Eliminacje do przyszłorocznych mistrzostw świata wkraczają w decydującą fazę. Polscy piłkarze wchodzą na ostatnią prostą w roli lidera grupy, jednak na plecach czują oddech rywali, którzy nie zamierzają odpuszczać w wyścigu po miejsce bezpośrednio premiowane awansem. Podczas poniedziałkowego spotkania z Kazachstanem, podopieczni Adama Nawałki muszą więc odnieść pewne zwycięstwo, tak by przed październikowymi meczami nadal rozdawać karty w stawce.
Czy Polacy postawią kolejny krok w kierunku mistrzostw świata? (fot. Łukasz Skwiot)
Reprezentanci Polski rozpieścili w ostatnich latach kibiców i przyzwyczaili ich do zwycięstw. Nieliczne porażki, które można śmiało policzyć na palcach jednej dłoni nigdy nie prowadziły jednak do tak dużej krytyki kadry jak po piątkowym meczu w Kopenhadze. „Biało-Czerwoni” otrzymali tam srogą lekcję futbolu od Duńczyków i praktycznie wszyscy jak jeden mąż zagrali bardzo słabo. Klęska 0:4 dała Nawałce do myślenia, a tych najbardziej optymistycznych kibiców sprowadziła na ziemię i pokazała, że piąte miejsce w rankingu FIFA nie oznacza, że Polska jest automatycznie piątą siłą na świecie.
Krajobraz po klęsce
Na Parken zawiedli wszyscy i trudno wyróżnić przynajmniej jednego zawodnika, który znacząco wybiłby się ponad przeciętność. W starciu z dobrze dysponowanymi i zmotywowanymi ponad miarę Duńczykami, był to przepis na gotową katastrofę. Przegraliśmy różnicą czterech goli i kto wie, być może taki kubeł zimnej wody był potrzebny naszej drużynie i wstrząsnął jej posadami w najbardziej odpowiednim momencie, a więc na finiszu eliminacji.
Adam Nawałka praktycznie od początku kampanii stawiał na tą samą grupę piłkarzy i jego podejście do hierarchii w zespole, a także zaufania do poszczególnych graczy nie zmieniło się przed meczem z Danią. Niemal wszyscy dostrzegali fakt, że piłkarze stołecznej Legii nie znajdują się w tym sezonie w najwyższej formie, jednak mimo tego selekcjoner postawił na aż trzech graczy tego klubu w podstawowym składzie. Żaden z nich nie dał kadrze pozytywnego impulsu i niewykluczone, że ani Artura Jędrzejczyka, ani Michała Pazdana, ani także Krzysztofa Mączyńskiego nie zobaczymy na boisku w meczu z Kazachstanem.
Żeby jednak nie skazywać na krytykę jedynie graczy mistrza Polski, to także pozostali piłkarze się nie popisali. Słabo zagrał Kamil Grosicki, który wydawał się być jeszcze myślami przy niedoszłym transferze, zbyt dużej jakości do gry zespołu nie wniósł także Piotr Zieliński, który zaledwie kilka dni wcześniej rozegrał znakomitą partię w Serie A, zdobywają w spotkaniu z Atalantą pięknego gola. Błędu nie ustrzegł się również Kamil Glik, który jest ostoją naszej formacji defensywnej.
Warto im zaufać
Co jednak w tym wszystkim wydaje się najważniejsze, żaden z naszych reprezentantów nie unikał odpowiedzialności, nie szukał tanich wymówek i zapowiadał chęć zrehabilitowania się w poniedziałkowy wieczór. – Jedna porażka nie sprawia, że wszystko się zmieniło. Jesteśmy coraz lepszą drużyną, ale to też sprawia, że rosną presja i oczekiwania. Musimy być na to gotowi. Coraz więcej drużyn w meczach z nami będzie chciało pokazać, że może powstrzymać czołową reprezentację z rankingu FIFA. Im jesteś lepszy, im grasz wyżej, im nawet bardziej cię chwalą, tym ciężej jest na boisku – powiedział podczas rozmowy z „Łączy nas piłka” Robert Lewandowski.
O dokładnym przeanalizowaniu klęski w Kopenhadze i wyciągnięciu wniosków przekonywał również sam selekcjoner. Jego zdaniem, temat porażki z Danią został już definitywnie zamknięty i zamiast oglądać się do tyłu trzeba patrzeć w przyszłość, ponieważ stawka zbliżających się spotkań jest ogromna. – Zwycięstwa cieszą, porażki uczą. Wyciągniemy wnioski. Będziemy wystrzegać się popełnianych tam błędów. To dla nas świetny materiał szkoleniowy, jeśli chodzi o dalszą pracę sztabu szkoleniowego i zawodników. Mam na myśli założenia, grę w obronie, przygotowanie mentalne – przyznał.
– Przeanalizowaliśmy ostatnie spotkanie, poświęciliśmy temu bardzo dużo czasu, również na indywidualne rozmowy. Ale później przeszliśmy już do analizy kolejnego meczu, zamykając sprawę Kopenhagi. Interesuje nas tylko Kazachstan – dodał.
W poniedziałek Polska zmierzy się z Kazachstanem, a więc najsłabszym zespołem w całej stawce, który jak do tej pory zdobył zaledwie dwa punkty. Warto jednak pamiętać o tym, że jeden z nich Kazachowie wywalczyli właśnie w starciu z naszą drużyną, remisując z nią na inaugurację kwalifikacji (2:2).
„Biało-Czerwoni” będą oczywiście zdecydowanym faworytem do odniesienia zwycięstwa, a kibice liczą na to, że ponownie będzie im dane zobaczyć jak Robert Lewandowski i spółka czarują swoją grą na PGE Narodowym. W trakcie tych eliminacji Polacy wygrali na stołecznym stadionie wszystkie trzy spotkania i jeśli chcą nadal liderować grupie z bezpieczną przewagą nad resztą stawki, muszą pokusić się o czwarty triumf.
Jak wynika z nieoficjalnych informacji i przecieków medialnych, w podstawowej jedenastce reprezentacji może dojść do kilku roszad personalnych. Szanse na grę od pierwszej minuty mają otrzymać m.in. Maciej Rybus, Arkadiusz Milik czy też Marcin Kamiński.
Bez względu na to w jakim zagramy zestawieniu, warto pamiętać o tym, że każdy rywal – nawet ten najsłabszy – może napsuć krwi faworytowi. W niedzielny wieczór przekonali się o tym Francuzi, którzy przed własną publicznością zaledwie zremisowali się z Luksemburgiem.
Grzegorz Garbacik
***
4 września (PGE Narodowy) POLSKA – KAZACHSTAN (20:45)
Przypuszczalne skład reprezentacji Polski:
Łukasz Fabiański – Maciej Rybus, Thiago Cionek, Kamil Glik, Łukasz Piszczek – Jakub Błaszczykowski, Piotr Zieliński, Krzysztof Mączyński, Kamil Grosicki – Arkadiusz Milik, Robert Lewandowski