ma przed sobą ostatni rok kontraktu, a chętnych na jego usługi będzie wielu. Z wyjątkowo ograniczonymi możliwościami manewru wykonał w Hanowerze tytaniczną pracę i stał się ulubieńcem trybun.

Powrót po dekadach

W cieniu wielkich klubów chowają się dwa, które na drugoligowy szczebel wracają po dekadach. SSV Ulm zagra tu ponownie po 23 latach. Preussen Muenster na awans czekał jeszcze dłużej, bo aż 33 lata. Głód profesjonalnej piłki był tam największy i widać to było na fecie, na której zebrało się kilkanaście tysięcy kibiców. W obu przypadkach ewentualne utrzymanie będzie wielkim sukcesem. Zarówno w Ulm jak i Muenster doskonale wiedzą, co musieli przejść w ostatnich latach i z jakimi problemami się mierzyli. Łatwiej o ligowy byt będzie z pewnością w Preussen. Klub z Nadrenii Północnej-Westfalii był niezwykle aktywny na rynku transferowym i zdołał sprowadzić kilka ciekawych nazwisk, a gratką dla kibiców i kolejnym prezentem jest nowy klubowy hymn. Ulm takich możliwości nie miał, w dodatku stracił swojego najlepszego zawodnika – Leo Scienzę, który przeniósł się do pierwszoligowego Heidenheim. 

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024