Zmiany w piłce argentyńskiej
Liga argentyńska wreszcie startuje. Miliard dolarów za prawa do jej pokazywania i produkcji sygnału zapłaciły amerykańskie telewizje FOX i Turner. W Argentynie poruszenie, bo nie dosyć, że Amerykanie, to za oglądanie meczów trzeba będzie słono płacić. Ważne, że chociaż mistrz kraju będzie jeden!
BARTŁOMIEJ RABIJ
Superliga w południowoamerykańskich warunkach jest nowością, bowiem liga nie będzie bezpośrednio kierowana przez władze federacji AFA lecz przez własny zarząd. Superliga ma być osobnym brandem, a amerykańskie telewizje, które wyłożyły miliard dolarów mają zamiar solidnie rozgrywki skomercjalizować. Co więcej, AFA zamierza egzekwować reguły finansowego fair play, a docelowo wprowadzić angielskie standardy organizacyjne. Tyle teoria…
Reguły od czapki
Mówisz liga argentyńska, myślisz porąbany system rozgrywek. Było dwóch mistrzów, tabele spadkowe ogłaszane na podstawie średniej z trzech lat, czyli sześciu turniejów. Potem stworzono ligę z 30 drużyn, ale z 30 kolejkami, bowiem grano dodatkową kolejkę derbową, by ucieszyć gawiedź. Były jeszcze kilkuletnie zakazy sprzedaży biletów dla kibiców drużyn przyjezdnych i wiele innych cudów na kiju, które wraz ze słabą kondycją argentyńskiej gospodarki oraz amatorskim zarządzeniem klubami położyły lokalny futbol na łopatki.
Teraz 28 drużyn (sic!) zagra 27 kolejek, każdy z każdym, ale tylko po jednym meczu. Między 10 grudnia a 28 stycznia liga stanie, na letnią przerwę (niewiele krótszą niż w ekstraklasie, chociaż w Argentynie to lato, a nie zima). Docelowo liga ma być mniejsza, na razie dopiero rozpoczął się proces jej kurczenia. Małe kluby, zgadzając się na jej powołanie, nie chciały bowiem poddać się bez walki i dać wyrzucić poza nowe rozgrywki. Mamy więc system gdzie cztery ekipy spadają, a dwie wchodzą z niższej klasy rozgrywkowej. Ostatecznie Superliga ma składać się z 20 ekip i drużyny mają grać 38 kolejek, systemem mecz i rewanż.
Stołeczna „La Nacion” najlepiej i najprościej wyjaśniła dlaczego aż dwa lata trwały negocjacje w sprawie utworzenia nowej ligi. Oczywiście poszło o pieniądze. Wielkie kluby chciały najwięcej, bo są największe. Z czasem jednak okazało się, że najwięksi mają też największe długi i tak naprawdę bez funduszy od zagranicznych koncernów telewizyjnych na nogi nie staną.
Po naprawdę długich i gwałtownych, wielokrotnie przerywanych negocjacjach, doszło do kompromisu w kwestii podziału pieniędzy z tytułu praw telewizyjnych. Wygląda następująco: 50 procent idzie do wspólnej puli, równo dla każdej z 28 drużyn. 25 procent idzie do podziału według miejsc w tabeli, czyli im wyższa pozycja, tym większy udział w tej części finansowego tortu. Ostatnia ćwiartka idzie do podziału według zapotrzebowania telewizyjnego, czyli udziału w rynku. O ile bowiem wszystkie mecze będą pokazywane w telewizji, to nie każda drużyna będzie magnesem w porach największej oglądalności. I tu już nastąpił podział. FOX i Turner w porozumieniu z klubami najwięcej płacić będą Boca Juniors i River Plate, w drugiej grupie znajdą się Racing Avellaneda, Indpendiente, San Lorenzo i Velez Sarsfield, a w trzeciej – dwudziestu pozostałym ekipom z minionych rozgrywek. Para beniaminków, Chacarita i Argentinos Juniors, trafiła do czwartej, ostatniej grupy.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (35/2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”