Blisko dziewięć miesięcy trwał rozbrat kibiców ze stadionami, na których odbywają się mecze Premier League. Pierwszy weekend grudnia to czas małego kroku ku normalności, poszczególne obiekty piłkarskie znów będą mogły gościć ograniczoną liczbę widzów. Jak ich obecność wpłynie na piłkarzy? To jedno z najbardziej nurtujących pytań przed startem jedenastej kolejki angielskiej ekstraklasy.
Dlaczego rozegranych zostanie tylko dziewięć spotkań?Obostrzenia są zmniejszane, lecz pandemia nie ustępuje. Wprost przeciwnie – zbiera kolejne żniwo. To przez nią w zbliżającej się serii gier odbędzie się nie dziesięć, a dziewięć meczów. Starcie Aston Villi z Newcastle United zostało odwołane z uwagi na stale rosnącą liczbę zachorowań na COVID-19 w drużynie i sztabie szkoleniowym Srok. Oficjalnych danych brak, lecz w kuluarach mówi się o tym, że do przedstawienia skali pozytywnych wyników potrzeba aktualnie dwóch cyfr. Rywalizacja podopiecznych Deana Smitha z piłkarzami Steve’a Bruce’a jest pierwszą w pandemicznej erze Premier League, którą trzeba było przełożyć z powodu dużego ogniska zakażeń (nie licząc naturalnie pierwszego lockdownu).
Jak wypadnie Everton?
Po zjawiskowym początku sezonu w wykonaniu The Toffees nie ma już śladu. Bilans ostatnich sześciu spotkań? Zwycięstwo, remis, cztery porażki. Zawodnicy z Goodison Park dzielą się na trzy kategorie: bez sił, bez formy lub bez zdrowia. Braki kadrowe stają się coraz bardziej widoczne i dokuczliwe, różnica między aktorami pierwszoplanowymi a dublerami – zbyt duża. Lekiem na całe zło nie okazała się nawet zmiana systemu taktycznego.
O przełamanie i powrót na właściwą ścieżkę Richarlison i spółka postarają się na Turf Moor. Łatwo na pewno nie będzie, bo choć Burnley zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, a w poprzedni weekend przegrało 0:5, wcześniej potrafiło zachować dwa kolejne czyste konta. Manchester City nic sobie z tego nie zrobił, ale Evertonowi powinna zapalić się lampka ostrzegawcza.
Czy Manchester City znów zagra na zero z tyłu?
Zachowywanie czystych kont to nowa specjalność The Citizens. Na przestrzeni minionych ośmiu meczów we wszystkich rozgrywkach ta sztuka udała im się aż sześciokrotnie! Od 25 października Ederson wyjmował piłkę z siatki zaledwie trzykrotnie i to w potyczkach z tuzami – Liverpoolem (raz) oraz Tottenhamem (dwa razy). Jego bramka zdaje się zaczarowana, szczelnie zamurowana.
Jako następni mogą przekonać się o tym gracze Fulham. Beniaminek pokonał ostatnio Leicester City i na ten moment znajduje się ponad strefą spadkową. O trzy punkty na Etihad Stadium będzie jednak arcytrudno. Starczy napisać, iż The Cottagers nie wygrali w niebieskiej części Manchesteru od 2009 roku.
Jak obecność kibiców wpłynie na piłkarzy West Hamu?
Starcie West Hamu z Manchesterem United będzie pierwszym meczem Premier League od marca, który fani obejrzą z poziomu trybun. Z jednej strony 2000 osób to tylko namiastka publiczności, jaka zwykła zasiadać na stadionie olimpijskim. Z drugiej, 2000 to wciąż więcej niż 0.
– Nie możemy doczekać się ponownego spotkania – mówią jednym głosem kibice, zawodnicy i trenerzy. Oby nie doznali rozczarowania. Pod nieobecność widowni Młoty zbudowały wysoką formę i wreszcie odczarowały London Stadium. Ten w końcu przestał być przekleństwem, a stał się atutem. Gospodarze nie przegrali u siebie od pierwszej kolejki bieżącego sezonu. Zatrzymali między innymi Wolverhampton, Manchester City i Aston Villę. Pokonanie Czerwonych Diabłów stanowiłoby bardzo miłe przywitanie z fanami.
Kto wystąpi na szpicy ataku Chelsea?
Jeszcze przed chwilą selekcja wydawała się oczywista. Tammy Abraham miał absolutne poparcie szkoleniowca, notował dobre występy i z powodzeniem pielęgnował współpracę z Timo Wernerem. I o ile w przypadku Anglika nic się nie zmieniło, o tyle jeśli chodzi o Oliviera Girouda już tak.
W środę Francuz poprowadził The Blues do triumfu nad Sevillą. Został najstarszym piłkarzem w historii Ligi Mistrzów, który skompletował hat-tricka. Pierwszym zawodnikiem Chelsea od 2010 roku, który zdobył cztery bramki w jednym występie. Jako ostatni dokonał tego Frank Lampard. Po meczu szkoleniowiec przyznał: – Oli dał sobie szansę na występ przeciwko Leeds United. Muszę się nad tym zastanowić.
Czy na Bramall Lane dojdzie do przełamania?
Sheffield United zanotowało najgorszy start sezonu w historii Premier League. The Blades nie wygrali żadnego z pierwszych dziesięciu spotkań. Jedno zremisowali. Zdobyli tylko cztery bramki, stracili aż szesnaście. Przed tygodniem ulegli West Bromowi, który do tamtego momentu również nie miał na koncie ani jednego zwycięstwa.
Kolejną szansą na zerwanie z koszmarną passą będzie rywalizacja z Leicester City. To również ma coś do udowodnienia, wszak na niwie ligowej przegrało ostatnio dwa mecze. Na Bramall Lane może więc dojść do przełamania. Gospodarzy lub gości.
Dla kogo derby północnego Londynu?
Maraton potyczek Tottenhamu z największymi angielskimi klubami trwa. Po zmaganiach z Manchesterem City oraz Chelsea Koguty wpadają na pogrążony w marazmie Arsenal. Dla Jose Mourinho to szansa nie tylko na utrzymanie się na szczycie tabeli, ale też poprawienie osobistego bilansu starć z Kanonierami. Portugalczyk nie zaznał goryczy porażki w żadnym z dziesięciu spotkań z ekipą z Emirates Stadium, w których występował w roli gospodarza. The Special One nie ma jednak złudzeń: – W kontekście meczu nie ma to [passa spotkań bez przegranej – przyp. MS] żadnego znaczenia. To tylko historia. Nie interesuje mnie to.
Były szkoleniowiec między innymi Manchesteru United zdecydowanie więcej uwagi poświęca zapewne stanowi zdrowia Harry’ego Kane’a. Występ Anglika stoi pod znakiem zapytania. Z nim czy bez niego, to Tottenham jest wyraźnym faworytem derbów. Arsenal nie wygrał od trzech kolejek, co przyczyniło się do najsłabszego początku sezonu ligowego od rozgrywek 1981-82. Posada Mikela Artety nie jest zagrożona, lecz przed Hiszpanem trudne tygodnie. Choć nikt z otoczenia Kanonierów głośno tego nie przyzna, za plan minimum w rywalizacji z odwiecznym rywalem może uchodzić uniknięcie blamażu.
Czy Diogo Jota skarci byłych kolegów z drużyny?
Niedzielna potyczka Liverpoolu z Wolverhampton będzie szczególnym wydarzeniem dla Diogo Joty. I to aż z dwóch powodów! Po pierwsze, Portugalczyk zaliczy premierowy występ w barwach The Reds w obecności kibiców klubu. – Najbardziej nie mogę doczekać się poczucia efektu Anfield – mówi. O takowy przy 2000 widzów będzie trudno, lecz znowu – lepsze to niż nic.
Po drugie, 23-latek stanie naprzeciwko byłych kolegów z drużyny. Z wieloma piłkarzami z obecnej kadry Wilków znają się jak łyse konie. Jota rozegrał dla zespołu z Molineux 131 meczów. Teraz gra jednak na chwałę Liverpoolu. Conor Coady i spółka nie mogą spodziewać się żadnej taryfy ulgowej.
Jak Wilki poradzą sobie bez Raula Jimeneza?
To pytanie tyleż przed starciem z Liverpoolem, ile przed nadchodzącymi miesiącami. W meczu z Arsenalem Meksykanin doznał pęknięcia czaszki, przed nim dłuższy rozbrat z boiskiem. To spory problem dla Nuno Espirito Santo. O ile w tym sezonie napastnik nie zdążył jeszcze wejść na najwyższe obroty, o tyle jego wartość dla zespołu jest niepodważalna. Jego dubler – Fabio Silva – to natomiast nadal duża niewiadoma. Triumf nad Kanonierami był dobrym prognostykiem, lecz nikt nie ma wątpliwości co do tego, iż przed Wolverhampton niełatwy okres.
Czy Southampton wróci na zwycięską ścieżkę?
Święci wciąż zajmują wysokie, szóste miejsce w tabeli, lecz pod względem rezultatów nieco spuścili z tonu. Po trzech kolejnych zwycięstwach zremisowali z Wolverhampton i ulegli Manchesterowi United. Kolejnych trzech punktów poszukają w rywalizacji z niepokonanym od trzech kolejek Brighton. Przy korzystnym układzie wyników wygrana może zapewnić im awans na najniższy stopień podium. Jej brak – zepchnąć nawet na lokatę numer dziewięć.
***
Burnley – Everton
Typ PN: X
Manchester City – Fulham
Typ PN: 1
West Ham – Manchester United
Typ PN: 2
Chelsea – Leeds
Typ PN: 1
West Brom – Crystal Palace
Typ PN: 2
Sheffield United – Leicester
Typ PN: 2
Tottenham – Arsenal
Typ PN: 1
Liverpool – Wolverhampton
Typ PN: 1
Brighton – Southampton
Typ PN: 2
Maciej Sarosiek