Wysokie loty Pawi, dobra partia Klicha
W drugim niedzielnym meczu Premier League górą byli goście. Piłkarze Leeds United pokonali Leicester City (3:1), a bardzo dobrą partię rozegrał Mateusz Klich.
Wszedł z ławki, a jego Pawie odniosły cenne zwycięstwo (fot. Reuters)
Jeśli na boisku spotykają się piłkarze Leicester i Leeds, to można w ciemno zakładać, że emocji i goli nie zabraknie. Więcej szans na zwycięstwo dawano gospodarzom, którzy są jednym z kandydatów do zajęcia miejsca w TOP4, jednak można było w ciemno zakładać, że podopieczni Marcelo Bielsy nie stawili się na King Power Stadium na wycieczkę.
Lepiej w spotkanie weszli gospodarze, którzy już w 13. minucie wyszli na prowadzenie. Znakomicie na pozycję wypuszczony został Harvey Barnes, który płaskim strzałem skierował piłkę do siatki.
Radość Lisów trwała zaledwie kilkadziesiąt sekund, ponieważ już w kolejnym ataku Leeds zdołało odpowiedzieć. Tym razem Patrick Bamford świetnie wystawił piłkę do Stuarta Dallasa, a ten mając przed sobą już tylko Kaspera Schmeichela doprowadził do remisu.
W 21. minucie na murawie pojawił się Mateusz Klich, który zastąpił kontuzjowanego Rodrigo i jak się okazało, wejście reprezentanta Polski podziałało ożywczo na gości, którzy wskoczyli na dużo wyższy poziom w swojej grze.
Pawie były bardziej konkretne i w drugiej połowie udało się im wyjść na prowadzenie. Na nieco ponad kwadrans przed końcem Bamford uniknął pozycji spalonej, wpadł w pole karne i świetnym uderzeniem pod poprzeczkę pokonał Schmeichela.
Strata drugiego gola sprawiła, że piłkarze Leicester City zabrali się do pracy, a chociaż Jamie Vardy nie mógł zagrać w tym meczu, to Lisom i tak udawało się stwarzać kolejne okazje bramkowe. Tą zdecydowanie najlepszą miał Jonny Evans, który nie trafił do siatki będąc metr przed bramką.
Podopieczni Brendana Rodgersa postawili wszystko na jedną kartę i w końcówce zostali skarceni. Klich zapoczątkował kontratak swojej drużyny, wypuszczając na pozycję Bamforda. Ten miał już przed sobą jedynie bramkarza, ale w ostatniej chwili zrezygnował ze strzału i odegrał do boku. Tam Jack Harrison jedynie dołożył stopę i zamknął rywalizację.
gar, PiłkaNożna.pl