Wisła Płock lepsza od Śląska Wrocław
W ostatnim meczu 29. kolejki Lotto Ekstraklasy Wisła Płock wygrała ze Śląskiem Wrocław (2:1). Dzięki temu zwycięstwu „Nafciarze” zmniejszyli swoją stratę do do bezpiecznej strefy.
Wisła Płock wygrała ze Śląskiem Wrocław (fot. Łukasz Skwiot)
W Płocku doszło przed kilkoma dniami do zmiany na stanowisku trenera. Kibu Vicuna został zwolniony ze swojego stanowiska, a jego miejsce zajął Leszek Ojrzyński, który słynie z tego, że potrafi wydostawać swoje drużyny ze sporych opresji. Czy i tym razem ta sztuka mu się uda? Jeśli Wisła chce się włączyć do walki o utrzymanie, to musi zacząć gromadzić punkty na własnym boisku.
W dużo lepszej sytuacji przed poniedziałkowym meczem znajdowali się piłkarze Śląska Wrocław, których przewaga nad strefą spadkową jest bezpieczna, ale nie na tyle, by mogli oni sobie pozwolić na straty punktowe, szczególnie z rywalami, którzy nie znajdują się w zbyt wysokiej formie.
Jeśli ktoś spodziewał się, że zobaczymy w Płocku dobre widowisko, ten po kilkunastu pierwszych minutach musiał czuć się mocno rozczarowany. Bramkowych okazji mieliśmy jak na lekarstwo, gra toczyła się głównie w środkowym sektorze boiska, a po obu stronach królowała niedokładność i chaos.
Im dalej w spotkanie, tym nieco częściej do głosu zaczęli dochodzić zawodnicy Śląska Wrocław. Problem w tym, że niewiele z tego wszystkiego wynikało. O pierwszej połowie najlepiej z kolei zapomnieć, ponieważ żadnej z drużyn nie udało się oddać choćby jednego celnego strzału.
Druga część spotkanie nie przyniosła zbyt dużych zmian w obrazie gry. Piłkarzom Wisły i Śląska brakowało nie tylko jakości, ale także pomysłu i zaangażowania. Mecz przypominał bardziej sparing niż starcie drużyn, które walczą o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Kiedy wydawało się, że niczego ciekawego w Płocku nie zobaczymy, „Nafciarze” w końcu dopięli swego. W 64. minucie błąd Śląsk w defensywie został nagrodzony rzutem wolnym z pola karnego. Mateusz Szwoch wystawił piłkę do Dominika Furmana, a ten uderzył idealnie i Jakub Słowik musiał skapitulować.
Zanim Śląsk zdołał się otrząsnąć po stracie pierwszego gola, Wisła już zdobyła kolejnego i podwyższyła prowadzenie. Rękę we własnym polu karnym zagrał Piotr Celeban i sędzia musiał wskazać na „wapno”. Ricardinho nie pomylił się z jedenastu metrów i gospodarze mieli już bezpieczną zaliczkę.
W doliczonym czasie gry Śląsk zdołał strzelić gola kontaktowego, jednak po interwencji systemu VAR nie został on uznany i po końcowym gwizdku ze zwycięstwa mogli się cieszyć piłkarze Wisły Płock.
PiłkaNożna.pl