Od pamiętnego koncertu zagranego przez Roberta Lewandowskiego w spotkaniu z Realem Madryt minęło już siedem lat. 24 kwietnia 2013 roku napastnik Borussii Dortmund zadziwił cały świat, niemal w pojedynkę odprawiając z kwitkiem Królewskich w rozgrywkach Champions League.
Siedem lat temu Lewandowski strzelił Realowi Madryt cztery gole (fot. Reuters)
Liga Mistrzów w sezonie 2012-13 została zdominowana przez kluby z Niemiec i Hiszpanii. Najlepsze zespoły z obu krajów trafiły na siebie w fazie półfinałowej, a los chciał, że wspomniana już Borussia Dortmund miała powalczyć o wyjazd na Wembley właśnie z Realem Madryt, który celował wtedy w swój tak upragniony, bo dziesiąty triumf w najważniejszych klubowych rozgrywkach.
Pierwsze starcie obu drużyn odbyło się na Signal Iduna Park i jak się okazało, zadecydowało o losach rywalizacji. Piłkarze Borussii opromienieni wcześniejszym odprawieniem z kwitkiem Malagi, przystąpili do meczu z Królewskimi z ogromnym animuszem i bez żadnych kompleksów. W pierwszym składzie drużyny gospodarzy znalazło się aż trzech Polaków, a oprócz Lewandowskiego, na boisku mogliśmy oglądać również Jakuba Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka.
Borussia rozpoczęła spotkanie w najlepszy z możliwych sposobów, ponieważ już w 7. minucie „Lewy” wykorzystał podanie od Mario Goetze, uciekł pilnującemu go Pepe i z najbliższej odległości skierował piłkę do siatki. Wtedy jeszcze nikt tego nie wiedział, ale był to zaledwie początek wielkiego show, który miał się stać udziałem polskiego napastnika podczas tego wieczoru.
Tuż przed przerwą Real był w stanie odpowiedzieć dzięki trafieniu Cristiano Ronaldo, jednak radość Jose Mourinho na ławce trenerskiej gości była przedwczesna. Po zmianie stron na boisku istniała już bowiem tylko jedna drużyn, a na scenie oglądaliśmy popisy jednego aktora, którym był Robert Lewandowski.
Polak tuż po przerwie idealnie opanował piłkę po próbie strzału Marco Reusa, uniknął pozycji spalonej i z zimną krwią po raz drugi pokonał Diego Lopeza. Zanim przyjezdni z Madrytu otrząsnęli się po tym ciosie, Lewandowski już spieszył z wyprowadzeniem kolejnego. W 55. minucie przyjął on futbolówkę w polu karnym Realu, ośmieszył Pepe i mocnym uderzeniem pod poprzeczkę nie dał bramkarzowi żadnych szans na skuteczną interwencję.
Dzieła zniszczenia „Lewy” dokonał w 66. minucie. Xabi Alonso spowodował w polu karnym upadek Reusa i sędzia nie zawahał się ze wskazaniem na „wapno”. Do piłki podszedł Lewandowski, który z zimną krwią zdobył swojego czwartego gola, pieczętując tym samym efektowne zwycięstwo Borussii Dortmund, a także – jak się później okazało – jej awans do wielkiego finału. BVB przegrała co prawda rewanż (0:2), jednak w dwumeczu okazała się lepsza.
Klub Lewandowskiego trofeum finalnie nie zdobył, przegrywając w Londynie z Bayernem Monachium, a sam Polak zajął wtedy drugie miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych piłkarzy Ligi Mistrzów (10 goli), ustępując miejsca jedynie Cristiano Ronaldo, który zdobył 12 bramek.